środa, 2 listopada 2011

A.C. Gilberts Discovey Village (Salem, Oregon)

W czerwcu nasi znajomi wyprowadzili się z Eugene. Smutno nam było, ale cóż na to poradzić - takie życie! Staramy się spotykać przy każdej możlliwej okazji. Znajomi  przyjeżdżają na wszystkie przyjęcia urodzinowe, we wrześniu spotkaliśmy się w Enchanted Forrest, a w ostatnią niedzielę października to my wybraliśmy się do muzeum A.C. Gilberts Discovey Village w Salem, w pobliżu którego mieszkają znajomi - całe nasze polskie kółko spotkało się na terenie muzeum.

A muzeum to jest dość wyjątkowe. W kilku usytuowanych obok siebie domach wiktoriańskich utworzono ekspozycje mające na celu inspirowanie dzieci w każdym wieku do nauki przez zabawę, stymulowanie naturalnej u maluchów ciekawości świata.

Przechodząc z pokoju do pokoju przemieszczaliśmy się w czasie i przestrzeni. Odwiedziliśmy Chiny, Brazylijską dżunglę, podwodne morskie jaskinie i lokalny oregoński zakątek. Popracowaliśmy przez chwilę jako weterynarze, oraz jako rolnicy - tutaj szczególną atrakcją było dojenie krowy:



Nie mniej radości niż dojenie dostarczyła Smykowi jazda na krowie - uwieczniona, ale zdjęcie wyszło nieostre.

Krowa muczała co jakiś czas ku nieopisanej radości dzieci. A z wymion leciała woda...

Pobawiliśmy się w sklep, przenieśliśmy się do świata dinozaurów oraz w krainę pociągów.

Szaloną atrakcję, zarówno dla dorosłych jak i dla dzieci, stanowiła zabawa w puszczanie baniek mydlanych.



Tutaj dwa krótkie filmiki nakręcone w tym pomieszczeniu. Bańki 1. Bańki 2.

Ja z Hultajstwem na dłużej zatrzymaliśmy się w Recollections Room - na specjalnym ekranie pojawia się postać stojącej na środku pokoju osoby a komputerowo przetwarzane dane produkują wspaniałe, kolorowe wizje:











A pomiędzy domami mieści się najwspanialszy plac zabaw, jaki może sobie wyobrazić dziecko:











Spędziliśmy w muzeum całe 5 godzin (tyle, ile otwarte jest w niedzielę) - nie przeszkadzał nam deszcz ani zimno. Już wiemy, że z pewnością tam wrócimy.
I małe, i duże, i dorosłe dzieci bawiły się wyśmienicie...

5 komentarzy:

hrabina pisze...

napiałam komentarz i zniknął:(
wspaniała wyprawa, moje dzieci były równie zadowolone.
Bańki niesamowite, szczególnie te drugie, ogromne! a jakie mocne.


Anka

Aneladgam pisze...

Niesamowite takie podróże, tyle emocji dostarczają, tyle wspomnień się później z nimi wiążę. I to, że bez specjalnego wehikułu można się przemieszczać w czasie i przestrzeni (ale "przeszczeni" też mi się podoba, uwielbiam wyrazy, które można wykorzystać jako hasła w różnych miejscach, bo nikt na nie nie wpadnie), i te atrakcje tak pomyślane, żeby sprawiały frajdę... Zawsze w takich okolicznościach przychodzi mi taka myśl: "że też się komuś chciało!"

pozdrowienia :)

Motylek pisze...

Hrabina - Smyk chciał wracać zaraz po wyjściu...

Aneladgam - ale mi się to "przeszczeni" nie podoba, więc szybciutko poprawiłam - dzięki za zwrócenie uwagi!
Komuś się chciało i to bardzo i szkoda mi tylko, że to jednak trochę daleko od nas...

Motylek

AsicaN pisze...

Ale fajne miejsce :) a Salem to tak gdzie czarownice ?

Motylek pisze...

Asiu - tamto Salem od carownic to w stanie Massachusetts, na wschodzie USA.

Motylek