Podczas wiosennych porządków (takich z odsuwaniem szaf, szafek, myciem ścian, okien i lamp) po odsunięciu szafki nocnej ukazał się oczętom moim taki oto widok:
Z lekka słabo mi się zrobiło.
Dość szybko ta część ścianki gipsowej została wycięta i zastąpiona nową, po czym zagipsowana.
I wtedy pałeczkę przejęłem ja. Stwierdziłam, że nie ma co czekać do czerwca, czas remontu sypialni nadszedł - wcześniej niż planowałam, ale co tam.
Kupiłam farbę, pędzle, wałki i zaczekałam aż Krzyś wyjedzie na ferie wiosenne.
A kiedy już się za nim zamknęły drzwi, zabrałam się za robotę.
Najpierw powynosiłam z sypialni co się dało. Po wyniesieniu przewijaka, ściana wyglądała tak jak na zdjęciu poniżej. Trochę kiepsko widać, bo farba jasna, ale można zauważyć, że farba zdrapana, brudne plamy - nie dalo się tego doczyścić, a próbowałam!
Następnie poodkręcałam co trzeba było (karnisze, zaczepki do zasłon, gniazdka itp), zagipsowałam wszystkie dziury i dziurki, i zabezpieczyłam co trzeba było taśmą maskującą.
A kiedy Emilia zasnęła wieczorem, zabrałam się za malowanie.
Najpierw sufit, potem parapet i szafę wnękową.
Rano okazało się, że sufit trzeba jeszcze raz pomalować - zrobiłam to w ciągu dnia, a Emilia (o dziwo!) współpracowała, to znaczy posiedziała przed telewizorem oglądając grzecznie bajkę. Chciałam, żeby sufit wysechł do wieczora, żebym mogla przykleić taśmę maskującą, bo wiedziałam ze bez niej nie uda mi się równo zaznaczyć granicy miedzy sufitem a ściana.
Drugiego dnia, po położeniu Emilii spać, pomalowałam ściany. Przezornie kupiłam farbę w tym samym kolorze co była na ścianach. Malowanie ścian poszło mi lepiej niz sufitu - nie trzeba było niczego poprawiać, i dobrze, bo zużylam cały galon i na poprawki nawet już nic nie zostało.
A potem sypialnia się wietrzyła - my w tym czasie spałyśmy w pokoju Krzysia.
Już na spokojnie poprzykręcałam co wcześniej odkręciłam - Emilia mi dzielnie asystowała podając śrubki.
Przy okazji wymieniłam uchwyty w drzwiach do szafy - teraz pasują mi do innych detali (karnisze).
Na koniec została kwestia mebla na ubrania Emilii.
Do tej pory trzymałam je na półkach w dolnej części przewijaka, a po wyniesieniu go, tymczasowo czekały w pudłach w pokoju Krzysia.
Chciałam dokupić szafkęą taka sama jak już mam w sypialni, ale okazało się, że sklep, który sprzedawał meble tej firmy, został zamknięty, a żaden inny w okolicy nie sprzedaje mebli tej firmy (kanadyjskiej).
Kupiłam więc inną komodę, też z szufladami i dość podobną. Teraz Emilia ma swoja własną szafkę na ubranka.
Malowanie sypialni było dość sporym projektem - zwłaszcza biorąc pod uwagę, że wszystko zrobiłam sama, z małym dzieckiem w domu. Jestem bardzo dumna z siebie, że logistycznie wszystko wyszło tak, jak to sobie zaplanowałam. I bardzo, BARDZO podoba mi się moja czyściutka odnowiona sypialnia!
5 komentarzy:
To się narobiło!
Poradziłaś sobie wspaniale i nie dziwię się, że jesteś z siebie dumna - bo jest powód.
Trochę mnie zastanawia podłoga, czy coś z nią robiłaś, bo w niej może siedzieć, a nawet na pewno siedzi to, co było widać na ścianie.
Pozdrawiam ciepło.
Splociku - po oderwaniu listwy okazało się, że ściana ukryta za listwą była czyściutka, ani śladu tego brzydkiego nalotu. Mam nadzieję, że mąż podszedł do tej sprawy jak należy - to on zajął się naprawą.
Motylek
I pięknie wyszło, i sama sobie poradziłaś, i dzieci,a w zasadzie dziecko pomogło. same pozytywy.
U mnie malowanie czeka....
U mnie niestety takie niefajne niespodzianki sa czesto,bo tu wilgoc straszna :( brawo,jestem pelna podziwu :)
Hrabina - u mnie jeszcze tez sporo malowania, ktore czeka... I jak to mawial Szrek "No to se jeszcze poczeka!"
Asica - U mnie sa bardzo wilgotne zimy i to chyba wlasnie efekt... Na razie zlikwidowane.
Motylek
Prześlij komentarz