Krzyś wyrósł ze swojego rowerka już dawno temu, nowego jednak ciągle nie miał, bo w oczach męża wszystkie rowery były albo za duże, albo za małe, albo z jeszcze innych powodów nieodpowiednie. Wyszło mi na to, że jeszcze nie wyprodukowano takiego, który sprostałby wymaganiom męża, więc wzięłam sprawy we własne ręce i rower dziecku kupiłam. Taki, żeby mu wystarczył na przynajmniej trzy lata (nie za mały), droższy, ale za to porządniejszy (nie rozpadnie się od samego patrzenia na niego), w kolorze, który ujdzie i dla dziewczynki - zielonym.
Jazdy bez kółek pomocniczych miał uczyć syna tata. Skończyło się tak, że syn wpadł po pięciu minutach nauki do domu, i ze łzami w oczach oświadczył mi, że na rowerze uczyć się jeździć nie będzie a już na pewno nie z tatą.
I jak zwykle to mama zabrała się za nauczanie. Młodsze dziecko do wózka, starsze na rower i krok po kroku zaczęliśmy przełamywać strach i niechęć po naukach tatusia.
Po tygodniu Krzyś zaczął śmigać na rowerku aż miło patrzeć i nawet stwierdził, że już lubi jeździć na rowerze!
Teraz, codziennie po szkole (o ile nie pada deszcz), Hultajstwo jeździ 10-20 minut.
Kilka dni temu wybrałam się z obojgiem dzieci na dłuższy spacer - Emilia w wózku, Krzyś na rowerze, ja na nogach. Wprawdzie mój mały cyklista nie mógł rozwinąć zawrotnej szybkości, ale za to wykazał się w kwestii bezpiecznego poruszania się po lokalnych dróżkach osiedlowych - byłam z niego bardzo zadowolona. Następnego dnia tata zabrał syna na dłuższą wycieczkę. Dowiedziałam się po powrocie, że było fajnie, ale Krzyś wolałby następnym razem pojechać z mamą - kiepski pedagog z taty, oj kiepski!
Jazdy bez kółek pomocniczych miał uczyć syna tata. Skończyło się tak, że syn wpadł po pięciu minutach nauki do domu, i ze łzami w oczach oświadczył mi, że na rowerze uczyć się jeździć nie będzie a już na pewno nie z tatą.
I jak zwykle to mama zabrała się za nauczanie. Młodsze dziecko do wózka, starsze na rower i krok po kroku zaczęliśmy przełamywać strach i niechęć po naukach tatusia.
Po tygodniu Krzyś zaczął śmigać na rowerku aż miło patrzeć i nawet stwierdził, że już lubi jeździć na rowerze!
Teraz, codziennie po szkole (o ile nie pada deszcz), Hultajstwo jeździ 10-20 minut.
Kilka dni temu wybrałam się z obojgiem dzieci na dłuższy spacer - Emilia w wózku, Krzyś na rowerze, ja na nogach. Wprawdzie mój mały cyklista nie mógł rozwinąć zawrotnej szybkości, ale za to wykazał się w kwestii bezpiecznego poruszania się po lokalnych dróżkach osiedlowych - byłam z niego bardzo zadowolona. Następnego dnia tata zabrał syna na dłuższą wycieczkę. Dowiedziałam się po powrocie, że było fajnie, ale Krzyś wolałby następnym razem pojechać z mamą - kiepski pedagog z taty, oj kiepski!
3 komentarze:
Nie wpisuje komentarzy ale pilnie czytam , co u ciebie nowego słychać, bo to uwielbiam. :D)))
No tak, wiekszośc tatusiów, jakoś nie ma cierpliwości do dzieci.
Nie chcą sobie przypomniec siebie samych , z dzieciństwa. ;)
Fajne masz dzieciaki ;Smyka -Krzysia, psotnika ale pod kontrolą :)
i śliczną kruszynkę - "pyzunię", która by sie od razu zjadło.
Pozdrawiam!..
Ps.No ale mama jest super na 102!!! :D))) PA!
Jula - Nawet nie wiesz jak mi miło, że zaglądasz i czytasz, i że sprawia ci to przyjemność!
Jak tata nie ma cierpliwości, to mama musi się
wykazać - ktoś te dzieci musi wszystkiego nauczyć...
MOtylek
wiesz Motyku, dawno temu , na ostatniej stronie takiego , chyba tobył tygodnik. Pismo kolorowe pt.Przyjaciołka, chyba dla kobiet ;) .Na ostatniej stronie były pzrysyłane pzrez rodziców , zabawnie rozmowy z dzieźmi.Takie perełeczki dzieciaki od zawsze wymyslały. Starszym to potem zanika, ta dziecięca logika .I potem te nazabawniejsze a czytelnicy głosowali , dostawały jakies nagrody. A tu mam taką namiastke tego. Twój Krzysio fantastyczny ! ..a kruszynka też nieźle się zapowiada. :D)))
Pa!
Ps.
Myslę,że pzred świętami z zyczeniami do Ciebie, Was trafię ! ;)
Prześlij komentarz