niedziela, 9 lutego 2014

Sople

W piątek wieczorem zaczął padać marznący deszcz. Całkiem spora warstwa lodu pokryła 20 cm śniegu. Rano, kiedy jeszcze niezupełnie się rozwidniło, lód na gałęziach pięknie wyglądał.


Potem znowu padał deszcz, krople zamarzały na gałęziach, pokrywając je coraz grubszą warstwą lodu i coraz bardziej przyginając je do ziemi. 

Wieczorem, niemal centymetrowa warstwa lodu pokrywała wszystkie gałęzie i gałązki. Gałęzie brzozy sąsiadów wygięły się się pod lodem niczym odwrócone U.


Zaczęłam się obawiać o kruche gałęzie naszego derenia - połamią się czy nie? 


Ściekająca  woda szybko zaczęła formować sople - nie tylko na rynnach, dachu i daszkach, ale także na donicach, sznurach do suszenia prania, krzewach, gałęziach, liniach przesyłowych.






Dzieciom deszcz nie przeszkadzał - musieliśmy zaliczyć godzinną taplaninę w deszczu, ale za to górna warstwa śniegu, pokryta warstwą lodu, dostarczyła, zwłaszcza Krzysiowi, niezapomnianych emocji.


Mi ten zmrożony śnieg też dostarczył niezapomnianych emocji - nadwyrężyłam sobie mięśnie (i złamałam miotłę) usuwając warstwę śniegu i lodu z dachu namiotu pełniącego funkcję drewutni. Gdybym tego nie zrobiła, najprawdopodobniej plastik podarłby się i topniejący śnieg zalałby nam całe drewno na opał. No i trzeba by kupić nowy namiot. Spociłam się przy tej robocie jak przy niezłym treningu na siłowni. Mokra byłam cała - pod ubraniem od potu, na zewnątrz od deszczu. 
Mąż, oczywiście, na delegacji. 

Wieczorem wyjrzałam na zewnątrz i oczom moim ukazał się widok magiczny, bajkowy - śliwa, oblodzona cała, skąpana w świetle zewnętrznej lampy sąsiadów skrzyła się niczym wystrojona w tysiące brylantów. Przypominała bardziej żyrandol niż drzewo. Złapałam aparat i usiłowałam to niecodzienne piękno uwiecznić, ale nie bardzo się udało.


To nawet nie namiastka tego, czym cieszyliśmy nasze oczy wczoraj wieczorem, całą trójką, z nosami przy szybie sypialni. 

Skoro już miałam aparat w dłoni, zrobiłam jeszcze zdjęcie sznurów na pranie - sznury sopli ciekawie wyglądały również w nocy.


Dopiero po dziesiątej rano, dzisiaj, temperatura podniosła się ponad zero i zaczęła się odwilż. Zewsząd dochodzą odgłosy ciurkania, kapania, z gałęzi odpadają kawałki lodu, i drzewa zaczynają unosić do góry gałęzie.

Sporo domów, i to w naszej dzielnicy, nie ma prądu - i nie będą mieli aż do poniedziałku. Nam się udało, żadna złamana gałąź nie zerwała trakcji doprowadzającej nam prąd, więc czekamy spokojnie końca tej niemiłej wizyty Pani Zimy w zaciszu domowym.

4 komentarze:

hrabina pisze...

Zdjęcia piękne, ale przeżywać to, doświadczać... to juz inna sprawa.
U nas dziś zaczął padać śnieg!!! a wczoraj włąśnie zamarzający deszcz pokrył nad ranem samochody. na szczęście szybko stopniał.
A ja juz tak liczyłam na wiosnę!

Anka

Motylek pisze...

Hrabina - lepeij oglądać taką zimę na zdjęciach, niż doświadczać na własnej skórze. Mam nadzieję, że zima u Was będzie łagodniejsza.
Byle do wiosny!

Motylek

splocik pisze...

Nie zazdroszczę wiosny pod śniegiem - miałam to rok temu.
Chociaż... zdjęcie cudowne. :)))
Pozdrawiam ciepło.

Motylek pisze...

Splociku - zdjęcia ładne, ale cieszę się, że już po nich!

Pozdrawiam,
Motylek