poniedziałek, 7 października 2013

Krzyś

Minął miesiąc od wakacji i ustabilizował nam się nowy rytm życia. Krzyś przywykł do odrabiania lekcji, już nie trzeba tak z nim walczyć aby poświęcił te 5 minut na odrobienie zadania domowego. W tym roku oprócz matematyki, dostaje w poniedziałek pakiet, na odrobienie którego ma czas do piątku. Zazwyczaj oddaje go we wtorek. Miał już też pierwsze dyktando - ani jednego błędu, ale było bardzo proste. Pod względem akademickim, szkoła nadal nie stanowi dla Krzysia żadnego wyzwania, pewnego dnia wręcz stwierdził, że się w szkole nudzi. Ponieważ zbliżał się termin spotkania nauczyciela z rodzicami, na którym nie mogłam być, wybrałam się do pani wychowawczyni w innym terminie. Długo zastanawiałam się, czy powiedzieć jej o tym czy nie, w końcu dobrałam odpowiednio słowa i wyraziłam swoje zatroskanie faktem, że dziecko nudzi się na zajęciach, i że w wyniku tej nudy może zacząć sprawiać kłopoty na lekcjach. Pani stwierdziła, że póki co jest bardzo grzeczny, jako jeden z pierwszych został self-managerem (nagroda za właściwe zachowanie i wywiązywanie się z obowiązków szkolnych, wiążąca się z różnymi przywilejami). Ja odwzajemniłam się stwierdzeniem, że mam nadzieję, że zachowanie mojego dziecka nie ulegnie pogorszeniu bo i tak pani ma ciężką pracę z tak liczną grupą dzieci. Nie chciałam, żeby moja rozmowa wypadła jako krytyka sposobu nauczania, bo obawiam się, że nie przyniosłoby to oczekiwanego przeze mnie efektu, mogłoby natomiast źle odbić się na moim dziecku. Ale chyba poszło dobrze. W dodatku, tego samego dnia po szkole Krzyś pochwalił się, że dostał tego dnia trudniejszy zestaw zadań z matematyki niż reszta dzieci.


Po miesiącu zajęć szkoła otrzymała także zgodę władz oświatowych na zatrudnienie dodatkowego nauczyciela, więc klasa Krzysia będzie nieco mniej przeładowana, choć, niestety, nadal będzie to jakieś 30 dzieci - lepsze to niż 38.

Przynajmniej w szkolnej bibliotece ambicje mojego dziecka zostały zaspokojone - w końcu pozwolono mu wybierać książki oznakowane na pomarańczowo i czerwono,  czyli takie, które mają więcej tekstu a mniej obrazków, i na przeczytanie których trzeba poświęcić 3 godziny a nie 10 minut. Krzyś bardzo zadowolony! Sam znalazł sobie serię, która go bardzo zaciekawiła i w samą porę - zbiegło się w to w czasie z oddaniem ostatniej książki z serii Magic Tree House.

Sześć godzin bycia grzecznym, wykonywania posłusznie poleceń i uważania to wymagające zadanie dla mojego dziecka, który musi odreagować po opuszczeniu murów szkoły - przez godzinę tak wariuje, że niemal widać, jak pozbywa się zapasu nagromadzonej energii. Najczęściej zostajemy więc w ogródku i pozwalam mu się wybiegać i wykrzyczeć, bo i tak nic do niego nie dociera. Jak już dziecko dojdzie do siebie, nawet uszy mu się przetykają i wyostrza się słuch - w każdym razie w końcu słyszy co do niego mówię i nawet właściwie reaguje.


W szkole wszystko w porządku, w związku z tym spokojnie możemy szaleć z zajęciami pozaszkolnymi.

W tym roku zajęcia z pływania są trochę dłuższe, 45 minutowe dwa razy w tygodniu - Krzyś jest już w bardziej zaawansowanej grupie Precompetitive Training. Trzy kwadranse ciągłego pływania to znaczny wysiłek - po pierwszych zajęciach dziecko ledwo dotarło do domu o własnych siłach, ale pewnie z czasem nabierze krzepy.

Karate trzy razy w tygodniu, tyle że tylko raz 90 minut a dwa razy po 45. Też dostają wycisk, ale to dobrze, bo w szkole zajęcia z WF to raptem dwa razy po 30 minut na tydzień. Gdzieś się ten chłopak musi wyżyć i poćwiczyć mięśnie.

W tym roku mamy natomiast więcej religii, bo druga klasa to czas na przygotowanie się do pierwszej komusi świętej. Poza zajęciami w niedzielę (dwa razy w miesiącu), dodatkowa lekcja co środę, na której ma też być obecny rodzic. W naszym przypadku wiąże się to z obecnością Emilii, która przeszkadza wszystkim, ale nie mam jej z kim zostawić. Jakoś przetrwamy ten rok.


3 komentarze:

hrabina pisze...

Wow! Widzę że niezwykle zdolny chłopak Ci rośnie; super. Myślę, że dla nas, rodziców, to ogromna radość, kiedy dzieci nie dośc że dobrze się uczą, to jeszcze lubią to robić.
Gratulacje!
Zestaw zajęć pozalekcyjnych imponujący! Żałuję, że u nas nei ma aż tylu możliwości(za małe miasteczko); chociaż Gosia ani Monika na razie nei przejawiają żadnych chęci na dodarkowe zajęcia.

pozdrawiam
Anka

Krycha pisze...

bardzo lubię czytać jak piszesz o swoich dzieciach bo widzisz nie tylko zalety ale i wady a to teraz u rodziców rzadkie zjawisko.Krzyś jest normalnym chłopcem i tak sobie myślę,że i tak mało"rozrabia"
Pozdrawiam sedecznie Krycha

Motylek pisze...

Hrabina - Nie wiem czy tak niezwykle zdolny, czy przeciętnie, tyle, że dopilnowany. Krzyś chciałby jeszcze więcej robić po szkole (np. w tym roku już nie było gdzie wcisnąć rysunków), ale fizycznie się nie da. Krzyś dopiero rok temu zaczął wykazywać ochotę na uczestniczenie w tego typu zajęciach, wcześniej go niepociągały.

Krycha - Nie wiem jak "ślepym" trzeba być, żeby nie widzieć wad czy złego zachowania swojego dziecka. Zapewniam, że Krzyś potrafi nieźle dać popalić i czasem rogi mu wyrastają, że Boruta by pozazdrościł, ale takimi wybrykami to raczej nie mam ochoty się chwalić...

Motylek