piątek, 29 grudnia 2017

Koliberek

Dostałam kiedyś od koleżanki poidełko-karmik dla kolibrów.
Dostałam, zawiesiłam pod okapem domu, kiedy zawartość pojemnika na nektar znikała, dolewałam. Ale do niedawna nie zauważyłam wzmożonego ruchu przy poidełku. Zapewne ptaszki musiały ucztować pod moją nieobecność, bo przecież nektar nie wyparował.

Aż tu nagle grudniowego poranka oko moje zarejestrowało jakiś ruch pod okapem. Akurat jadłam z dziećmi śniadanie. Odsunęłam firankę, ale koliber natychmiast schronił się na dereniu, oddalonym od okna o 3 metry.

Kto wypatrzy kolibra ukrytego wśród gałązek?

Czekaliśmy cierpliwie i nie trwało długo, a ptaszek wrócił do swojego posiłku. Jeszcze kilka razy odlatywał na drzewo, ale za każdym razem powracał.


Potem widzieliśmy go jeszcze raz tego samego dnia i kolejnego.


A pewnego dnia odważył się przylecieć kiedy dzieci bawiły się przed domem. Malizna musiała wiedzieć, że z ich strony nic jej nie grozi. Emilia przybiegła zaaferowana, że koliber... ćwierka!

Rzeczywiście, siedział sobie na dereniu i świergotał - do tej pory jeszcze nie słyszałam kolibra, tak jak i moje dzieci.


Z przyjemnością obserwujemy "naszego" kolibra - karmik wisi przy oknie kuchennym i siedząc przy stole mamy doskonały punkt obserwacyjny.
Często się zdarza, że posiłki jadamy więc razem.

3 komentarze:

hrabina pisze...

Superrrrr! to musi być piękne, móc oglądać osławionego kolibra

splocik pisze...

Masz piękne widoki z koliberkiem w roli głównej.
Czy dobrze go widzę, na środku tuż pod krzyżującymi się gałązkami?

Tobie i Twoim bliskim życzę wszystkiego, co dobre i lepsze w Nowym Roku.
Pozdrawiam ciepło.

Motylek pisze...

Hrabina - dla nas jest to z pewnością niecodzienna atrakcja!

Splociku - Brawo! Bystre oczy wypatrzyły Maleństwo! Dziękuję za życzenia i je odwzajemniam!

Motylek