wtorek, 1 października 2013

Wszystko co dobre kiedyś się kończy

Dobrze mi w domu z dziećmi, bez pracy zarobkowej, oj dobrze... I wiadomo było, że prędzej czy później musi się ta idylla skończyć. No i skończyła się.

Pod koniec września zadzwoniono do mnie z pracy żądając mojego powrotu. Ponieważ moja potrzeba siedzenia w domu i zajmowania się potomstwem nie została w pełni zaspokojona, nie ukrywałam tego w pracy, starając się wynegocjować jak najmniej godzin, które musiałabym spędzić za biurkiem.
I udało się. Na razie w siedzibie firmy mam być dwa razy w tygodniu i to zaledwie przez kilka godzin. Resztę czasu mogę przepracować kiedy chcę i gdzie chcę.
W związku z tym Emilia będzie spędzała w przedszkolu dwa przedpołudnia, po cztery godziny.

Dzisiaj był ten pierwszy raz.

Od kilku lat na mojej ulicy, dokładnie trzy domy od naszego, małżeństwo prowadzi domowe przedszkole, a właściwie to żłobko-przedszkole dla dzieci w wieku od 6 miesięcy do 6 lat. Z właścicielką rozmawiałam wstępnie już w lipcu, teraz uzgodniłyśmy konkrety, a przy okazji Emilia miała okazję zapoznać się i oswoić nieco z nowym miejscem. Kiedy zostawiałam jądzisiaj rano, nie płakała. Podobno była dzielna prawie cały czas, tylko kiedy pani zmieniała jej pieluchę, dotarło do Małej, że to nie mama, co wywołało łzy. Także kiedy dzieci wychodziły do ogrodu i po powrocie  Emilia była przekonana, że już idzie do domu. No i nie chciała za bardzo jeść.

Za to miała prawdziwego żywego kota do głaskania, rysowała i malowała, bacznie przyglądała się innym dzieciom i jak się bawią.

Zobaczymy jak będzie następnym razem, kiedy pewnie będzie pamiętała, że została tam bez mamy. Ale nie ma co martwić się na zapas. Na wszelki wypadek trzymajcie w czwartek mocno kciuki za Emilię!

A jeśli chodzi o mój powrót do pracy to przebiegł bezboleśnie - jakbym miała tydzień przerwy a nie 15 miesięcy. I bardzo miło wraca się do pracy, kiedy wszyscy witają cię tak serdecznie, bardzo miło...


3 komentarze:

hrabina pisze...

Zatem najlepszego Dla Emilii i powodzenia dla Mamy!


Anka

splocik pisze...

Dawno nie zaglądałam z powodów różnych, a u Ciebie dzieje się jak w kalejdoskopie.

Podziwiałam paradę, karatekę, małą dziewiarkę (urzekły mnie forki Emilii z drutami).
Pospacerowałam po pięknym ogródku, popatrzyłam na zabawy dzieci (Emilia w goglach - cudne ujęcie). Tort super ozdobiony i kto powiedział, że musi być dokładnie (?) - ręczne dzieła mają to do siebie, że nie muszą być idealnie równe.

I ten czas - jak on szybko zleciał, a wydaje się, że to było nie tak dawno.
Życzę, by wszystko poukładało się bezboleśnie ku radości wszystkich :)
Pozdrawiam ciepło.

Motylek pisze...

Hrabina - dziekuje!

Splociku - oj leci ten czas, leci... Odnosze wrazenie, ze STANOWCZO zbyt szybko! Dziekuje za zyczenia - nie chce zapeszyc, ale poki co nie jest zle! No i moze bede miala wiecej cxzasu na odwiedziny na zaprzyjaznionych blogach - hm... wlasnie pisze z pracy...

Motylek