sobota, 26 lutego 2022

Emilkowe pływanie

Emilia trenuje pływanie od lipca ubiegłego roku. Bardzo lubi trenerki a wśród pływaczek w swoim wieku znalazła kilka dobrych koleżanek. Znajomości te rekompensują jej wszelkie przykrości okołoszkolnego życia towarzyskiego. Niestety dane jej było przeżyć wielkie rozczarowanie, kiedy to pewnego dnia jedna z jej rzekomo dobrych koleżanek wręczyła jej kartkę z wiadomością, że już nie są przyjaciółkami. A ta niby najlepsza przyjaciółka stanęła po stronie tamtej dziewczynki. Było to przykre, bolesne, i trudne doświadczenie dla mojego dziecka, ale chyba każdy z nas kiedyś coś podobnego przeżył. Rozmowami, także z ukochaną panią nauczycielką, udało się nieco tę przykrość załagodzić, "rozcieńczyć", ale niesmak pozostał. Po kilku dniach obie byłe koleżanki stwierdziły, że tylko żartowały, ale relacje pozostały letnie. Bawią się na przerwach, ale już Emilia nie chce się z nimi spotykać poza szkołą. Co jakiś czas wychowawczyni zarządza zmianę miejsc w klasie i ostatnio trafiła się Emilii przesłodka dziewczynka — dobrze im się razem pracuje w parach i bawi na przerwach. 

W lutym, kiedy przez nasze miasto przewalało się kowidowe tsunami, z braku personelu zamknięto kilka pływalni. Ostały się dwa obiekty obsługiwane przez jeszcze zdrowy personel zebrany ze wszystkich placówek — jedna nieduża kryta pływalnie oraz letni obiekt odkryty, normalnie zamykany z końcem listopada. Ponieważ akurat była to końcówka licealnego sezonu pływackiego, wszystkie drużyny, szkolne i pozaszkolne, trenowały na tychże dwóch obiektach. 


Nam się trafiły treningi na odkrytym basenie po drugiej stronie miasta. Treningi dzieci nieco się zazębiały, ale zawsze któreś musiało czekać przed albo po. Zazwyczaj wyruszaliśmy wszyscy, Krzysiek zaczynał wcześniej, a tę godzinę do rozpoczęcia treningu Emilii spędzałyśmy na pobliskim placu zabaw. Pewnego dnia mgła była tak gęsta, że wygłuszała wszelkie odgłosy z oddalonego raptem o kilkanaście metrów basenu — tylko chlor czuć było w powietrzu!


Krzysiek kończył wcześniej a godzinę czekania na siostrę spędzał w dżakuzi z kolegami z drużyny. 

A ja, kiedy obie pociechy były już w wodzie, opatulałam się kocem i dodatkowym szalikiem, odpalałam audiobuka, i robiłam na drutach. 
Ponieważ obiekt jest letni, recepcja nie ma ogrzewania. Pierwszego dnia strasznie zmarzłam, ale potem już wiedziałam jak się przygotować: dwie pary spodni, ciepła czapka, szale, mitenki, koc. Na szczęście sytuacja trwała tylko dwa tygodnie i po tym czasie treningi wróciły na nasz basen — oddalony o 3 minuty jazdy (albo pół godziny na nogach).

2 komentarze:

Trikada pisze...

Dzieci bywają okrutne. A Emilka staje się coraz ładniejsza młodą osóbką.

Jula pisze...

Tak, przeistacza sie w sliczna, wysportowana nastolatke..
No i syn, tez sportowiec - przystojniak jest. :D ))
Gdyby nie koronawirus , to juz bys sie od jego kolezanek nie mogla odpedzic.
;D