poniedziałek, 5 czerwca 2023

Memorial Weekend 2023: Lewis & Clark Discovery Trail

Kiedy zapadła decyzja, że jedziemy do Ecola State Park, zaczęłam się zastanawiać nad wyborem szlaków, które przemierzymy. Jest ich kilka, ale takich dwu lub trzygodzinnych, a skoro już jechaliśmy tyle czasu (3 godziny) w jedną stronę, to nie po to, żeby siedzieć w hotelu czy nawet na plaży – plażę wszak mamy dużo bliżej. 

Zastanawiałam się długo, zanim zdecydowałam się na szlak Lewis & Clark Discovery Trail, ponieważ jest on długi, bardzo długi – 20 kilometrów. 
Po płaskim, do przejścia, ale jak się do tego doda zdobycie 350 metrów i do tego dwa razy, ponieważ najpierw zdobywa się na masyw Tillamook Head i schodzi po jego drugiej stronie, a potem wraca tą samą trasą (znowu najpierw pod górę, a potem w dół), 20 kilometrów taką trasą wygląda już zupełnie inaczej, dużo trudniej. W styczniu 1806 roku kapitan William Clark i innymi członkowie ekspedycji Lewisa i Clarka korzystali z tego szlak handlując z tubylcami zamieszkującymi małą wioską w pobliżu dzisiejszej plaży Cannon Beach. Clark opisał Tillamook Head jako "najbardziej stromą, najgorszą i najwyższą górę, na jaką kiedykolwiek się wspiąłem". Taką opinię wygłosił po rocznej podróży przez Góry Skaliste. Nie byłam pewna czy dam radę, bo że dzieci nie będą miały problemu – co do tego nie miałam żadnych wątpliwości.

Park stanowy Ecola jest położony w północno-zachodniej części stanu Oregon na wybrzeżu Pacyfiku. Przy dobrej pogodzie park oferuje piękne krajobrazy — malownicze wybrzeże z widokiem na Ocean Spokojny oraz góry Kaskadowe. Niestety, poranek nie obdarował nas pogodą do podziwiania widoków. Niska temperatura i zachmurzone niebo okazały się plusem przy forsownym marszu w górę a mieliśmy do zdobycia 350 metrów. 








Wędrowaliśmy sobie podziwiając zmieniający się las, zdobyliśmy szczyt Tillamook Head Peak aż doszliśmy do Hiker's Camp — noclegowni dla osób wędrujących szlakiem Oregon Coast Trail. Baza ma prymitywny charakter i obejmuje trzy małe chatki. 



Każda z tych rustykalnych konstrukcji może pomieścić cztery osoby na drewnianych platformach przypominających łóżka piętrowe. W pobliżu znajduje się wychodek, ale w obozie nie ma wody. Na widok chatek dzieci ożywiły się nieco, wypróbowały prycze – a jakże! 



Tutaj zjedliśmy kanapki, zastanawiając się co dalej. Przebyliśmy dopiero 30% trasy a już byliśmy zmęczeni. 



Przespacerowaliśmy się do punktu widokowego, zrobiliśmy sobie zdjęcie z latarnią morską na oddalonej o dwa kilometry skale, po drodze minęliśmy konstrukcje wojskowe z czasu drugiej wojny światowej – Emilia strasznie chciała dostać się do środka i nawet znalazła otwór, przez który by się wcisnęła, ale udało mi się ją odwieźć od tego pomysłu. 

Postanowiliśmy trzymać się pierwotnego planu i poszliśmy dalej, aż do plaży Indian Beach, tyle że na samą plażę nie schodziliśmy.



Odpoczęliśmy na ławeczce z widokiem na plażę a potem przeszliśmy na szlak Clatsop Loop Trail i zawróciliśmy. Z powrotem szło się nam jakby nieco szybciej, choć znowu najpierw pod górę. Wypogodziło się nieco, więc zrobiliśmy kilka zdjęć. 




Urwiska takie, że kręci się w głowie, ale widoki piękne. 

Krzyśka obtarł but – dobrze, że miałam ze sobą podręczną apteczkę. Na moje bolące kolana nie dało się jednak nic poradzić. Bardzo bolały mnie przy schodzeniu w dół, ale nie miałam wyjścia, zacisnęłam zęby i jakoś się dokulałam do samochodu. Przy wchodzeniu w górę nic mi nie dolegało, tylko przy schodzeniu i to już pod koniec. Emilia była tylko bardzo zmęczona co przejawia się u niej podłym nastrojem, takim, że "bez kija nie podchodź" jak to mawiają. Byliśmy wykończeni, ale daliśmy radę.


To nasza najdłuższa i najtrudniejsza jak dotąd wyprawa. Ostatni raz takie forsowne trasy pokonywałam 30 lat temu, w czasach studenckich.



4 komentarze:

Urszula97 pisze...

Mimo zmęczenia wycieczka cudowna, widoki super.Brawo Wy
Pozdrawiam.

Antonina pisze...

Wycieczka wspaniała. Warto było przejść taką trasę by podziwiać piękne widoki. Zmęczenie dało się we znaki, ale później pamięta się głównie piękno wycieczki i ma się satysfakcję z osiągnięcia.
Chodzenie z kijami bardzo odciąża kolana, szczególnie przy podejściach. Ciężar wówczas częściowo "idzie" w kije i tak odciąża nogi. W moim wieku i przy moich schorzeniach stawów inaczej nie byłabym w stanie chodzić chyżo po górach. Niestety przy zejściach mogę tylko polecić ortezy na kolana. Dość dobrze sprawdzają się ze specjalnej gumy.

splocik pisze...

Super wycieczka, piękne widoki, a jak minie zmęczenie, pozostaną tylko miłe wspomnienia.
Emilka sięga do brody Tobie, a Ty niedługo będziesz sięgać do Brody Krzysztofowi.
Jak te dzieci szybko rosną... :)
Pozdrawiam ciepło.

Motylek pisze...

🥾Urszula - Dziękuję! Tak, wycieczka bardzo udana.
🥾 Antonina - Satysfakcję mamy ogromną, nie tylko ja, ale i Krzysiek, bo dla niego też to nie była łatwizna. Już kilka osób polecało mi kije, więc chyba muszę sobie je sprawić bo latka lec
ą a ja nie mam zamiaru rezygnować z wycieczek. Natomiast nigdy nie słyszałam, że jest coś na wspomaganie kolan. Muszę zgłębić temat bo kolana zawsze były moim najsłabszym punktem i dolegały mi przy zejściach już jak byłam o wiele młodsza.
🥾Splocik - Ano rosną te dzieci, rosną... Przed chwilą bobaski a tu już z góry na mamę patrzą. Na razie tylko Krzysio, ale Emilia też pewnie mnie przerośnie.

Motylek
🦋