czwartek, 19 lipca 2012

Teściowa

Kiedy coś wydaje się zbyt piękne, by mogło być możliwe, zazwyczaj JEST zbyt piękne...
Niedawno przyszło mi się o tym boleśnie przekonać.

Od czasu przylotu teściowej, nigdy, ani słowem, nie dała mi znać, że coś jest nie tak, że coś jej nie odpowiada czy nie pasuje. Nawet w tak mało istotnej kwestii jak lody, które wszyscy lubimy, więc często podaję deser - lody z owocami i bitą śmietaną. I mimo, że lodów teściowa nie znosi, pary z gęby nie puściła i jadła, aż przez przypadek dowiedziałam się, że lodów nie lubi i przestałam ją "katować." A nie można było po prostu powiedzieć mi o tym? A piszę o tym bo to mało istotny przykład tego jak do życia podchodzi teściowa a efekty są opłakane.

Ale po kolei.

Dokładnie 4 lipca (pamiętam, bo wszak to tutejsze święto) mąż oświadczył mi, że mama powiedziała mu, że ja tak świetnie sobie ze wszystkim radzę, że już nie potrzebna mi żadna pomoc i ona chciałaby wrócić do domu wcześniej. Ze mną nie raczyła porozmawiać na ten temat, nawet nie zapytała jak się czuję i czy dam sobie radę sama. Nadal byłam mocno obolała po cesarce i na tabletkach przeciwbólowych, a dodatkowo dostałam strasznego odwapnienia organizmu, że palcami u rąk nie mogłam ruszać i miałam problem utrzymać Kruszynkę w rękach. Ale, jak to teściowa stwierdziła do męża, do sklepu na zakupy sama jeżdżę, do parku z dziećmi też, to świetnie sobie radzę! Zauważcie, że teściowa ani nie jeździ samochodem, a w pobliżu sklepu, do którego można by pójść na nogach nie ma, ani nie mówi po angielsku, więc w obu przytoczonych przez nią przykładach mojego radzenia sobie zdana jestem wyłącznie na siebie podczas wyjazdu męża na delegację.

Mąż grzecznie przebukował bilet co kosztowało 380 dolarów, co teściowej nie wzruszyło i nie ma żadnych wyrzutów sumienia, że naraziła nas na dość spore koszty.

Prawdziwa bomba wybuchła trzy dni później, kiedy to kolejny raz za moimi plecami, obsmarowała mnie przed mężem, naopowiadała mu stek bzdur i kłamstw, a to co miało jakikolwiek związek z prawdą, tak poprzekręcała i poodwracała kota ogonem, że rzeczywistość wypaczyła doszczętnie. Kiedy mąż powtórzył mi te jej rewelacje, jakby mnie ktoś zdzielił po głowie. Dostałam szoku i wpadłam w lekką histerię. Potem się nieco uspokoiłam i na spokojnie porozmawiałam z mężem, który na szczęście zna mnie na tyle dobrze, że uwierzył mi a nie swojej mamie. Trochę mi go żal, bo to nie może być miłe kiedy dociera do ciebie, że twoja matka albo jest psychicznie chora, albo do gruntu złą, wredną, złośliwą jędzą.
Zaraz po tym jak usiłowała napuścić na mnie męża (ciekawe co chciała tym osiągnąć) teściowa obraziła się na mnie, zamknęła w swoim pokoju i nie wychodzi z niego, chyba że jak mnie nie ma w domu. Nie odzywa się do mnie wogóle, nawet nie powie "Dzień dobry" rano, palcem nie kiwnie i tylko pije kawę, pali i rozwiązuje krzyżówki. Ponieważ mąż znowu pojechał na delegację (na dwa tygodnie), więc zostałam z dwójką dzieci, w tym z trzy tygodniowym maleństwem sama, nadal obolała po cesarce.
Komentarz chyba zbędny - swoim zachowaniem, bardziej pasującym do trzynastoletniej smarkuli niż do 65-letniej kobiety, wystawiła laurkę sama sobie. Ja jakoś sobie poradziłam, choć pierwszy tydzień był bardzo ciężki - Emilka ciągle jeszcze szalała nocami i jakoś musiałam funkcjonować o czterech godzinach snu. Teraz Mała sypia nieco lepiej - udaje mi się przespać 5-6 godzin w nocy. Ponieważ teściowa wypięła się na mnie, o drzemce w ciągu dnia mogę co najwyżej tylko pomarzyć.

Na początku byłam straszliwie rozżalona, teraz już mi nieco przeszło, a została tylko złość. I nadal nie mogę zrozumieć jak można zachować się tak wrednie. I jeszcze na koniec opiszę wam jedną z wielu sytuacji, które mają ostatnio u nas miejsce, kiedy to nóż mi się w kieszeni otwiera.

Teściowa wyszła do ogródka na papierosa, ja w tym czasie usiłuję podlewać pomidory - na jednej ręce Emilka, w drugiej ręce wąż ogrodowy. Emilka wypręża się i wije, coś jej się nie podoba, ja gimnastykuję się, usiłując nie upuścić dziecka i jakoś podlać te pomidory. Teściowa przygląda nam się przez chwilę, przechodzi obok bez słowa, wchodzi do domu, zamyka się w swoim pokoju.

W końcu zrozumiałam zasadność złośliwości kawałów o teściowej...

22 komentarze:

La vie est belle i ja tez pisze...

No, to ja sie ciesze, ze nie mam tesciowej... Ale moja siostra Hania ma i...jest najlesza "corka" swojej tesciowej! Prawdziwe corki nie maja przebicia..., ale chyba to rzadki przypadek...sama nie wiem!
Serdecznosci
Judith

splocik pisze...

Ręce i nagi opadają, i cisną się na usta same nie do drukowania słowa.
Mogę Ci tylko bardzo współczuć, bo moja Teściowa, choć miała czasami humorki, to jednak była dobrym człowiekiem i nie mogłam na Nią narzekać.
Trzymaj się mocno i wytrzymaj jeszcze tych kilkanaście dni, potem będzie tylko lepiej i spokojniej :)
Pozdrawiam ciepło.

hrabina pisze...

Motylku, tak, jak pisze Splocik - jeszcze chwila i będzie lepiej. Lepiej, bo bez niej w domu. Wiem, jak będzie Ci trudno, bo sama obskakiwałam dom i dwójkę małych dzieci sama, ale dasz radę i podejrzewam, ze dasz sobie radę o wiele lepiej, kiedy będziesz juz sama. Zero złośliwości, brak dziwnych spojrzeń, brak "cięzkiej" atmosfery... wszystko to sprawi, że zmęczenie fizyczne bedzie bardziej znośne.

U mnie była moja mama po porodzie Moniki, ale tylko miesiąc i powiem Ci, że choć to moja mama, to ciężko nam było. Tuż przed porodem miałam z nią takie starcie, że zaczęłam rzucać rzeczami po domu i rozwalać meble(tylko to dało ujście złości, bo inaczej chyba bym ją udusiła, - i nie boję się tego tak ując). Mój mąż myślał, że wyląduję w szpitalu, bo zaraz zacznie się poród. Zatem widzisz, nie tylko teściowa, ale własna rodzicielka też może doprowadzić do pasji.
Wszystko wróciło do normy, kiedy ona była w PL.
Teraz mieszka u mnie siostra - 2,5 roku i też powiem szczerze, jestem zmęczona. Wszystko dlatego, ze rodzina musi być dla siebie,a nie dla innych. A niestety, jesli ktoś już u ciebie mieszka, zważasz na słowa, zachowania... to ogranicza i powoli buduje się troszkę inna atmosfera.
Wszyscy z mojego otoczenia, którzy doświadczyli podobnej sytuacji mówią, że tylko wyjazd pomaga. bo z rodziną dobrze, ale przez chwilę.


Zatem, po tym przydługim plaplaniu, zyczę cierpliwości i wytrwałości na najbliższe dni! trzymaj się dzielnie!!!!




Anka

Robótki Marleny pisze...

Strasznie Ci współczuję, bo miałam podobnie choć nie tak drastycznie jak u Ciebie:) dla mojej teściowej istnieje tylko córka i jej dzieci a ja jestem tylko żoną ukochanego synusia i tylko tym:)
Jak już tyle wytrzymałaś to zniesiesz jeszcze parę dni a potem pełen luz:)
Pozdrawiam, Marlena

Antonina pisze...

Hmmm-tak mi się wydawało, że nie do końca był to dobry pomysł z tą teściową. Kazda z was ma inny styl i sposób zycia. Mozna było przypuszczać, że się "nie spotkacie" we wspólnej egzystencji na codzień.
To dobrze, że teściowa wyjedzie wcześniej - atmosfera się oczyści. Zapewne jesteście już sobą zmęczone. Twoje zycie powoli wróci do normy - przynajmniej odzyskasz spokój psychiczny, a fizycznie odpoczniesz z czasem. Malutka rosnie, będzie tylko lepiej.
Po porodzie byłam 2 tyg. u teściowej - marzyłam żeby znaleźć się w domu, którego wtedy jeszcze nie mielismy (mieszkanie w trakcie remontu), u teściowej było tak sobie, ale kiedy wylądowałam u mamy - to nie mogłam doczekać się przeprowadzki na własne smieci. Najlepiej radzić sobie samemu. -czasem płatna pomoc na parę godzin jest większą wyręką, aniżeli teściowei mamy.

Unknown pisze...

Ja już od 16 lat jestem najgorszą synową... :-)
Dobrze, że Twoja już niedługo pozostanie tylko złym wspomnieniem i pojedzie sobie :-) Za to powiem Ci szczerze, że Twój mąż zdał egzamin na 6 :-)
Głowa do góry.
Pozdrawiam serdecznie.

AsicaN pisze...

brak mi slow normalnie :( jak tak mozna postepowac, a niby dorosla kobieta ! ja tesciow nie mam, nie zyja ... chociaz Krzyska mama tez srednio za mna przepadala :-)

persjanka pisze...

moja tesciowa jest ok ale dzieki bogu nie musialam z nia nigdy mieszkac....wspolczuje i pozdrawiam ania

Anonimowy pisze...

oj biedacwo, ale jak pojedzie to odpoczniesz a ona zostanie tylko złym wspomnieniem. Ja mieszkam z teściową i czasem humorki miewa, ale na szczęście takich nie robi głupot jak Twoja

Ataner pisze...

Motylku! Jak ja cie rozumiem. Ja moja tesciowa goscilam trzy razy ( po szesc miesiecy, kazda wizyta wiadomo dlaczego - bo na tyle dostala wize).
Kurcze, dopiero teraz sobie uswiadomilam, ze ona mieszkala u nas prawie dwa lata, lo matko, jak ja to przezylam, sama nie wiem.
I czwartej wizyty juz nie bedzie - koniec, i kropka!
Ostatnia wizyta przeszla sama siebie,i powiedzialam sobie w zyciu wiecej.
Przyjechala kiedy p.zachorowal( bardzo liczylam na jej pomoc), nie bede opisywala co sobie wymyslila i jak nam zycie chciala urzadzic i rzadzila, oj, rzadzila.
Wiesz, my z p. to juz staruchy jestesmy, a ona jeszcze probowala nas sklocic - to jest chore!

Ja zawsze staralm sie byc wyrozumiala i cierpliwa, ale niestety czasami nie dalo sie - no nie dalo sie i tyle:)
Motylku, odrzuc to wszystko i mysl o sobie, dzieciaszkach pieknyc jakie macie i waszej rodzince.
Az boje sie zapytac, o Smyka - przeciez on to wszystko widzi.




Wspoczuje ci bardzo sytuacji w jakiej sie znalazlas, i czujesz sie niezrecznie, doskonale rozumiem twoje rozterki.
Kurcze, to sa chore sytuacje, taka baba zamiast cieszyc sie, ze jej syn ma rodzine, zone ktora go kocha,synka,a teraz zdrowa coreczke, to franca przyjechala i jeszcze miesza.
Nie daj sie Motylku! Jestes dzielna i poradzisz sobie, wiem - nie jest lekko szczegolnie wtedy, kiedy maz wyjezdza, ale niech ta "baba jaga" juz jedzie straszyc gdzie indziej.

Gdybym mieszkala blizej ciebie, to bym podjechala chociaz te pomidory podlac, buziaki:)
Jestes dzielna:)

Anonimowy pisze...

Sama nie wiem co o tym myslec. Bo w poprzednich postach pisalas, ze odsunelas tesciowa od pomocy (szczegolnie ze wzgledu na Smyka) a teraz mam wrazenie, ze tej pomocy w sumie potrzebujesz. Cos mi sie zdaje, ze obie za duzo nie mowicie, tylko kisicie w sobie zale i animozje. A potem one tak wlasnie wybuchaja. Zaloze sie, ze tesciowa napisala by podobny post jaka Ty jestes niewdzieczna itp generalnie raczej nie ukladalo ci sie od samego poczatku. Juz samo palenie Ciebie wkurzalo. Mysle, ze wyjdzie Wam na zdrowie jej wyjazd. Mimo, ze sie urobisz. Bo i tak jak sama piszesz wolisz sama wszystko robic. Nawet jesli niekiedy obiektywne przyczyny za tym przemawiaja. Bo niestety tak jest zawsze kiedy do pomocy sie ma rodzine a nie obca osobe, ktora (nie zawsze nawet) slucha naszych polecen. Rodzina uwaza, ze ma po czesci prawo do swoich ocen i swojego zdania, i wtedy gotowe konflikty. Byc moze tesciowa, nawet zachowujac sie infantylnie, jest mocna zraniona. Moze jest zolza do kwadratu tak czy siak. Ale w koncu przyleciala tak daleko zeby Wam pomoc,. To chyba 100% zolza nie jest. Poza tym to jest Babcia Smyka. Moze Smykowi do niczego dobre uklady nie sa potrzebne. Ale razcej dziadkowie sa wazna czescie w zyciu dzieci. Moze zacznijcie rozmawiac. Bo czy oczekiwanie od tesciowej pomocy, kiedy podlewalas, nie mowiac jej o tym (wiem, ze moze i czesc by sie rzucila do pomocy. Ale jak zrozumialam odsunelas jej pomoc)- tez nie jest wymaganiem odczytywania Twoich mysli i uczuc? Nie gniewaj sie, ze pisze z innego frontu. Ale zawsze prawda jest gdzies posrodku, jesli nawet sklania sie bardziej w jedna czy druga strone. Pogadajcie wiecej. Same. Jak kobiety. Jak matki. Bo niepotrzebnie rozejdziecie sie w niezgodzie. A Smykowi potrzebna jest babcia.
iwona

Anonimowy pisze...

Motylku Kochany,
jest takie żartobliwe przysłowie:
Wątroba nie mięso, teściowa nie rodzina, :)))
Nie musisz nikogo na siłę kochać, ani Ciebie nie muszą wszyscy uwielbiać.
Zachowaj klasę, wszystko minie....
Bądź dzielna i trzymaj się!
Pozdrawiam, ela

Urszula97 pisze...

Nie tu o teściowe nie chodzi,chociaż moja zmarła mając lat 22 więc jej nie znałam.To jest po prostu zły,egoistyczny ,naburmuszony człowiek,jakaś dzicz z lasu,jak ten mąż z nią wytrzymuje.Trzymaj się juz nie długo.

Motylek pisze...

Dziewczyny - dziekuje Wam za wszystkie serdeczne slowa, za wsparcie - to dla mnie bardzo wazne! Niestety sytuacja nie poprawila sie a pogorszyla, ale musze sie zebrac w sobie, zeby o tym napisac. Radze sobie ak moge - mysle, ze nie najgorzej. Do 18 sierpnia coraz blizej...

Motylek

kasia.eire pisze...

Nie wiem, co ci powiedzieć. To straszne, bo oczywiście człowiek by wolał, zeby kobieta, która również kocha twojego męża była ci życzliwa. Nie jest tak? Trudno. jej strata. Kij jej w oko. Tylko nie rozumiem, dlaczego wnuki jej nie ruszają? A potem, kiedy się zestarzeje, będzie oczekiwać od Ciebie serca? Ja chyba zwariuję z tymi babami starymi (niektórymi oczywiście)

Anonimowy pisze...

...bo do teściowych,to się powinno strzelać,a nie zapraszać na taki gorący okres.Tak twierdzą prawie wszyscy moi znajomi
;)
Dlatego nigdy się nie ożeniłem,żeby nie musieć takowej mieć i proszę,jak młodo wyglądam i w ogóle!
:)))
A skoro taki z niej pożytek,to nie żałuj tej kasy za przebukowanie biletu:za tą kwotę zyskasz to,że zaraza spłynie wcześniej i pies ją drapał!
;)
Jak zawsze cyniczny,ale za to szczery
mrdnst
;)
3maj się!

Motylek pisze...

Kasiu - no wlasnie to mnie dziwi, ze wnuki jej nie ruszaja, ale podobny przypadek widzialam u znajomych, wiec widac niektore tak maja. Moja "byla tesciowa", jak ja okresla maz, nie moze juz ode mnie niczego oczekiwac.

Maruda - nawet nie wiesz jak bardzo sie z toba zgadzam. Niestety maz nie zgodzil sie przebukowac biletu - nie chce, zeby jego mama myslala, ze ja wyrzuca z domu. Ja sie z takim podejsciem nie zgadzam, ale nie bede drzec kotow z mezem.

Motylek

Anonimowy pisze...

Taka złośliwa myśl mnie naszła:
Może odczuwa niechęć do wnuków,bo wnuk=babcia,a babcia=starość,na a starość=coś nie do przełknięcia dla co niektórych kobiet?
Jeśli to jest ten typ"babuni",to w rozmowach,jakie do jej wyjazdu będziecie musiały toczyć przynajmniej co jakiś czas,nawiązuj natrętnie do"upływu lat","spokojnej starości","przemijania"(to ostatnie KONIECZNIE w odniesieniu do urody i kobiecości jako takiej!),rzucaj aluzje,że"...w tym wieku to..."
Jak Kuba Bogu-tak Bóg Kubańczykom,czyli
"Mamuniu-welcome in hell!"
Ulżysz sobie.
:)

PS.Czy ja już kiedyś napomykałem,że wredne ze mnie bydlę?
;)

mrdnst

Motylek pisze...

Maruda - Ty jestes wredny "wybiorczo" - trzeba sobie u Ciebie "zasluzyc"... Jakos nie przypominam sobie, zeby na mnie splynela laska twojego wredziolstwa...
Rada twa cenna, acz niewykonalna - nie odzywamy sie do siebie slowem, tesciowa nadal siedzi w swoim pokoju i wychodzi jedynie pod moja nieobecnosc. Jeszcze tylko 3 tygodnie...

Motylek

Anonimowy pisze...

Czyli mało kto wie,że ona u Ciebie siedzi?
To nad czym Ty się zastanawiasz?
Masz duży ogród.
Zakop.
Nie dowie się nikt!
;)

mrdnst

Motylek pisze...

Maruda - szkoda mojego zachodu - do 18 sierpnia juz blisko!

Motylek

Anonimowy pisze...

Oj,oj uważajcie...bo też będziecie teściowymi.