Jadąc pod namiot mocno obawiałam się o spanie Emilii w śpiworze.
Tata kupił jej śliczny różowy, dla małych dziewczynek - i do tego ciepły, dość znanej firmy. Ale czy te zalety przekonają naszą małą Pyzunię do spania w nim? Bo Emilia zazwyczaj preferuje pozycje nie krępujące jej swobody - nawet podczas nocnego odpoczynku! Zaraz po zaśnięciu Kruszynka zagarnia sporą część łóżka:
Po jakimś czasie przewraca się na brzuch, nóżki podciąga pod siebie i wypina kuperek do góry.
Obie pozycje ciężkie do przyjęcia w kokonie śpiwora.
Ułożyłam Emilię na rozpiętym śpiworze, i dopiero kiedy zasnęła, zapięłam oba suwaki, z tym że jeden nie do końca.
Podstęp udał się połowicznie. Po mniej więcej godzinie Emilia zdołała się wykopać ze śpiwora, więc musiałam procedurę powtórzyć. I tak przez całą noc. Może bym tak nie cudowała, ale rączki Małej były zimne jak lód, więc raczej nie było jej za gorąco.
Pierwszej nocy Emilia budziła się 3-4 razy, czyli była to jedna z typowych lepszych nocy. Drugiej nocy budziła nas co godzinę - jak w typową gorszą noc. Spanie pod namiotem nie przeszkadzało jej, poza tym, że z braku ciemnych zasłon, ranek nastał dla niej wcześniej niż w zaciemnionym pokoju i urządziła nam wczesną pobudkę - pierwszego dnia o 5.50, drugiego o 6.40.
Gorzej było ze spaniem w ciągu dnia - Emilia żywiołowo reagowała na odgłosy wydawane przez ptaki - te wszystkie krakania i ćwierkania zdawały się być na wyciągnięcie ręki, dużo bliżej i głośniejsze niż w domu.
Tata kupił jej śliczny różowy, dla małych dziewczynek - i do tego ciepły, dość znanej firmy. Ale czy te zalety przekonają naszą małą Pyzunię do spania w nim? Bo Emilia zazwyczaj preferuje pozycje nie krępujące jej swobody - nawet podczas nocnego odpoczynku! Zaraz po zaśnięciu Kruszynka zagarnia sporą część łóżka:
Po jakimś czasie przewraca się na brzuch, nóżki podciąga pod siebie i wypina kuperek do góry.
Obie pozycje ciężkie do przyjęcia w kokonie śpiwora.
Ułożyłam Emilię na rozpiętym śpiworze, i dopiero kiedy zasnęła, zapięłam oba suwaki, z tym że jeden nie do końca.
Podstęp udał się połowicznie. Po mniej więcej godzinie Emilia zdołała się wykopać ze śpiwora, więc musiałam procedurę powtórzyć. I tak przez całą noc. Może bym tak nie cudowała, ale rączki Małej były zimne jak lód, więc raczej nie było jej za gorąco.
Pierwszej nocy Emilia budziła się 3-4 razy, czyli była to jedna z typowych lepszych nocy. Drugiej nocy budziła nas co godzinę - jak w typową gorszą noc. Spanie pod namiotem nie przeszkadzało jej, poza tym, że z braku ciemnych zasłon, ranek nastał dla niej wcześniej niż w zaciemnionym pokoju i urządziła nam wczesną pobudkę - pierwszego dnia o 5.50, drugiego o 6.40.
Gorzej było ze spaniem w ciągu dnia - Emilia żywiołowo reagowała na odgłosy wydawane przez ptaki - te wszystkie krakania i ćwierkania zdawały się być na wyciągnięcie ręki, dużo bliżej i głośniejsze niż w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz