Z dość sporym opóźnieniem prezentuję ostatni z serii dwunastu projektów dla domu: futryna drzwi z kuchni do pokoju.
Pierwszy problem - dekor, który odpadł wiele lat temu, został położony na lodówce i czekał. Oryginalnie był przyklejony, ale kleju stosownego nie miałam pod ręką, więc został przytwierdzony do ściany zwykłym gwoździem.
Na zdjęciach poniżej puste miejsce z brakującym dekorem (za to z taśmą maskującą tuż przed malowaniem futryny) a obok przytwierdzony i odmalowany na biało dekor.
Kuchnia-pokój to główny szlak komunikacyjny w naszym domu, a futryna z
cierpliwością rzeczy martwych znosi to użytkowanie potulnie tylko coraz
więcej na niej odcisków paluszków oraz materii organicznej i
nieorganicznej niejasnego pochodzenia. Odmalowanie futryny to rzecz
niezbyt skomplikowana, ale zanim do tego doszło, trzeba było ocalić
kawałek historii rodzinnej utrwalony na niej.
Co roku, w okolicy urodzin, najpierw Krzysia, a teraz i Emilii, na futrynie drzwi kuchennych zostaje zaznaczony aktualny wzrost solenizanta/solenizantki. (Zdjęcie poniżej z lewej strony.)
Nie chciałam tych znaczków utracić.
W końcu wykombinowałam jak je przenieść na świeżą warstwę farby: przyczepiłam do futryny kawałek szarego papieru, odwzorowałam kreski, dopisałam daty. Po odmalowaniu futryny zrobiłam to jeszcze raz, tym razem przenosząc kreski z papieru na futrynę. Efekt - na zdjęciu poniżej po prawej stronie. Użyłam markera niezmywalnego, więc można spokojnie futrynę traktować wodą z detergentem w miarę potrzeby.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz