sobota, 28 marca 2015

"Tam sięgaj, gdzie wzrok nie sięga"


Tuż przed feriami wiosennymi, Krzyś przyniósł do domu ze szkoły Report Card, czyli ocenę wyników w nauce i opinię na temat zachowania w szkole - dokument przygotowany przez nauczyciela.

Kategorii sporo, ale z zestawienia wynika jasno, że Krzyś albo już teraz opanował materiał, który powinien znać na koniec roku szkolnego, albo wogóle wykazuje umiejętności wykraczające poza wymagania programowe na koniec trzeciej klasy.

Jeśli chodzi o czytanie, to wymagane jest 120 słów na minutę, Krzyś uzyskał wynik 220 słów.

A do tego wszystkiego nie opuścił do tej pory ani jednego dnia nauki w tym roku szkolnym.

Mam więc wszelkie powody by pękać z dumy!

Na początku marca, z funduszy przyznanych przez naszego lokalnego dostawcę energii elektrycznej i wody, szkoła zorganizowała  dla drugo i trzecio klasistów zajęcia pod hasłem The Discovery Lab. Dzieci wykonywały eksperymenty związane tematycznie z wodą i energią.

Krzyś wrócił do domu szalenie podekscytowany i natychmiast podzielił się wrażeniami pokazując niektóre z przyniesionych rzeczy.

Projekt, który zrobił największe wrażenie na mnie, można obejrzeć na zdjęciu poniżej.


Jest to ludzik wykonany z włochatego drucika (ręce i nogi), patyczka takiego jak do lodów (tułów), papieru (głowa) oraz dwóch nakrętek przymocowanych na końcu nóg. Stanowią one przeciwwagę reszty ludzika i kiedy ustawi się patyczek na kostce dłoni, lub na czubku palca, ludzik utrzymuje pozycję, nie spada - no po prostu czary mary! Niby wiem jak to działa, ale napatrzeć się nie mogę - niczym Emilia!

Kolejny projekt - wiatraczek, który utrzymuje się na wyprostowanym spinaczu, a jak się dmucha imitując wiatr, obraca się - zdjęciu poniżej, choć tylko w wersji statycznej.


Następny projekt szalenie spodobał się Emilii. To zwykła słomka z końcówka przyciętą tak, że w efekcie otrzymujemy gwizdek. Na szczęście tonacja dość niska, więc dało się znieść gwizdanie, które trwało całe popołudnie.


W probówce poniżej przez jakiś czas żyło sobie jakieś żyjątko. Emilia z całą stanowczością twierdziła, że je widzi - pewnie ma lepszy wzrok ode mnie bo ja tam niczego (poza roślinką) dopatrzeć się nie mogłam.


W sumie dzieci wykonały 10 projektów, ale nie wszystkie przyniesione zostały do domu i uwiecznione ku potomności.

Krzysia takie rzeczy bardzo interesują. Latem dostał od mojego brata i bratowej książkę "365 Science Experiments" i lubi sobie od czasu do czasu wybrać któryś z nich i przetestować w warunkach domowych. Ostatnio padło na atrament sympatyczny, którym na bluzie wypisał wiadomość dla mamy "I love you". Miała się pojawić podczas prasowania...




1 komentarz:

hrabina pisze...

Uwielbiam tego typy zajęcia! dzieci uczą się poznawania świata, praw fizyki w sposób tak ciekawy, że naturalnie zapada w pamięć.
Coś takiego jak ten ludzik, tylko w formie zabawki, McDonald wypuścił jakiś czas temu. śmok, którego stawaiło się na czubku palca, na rogu stołu i utrzymywała się w powietrzu. MOje dziewczyny - starsze - doświadczyły czym jest równowaga i środek ciężkości. Potem, ćwicząc z nimi, pokazywałam, że podobnie utrzymujemy równowagę ciała, kiedy wyginamy je w pozycję jaskółki, czy półksiężyc:)
Zazdroszczę takich szkolnych projektów, u nas aż tak daleko to nie sięga, a szkoda!

Oczywiście gratuluję osiągnięć Krzysiowi!

Anka