Już miałam umościć się wygodnie i odpłynąć w objęcia morfeusza, ale postanowiłam jeszcze skorzystać z toalety. Spłuczka nie działa! Masz ci los!
Telefon na recepcję, pani z obsługi pojawiła się dość szybko, sprawdziła, że nie działa, ściągnęła klapę zbiornika, zrobiła zdjęcie złamanej plastikowej dźwigni, która uwalnia wodę, wysłała zdjęcie do konserwatora, zapewniając, że mimo że to niedziela, konserwator zaraz się pojawi, bo mieszka niedaleko a umowę ma właśnie taką na zawołanie.
Konserwator pojawił się o dziesiątej, usterkę usunął w ciągu pięciu minut.
Ponownie ułożyłam się wygodnie w łóżku i znowu nie dane mi było zasnąć, ponieważ usłyszałam wodę — gdzieś ewidentnie ciekła woda. Wstałam, obolała po wyprawie dokuśtykałam do łazienki a tam już cała podłoga zalana.
Dzwonię na recepcję — nikt nie odbiera. Rzuciłam ręczniki na podłogę, blokując dostęp do pokoju, zakręciłam dopływ wody do toalety, kazałam Krzyśkowi dzwonić na recepcję, a sama tam pobiegłam. Ciekawe jak adrenalina zadziałała jak środek przeciwbólowy i na zmęczenie — momentalnie zapomniałam, że cokolwiek mnie boli, że jestem tak zmęczona i śpiąca.
Kiedy dotarłam na recepcję, konserwator, który jeszcze nie zdążył opuścić hotelu, rozmawiał z Krzyśkiem przez telefon. Wróciliśmy do pokoju. Okazało się, że to zbiornik na wodę cieknie, sama toaleta nie była zatkana, wylewająca się dołem zbiornika woda była czysta. Pan pochwalił mój refleks, że tak szybko odcięłam dopływ wody i użyłam ręczników, żeby woda nie rozlała się na pokój. Doniósł jeszcze całe naręcze ręczników. Wraz z recepcjonistką bardzo przepraszali, że nam się coś takiego przydarzyło i zakłóciło wypoczynek.
Skończyło się na tym, że w środku nocy pakowaliśmy się i przenosiliśmy się do innego pokoju — jedynego wolnego, bo ktoś w ostatniej chwili zrezygnował, w długi weekend wszystkie pokoje były zajęte. Dzieci stwierdziły, że jeszcze im się nie zdarzyło tak szybko spakować. Niestety nowy pokój nie miał balkonu z widokiem na rzekę, ale za to był dwa razy większy, miał kominek na gaz i wannę z wodnym masażem oraz osobno kabinę z natryskiem. Z wanny nie dane nam było skorzystać, bo było już bardzo późno jak się ta heca skończyła, a następnego dnia rano wymeldowywaliśmy się i wracaliśmy do domu. Włączyliśmy sobie za to kominek. Takich przygód na wyjeździe jeszcze nie mieliśmy!
c.d.n
4 komentarze:
Ale przygoda, mam nadzieję że potem nastał głęboki sen.pozdrawiam.
Często tak bywa, że kiedy coś zaplanujemy, to życie weryfikuje dotkliwie nasze plany. Ważne, ze był wolny pokój i spokojnie mogliście doczekać rana. Przygoda na pewno nie jeden raz wróci we wspomnieniach i będziecie sie z niej śmiać.
Pozdrawiam Alina
Nie zawsze wszystkie wypady muszą być zgodne z planami.
Atrakcje nieprzewidziane, najbardziej zapadają w pamięci i po czasie tworzą wesołe wspomnienia. :)
I tu się sprawdza: "Wszystko dobre, co się dobrze kończy".
Pozdrawiam ciepło.
🚽 Urszula - Dzieci spały dobrze, ja nie bardzo . . .
🚽 a-lenka - O tak, już się z niej śmiejemy!
🚽 Splocik - Masz całkowitą rację! Dobrze się skończyło i to się liczy.
🦋
Prześlij komentarz