Sobotę spędziłam w ogródku. Głównie grabiłam liście, a było ich sporo, choć jeszcze nie wszystkie spadły. Przybędzie ich po przymrozkach, ale tych jeszcze u nas nie było, choć robi się coraz chłodniej.
Jak już zgrabiłam liście, zebrałam resztę pomidorków koktajlowych. Miałam zamiar zebrać już wszystkie pomidory, ale coś odwróciło moją uwagę i zapomniałam. Te czerwone przyniosłam do domu, ale sporo zielonych zostało w ogródku. Papryka też. Nic im nie będzie, bo prognoza pogody nie przewiduje drastycznego spadku temperatury.
Rok temu posadziłam drzewko figowe, wczoraj Emilia zjadła pierwszą figę. Jeszcze kilka dni temu było ich kilka na drzewku, ale jakieś zwierzątko musiało się poczęstować, bo sprawdzałam na ziemi i niczego nie znalazłam. Nasza pierwsza figa była podobno przepyszna.
No i jeszcze mamy jagódki Huckelberry na maleńkim, półmetrowym krzaczku. Dość sporo ich, słodziutkie.
Kwitną jeszcze cynie, choć już nie takie ładne jak latem, ale i tak cieszą.
Po suchych letnich miesiącach zakwitł powojnik – kwitł na wiosnę, jak to powojniki mają w zwyczaju, a teraz zakwitł ponownie.
Sezon dobiegł końca, teraz już tylko sprzątanie na grządkach i grabienie liści.
2 komentarze:
Piekny jesienny ogród, u nas przymrozki, pozdrawiam serdecznie.
Twój ogród to jeszcze jesień piękna i pogodna, u nas paskudnie: zimno, mokro (chociaż brakuje deszczu), ponuro.
Prześlij komentarz