niedziela, 7 grudnia 2025

Dwie pobliskie górki

Dzisiaj kilka zdjęć z dwóch wycieczek na pobliskie wzniesienia. 

Pierwsza górka, Spencer Butte, jeszcze w listopadzie, z Emilią. Na szczyt prowadzi kilka tras i w przeszłości zaliczyliśmy je wszystkie ale Emilia najbardziej lubi tę najkrótszą ale za to najbardziej wymagającą. Nachylenie spore, więc ja muszę przystawać co i rusz żeby złapać oddech. Emilia, jak górska kozica, pędzi w górę ale coraz lepiej wychodzi jej pamiętanie, że trzeba zaczekać na mamę.

Podczas jednego z takich odpoczynków zrobiłam to zdjęcie:


Na szczycie nie tylko podziwiałyśmy piękną panoramę ale też delektowałyśmy się toruńskimi piernikami, na które natknęłam się w sklepie i zrobiłam spory zapas bo to oferta typowo świąteczna.



Schodziłyśmy inną trasą, nieco dłuższą ale za to mniej stromą, więc szanse na to, że potknę się polecę bez kontroli w dół i zrobię sobie krzywdę, o wiele mniejsze.

Wczoraj zawiozłam Emilię na urodziny do ościennej miejscowości i zamiast wracać do domu a po kilku godzinach jechać znowu 30 kilometrów, żeby ją odebrać, postanowiłam przejść się na pobliską Mt. Pisgah, która była o połowę bliżej.

Trasa dłuższa, ale za to ślicznie wypełniająca czas pomiędzy odstawieniem córki na imprezę i godziną odbioru. 



To moja pierwsza wycieczka, na którą wybrałam się całkiem sama, bez żadnego z dzieci. (Z pominięciem spacerów po dzielnicy.) Mt. Pisgah to miejsce dość popularne i przy każdej pogodzie sporo osób wędruje po licznych szlakach a wczoraj pogoda dopisała nadspodziewanie. 




Wędrowało się bardzo przyjemnie słuchając audiobuka, po świeżo wysypanych żwirem ścieżkach. Przysiadłam też na kilku nowych ławkach. Bardzo udana wycieczka!

Brak komentarzy: