poniedziałek, 4 listopada 2019

Włóczkobranie

Kilka razy w roku, w szkole Emilii, ma miejsce wyprzedaż Old Gym Sale (w starej sali gimnastycznej, stąd nazwa) Organizuje ją emerytowany nauczyciel pan F, a cały dochód przeznaczony jest na poza dydaktyczne cele dla dwóch szkół podstawowych. Pana F wspomaga dość mocno datkami sklep JoAnn's Fabrics, znana sieć sklepów z tekstyliami, włóczkami i innymi materiałami do uprawiania rękodzieła. JoAnn's jest może głównym, ale nie jedynym źródłem wystawianych na szkolnej wyprzedaży rzeczy.

W czwartek idąc po Emilię do szkoły zauważyłam pana F urzędującego w starej sali gimnastycznej. Wiedziałam że w sobotę będzie kolejna wyprzedaż, a że miałam jeszcze trochę czasu do odebrania Emilii, wstąpiłam do sali by zamienić kilka słów z panem F. Chwilę porozmawialiśmy o tym i o owym, aż w pewnym momencie pan F zaproponował, żebym przyszła na zakupy już w piątek po południu, mimo że wszystkie plakaty głosiły, że impreza odbywa się w sobotę.

Wstąpiłam w drodze z pracy, a przeglądając kartony z rzeczami głównie bożonarodzeniowymi, natknęłam się na pudło z włóczkami. Wprawdzie nie były to jakieś szlachetne wełny lecz najzwyklejsze akryle i trochę bawełny, ale ja nie mam problemu z dzierganiem ze sztucznych włóczek. Uważam, że niektóre wyroby lepiej się sprawdzają jeśli wykonane są z akrylu. (Nie wyobrażam sobie dywanika w łazience z mieszanki jedwabiu z wełną lub swetra dla kilkuletniego dziecka z wełny za kilkanaście dolarów za 50 gramowy motek.)

Wybrałam więc te motki niemal wszystkie, zostawiłam te fikuśne, z których trudno wymyślić coś sensownego. Do włóczek dostałam jeszcze piękny kosz a przy okazji dowiedziałam się, że pan F też dzierga, głównie skarpetki przy oglądaniu telewizji. To, że jego żona szydełkuje, wiedziałam już wcześniej. Sporo z tych włóczek to zapasy żony pana F, która stwierdziła, że za dużo ma włóczki w domu (ja nie miewam tego rodzaju problemów i nigdy nie uważam, żebym miała włóczki za dużo), więc przekazała część na wyprzedaż. Jest też kilka motków tej samej włóczki, są włóczki ze zwrotów, z charakterystyczną banderolą sklepową, kiedy oryginalna ulegnie zniszczeniu. Przygarnęłam, pieczołowicie ułożyłam w koszu a w głowie już się kłębią plany, z czasem będą powstawać projekty.


6 komentarzy:

Urszula97 pisze...

Fajna sprawa. Piękne włóczki nabyłas .

hrabina pisze...

fantastyczne włóczki, cudeńka!!!!


Ja sobie obiecuję, że nie kupuję niczego więcej z włóczek, a potem....i też nie mam problemu, ze za dużo ich w domu. :)

Milla Michonne pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Milla Michonne pisze...

Też wyznaję zasadę, że nie istnieje we Wszechświecie pojęcie zbędnego motka włóczki. No i że oczywiście włóczki nigdy za dużo!
Piękne łupy :) Trochę zazdroszczę ;)

Ulka pisze...

Uwielbiam Twojego bloga :) Genialny jest :0

dinatoja pisze...

Zanowu nadrabiam zaleglosci.
Pan F, dzierga skarpetki przed telewizorem, rozbwilo mnie to, chociaz nie w sensie zlosliwym, bo moj ojciec robil sobie swetry na drutach, rowniez siedzac przed telewizorem.
A wloczki, jak to z wloczkami bywa, one sie do nas usmiechaja i wolaja "wez mie, jestem Ci bardzo potrzebna, popatrz jak jestem sliczna" :-)