niedziela, 20 października 2013

Kick-a-thon

Wczoraj, w akademii karate, do której uczęszcza Krzyś, miał miejsce doroczny kick-a-thon.
Polega on na tym, że przez godzinę uczniowie, nauczyciele, ochotnicy wykonują różne kopnięcia, a sponsorzy wpłacają na rzecz akademii zdeklarowaną za każde kopnięcie kwotę. Z zebranych pieniędzy są potem fundowane stypendia dla tych dzieci, których rodzice nie są w stanie uiścić co miesięcznej opłaty.

Od kilku tygodni część każdego treningu poświęcano ćwiczeniom do kick-a-thonu, bo takie kopanie przez godzinę to wszak spory wysiłek i bez uprzedniego treningu osiągnięcia byłyby marne.
k
W końcu nadszedł wielki dzień. Krzyś wprawdzie nie miał swojego własnego sponsora, ale za to dostał dorosłego do liczenia wykopów, i wcale to nie był tata, który wybrał się z synem na imprezę (ja zostałam z przeziębioną Emilią w domu). I muszę przyznać, że kiedy chłopaki wrócili do domu i pokazali mi zapisany na kartce wynik Hultajstwa, byłam mocno zaskoczona.

2456

Właśnie 2456 kopnięć wykonał Krzyś w ciągu godziny. Podobno pot lał się z niego strumykami, a jeszcze godzinę po powrocie do domu był czerwoniutki na twarzy. Dzisiaj, natomiast, obudził się z pierwszymi w swoim życiu zakwasami. I stwierdził, że mu się to podoba!

(Tutaj podaję linka do Best Martial Arts Institute na Facebooku. Jeśli ktoś ma ochotę pooglądać zdjęcia. Niebawem z pewnością pojawią się fotki z kick-a-thomu.)

1 komentarz:

hrabina pisze...

Co za wyczyn! Gratuluje wytrzymałości i zacięcia!

Anka