niedziela, 25 czerwca 2023

Sezon na czereśnie

Pod koniec maja złapało mnie przeziębienie i nie chciało odpuścić przez miesiąc. Co jakiś czas poprawiało mi się, ale kiedy już cieszyłam się z powrotu do zdrowia choroba rozkładała mnie ponownie na łopatki. Sporo czasu spędziłam na zwolnieniu, bo niby to tylko przeziębienie, ale z tych paskudnych, kiedy ciężko zwlec się z łóżka nawet do toalety. Ponieważ chorowanie zaliczyła też Emilia a pod koniec i Krzysiek, wydaje mi się, że się nawzajem zarażaliśmy i ja po prostu zaliczyłam trzy tury.

Kiedy czułam się lepiej wlokłam się do ogródka bo pomidory czekały na posadzenie ale najpierw trzeba było przygotować grządki i nanieść kompostu. 


Pomidory i papryka posadzone a ja jeszcze trochę kaszlę, ale już niewiele — zasypiam wieczorem bez wspomagania farmakologicznego. 

Koniec czerwca to też sezon na owoce. Tej zimy nie mogłam się zmobilizować by opryskać drzewka więc sądziłam, że czereśni nie będzie, ale nie miałam racji. Wprawdzie w tym roku czereśnie były drobne, ale za to nie ucierpiały od chorób ani szkodników. Nie zjadły ich też ptaki ani wiewiórki, ale podjadały je nieco mrówki.


Najedliśmy się do syta, podzieliliśmy się z innymi i jeszcze zostało na dżemy. Nawet te żółte udały się wspaniale, choć zazwyczaj łatwo ulegają chorobom albo upatrzą je sobie robaczki. 


Rozrosły mi się te dwa drzewka tak bardzo, że nawet z drabiny trudno dosięgnąć owoców. Jedno drzewo już przycięłam. Kilka lat temu kupiłam sobie piłę elektryczną na takim długim kiju specjalnie do tego celu, tylko nie mogłam się zebrać, żeby ją złożyć. Trzeba było samemu założyć łańcuch, napiąć go, podokręcać, wlać specjalny olej. Trzy lata piła czekała i w końcu się doczekała.

Jedno drzewo przycięte a na ten tydzień planuję oporządzić to drugie. Ale jutro z samego rana zbieram porzeczki — i czarne i czerwone. Wzięłam pół dnia urlopu, żeby to zrobić jak jest jeszcze chłodno. Po pracy ta część ogródka jest w pełnym słońcu a zbieranie owoców w trzydziestopniowym upale to żadna przyjemność. 

Na koniec zdjęcie groszku pachnącego. 


Przez lata kupowałam nasiona, wysiewałam, a groszku nie miałam. W zeszłam roku w drodze powrotnej z któregoś wyjazdu, zatrzymaliśmy się przy jakiejś rzeczce, a kiedy dzieci się kąpały, nazbierałam strączków dziko rosnącego przy drodze groszku. Rzuciłam potem na rabatkę, nawet nie przysypałam ziemią, a na wiosnę okazało się, że ani nasion nie zjadły ptaki, ani roślinki nie uschły. Groszek wyrósł pięknie, pnie się po łodyżkach powojnika, podpiera o liście irysów, bo żadnego sztucznego podparcia ode mnie nie otrzymał i widać tak mu pasuje, bo ma się dobrze i kwitnie. Mam nadzieję, że się rozsieje i w przyszłym roku będzie go więcej.

4 komentarze:

Urszula97 pisze...

Co to za chorobska się plączą.Zdrowia życzę, czereśnie piękne, wczoraj dostalam trochę od sąsiadki ale miały yowarzystwo.Pozdrawiam.

Klimaty Agness pisze...

Współczuję choróbska, dobrze, że już minęło i powoli dochodzicie do siebie. Teraz te wisusy strasznie zajadłe i wymęczą i trzymają długo, ciężko z nich wyjść.
Czereśnie wspaniałe, piękne masz odmiany. Moje z tych najwcześniejszych, już skończyły się, chociaż niestety, w tym roku mimo, że drzewo oblepione, to nie było z nich pożytku, przypałętało się choróbsko i gniły na potęgę:/
Pozdrawiam serdecznie, Agness:)

splocik pisze...

Te choróbska czepiają się człowieka bez pytania, ale najważniejsze, że poszły sobie i czujecie się lepiej.
Jednak uważaj, by już nie wróciły.
Czereśnie masz fajne i wyglądają smakowicie.
My pożegnaliśmy i takie ciemne i takie jasne z rumieńcem już parę lat temu, bo pożytku z nich żadnego nie było.
W skupiskach ogrodów działkowych trudno utrzymać warzywa oraz owoce bez chorób i szkodników, chyba że co chwilę na coś się pryska.
Pozdrawiam ciepło.

Motylek pisze...

🍒 Urszula - Bałam się, że i moje czereśnie będą z wkładką, ale nie - ku mojemu zaskoczeniu. Robaczki lubią czereśnie tak samo jak my, albo i bardziej . . .
🍒 Klimaty Agnes - Też tak mi się wydaje, że wyjałowione organizmy są bardziej podatne na wirusy. Jeszcze na trochę kaszel wrócił jak już odtrąbiłam ozdrowienie, ale tylko na chwilę i mam nadzieję, że teraz już na dobre sobie poszedł precz. W minionych latach o ile nie popryskałam to też m i czereśnie gniły, tak od pestki. Ale w tym roku - cud!
🍒 Splocik - U nas już też po czereśniach, a były takie smaczne. Tak, na działeczkach drzewa sąsiadów bliziutko a w grupie ludzi zawsze się znajdzie ktoś, kto sobie odpuści walkę ze szkodnikami i chorobami . z różnych powodów. Z moich sąsiadów nikt nie ma czereśni i dlatego mamy dwa drzewka, żeby się wymieniały pyłkami, podobno tak lepiej owocują.

🦋