poniedziałek, 25 stycznia 2021

Przebiśniegi bez śniegu

Sarkokoka zaczęła kwitnąć tak jakoś pod koniec grudnia albo na początku stycznia, wydaje mi się, że później niż zazwyczaj.


Krzaczki przed domem przycinałam późnym latem, formując je w miarę regularne sześciany. Zakwitły, ale krótkie gałązki nie prezentują się tak ładnie jak na krzaczku za domem (na zdjęciu), którego nie potraktowałam nożycami ogrodowymi od zeszłej wiosny. Roślina wypuściła długie pędy, które teraz obsypane są intensywnie pachnącymi kwiatuszkami. Przed domem też pachnie jak w perfumerii, w której ktoś rozbił flakon - Sarkokoka ma niesamowicie intensywny zapach wyczwalny w promieniu kilku metrów. I zawsze zakwita jako pierwsza, na długo nawet przed przebiśniegami, o krokusach czy tulipanach  nie wspominając.



Przebiśniegi już się przebiły, przez ziemię i suche liście, bo śniegu tej zimy jeszcze u nas nie było - ku żalowi dzieci. Jeszce w pąkach, jeszcze im dzień lub dwa trzeba by się kielichy nieco mocniej otworzyły. 

Ciemiernik też już powoli pnie się w górę.


 
Wypatrzyłam też już perwsze oznaki, że tulipany i krokusy czują, że nadchodzi ich czas.

Kiedy robiłam zdjęcia, bacznie obserwowała mnie Kicia, co jakiś czas podchodząc i sprawdzając co też mnie tak intryguje i czemu to tyle poświęcam uwagi - zamiast niej. W końcu "zakwitła" na trawniku bardzo niezadowolona, że się nią nie bardzo interesuję.



Jak widać, ciągle jeszcze mam trochę liści do zgrabienia.


3 komentarze:

Maria pisze...

Kocia przepiękna!!! Mojej niestety już nie ma.

Urszula97 pisze...

Wiosna u was idzie,pozdrawiam.

hrabina pisze...

Chyba w końcu poszukam sarkokoki u nas:)

Przebiśniegi już i u Ciebie, i nawet w takim samym stanie pąków jak u mnie. Wcale nie zamierzają się rozchylać. myslę, że u Was i tak szybciej bedzie wiosna.

Kotka cudo!