środa, 3 czerwca 2020

Żółwie i inne gady

Odkąd zamknięto szkoły, w miejsce śniadań i obiadów serwowanych w szkolnej stołówce, od poniedziałku do piątku przez dwie godziny wydawany jest suchy prowiant - dla każdego dziecka w wieku od dwóch do osiemnastu lat. Wydawany jest przed szkołą, na wolnym powietrzu, wystarczy się zgłosić. Jeździmy więc co rano na rowerach do szkoły. Zażywamy nieco ruchu a dzieci muszą wygrzebać się z łóżek przed południem. Oboje uwielbiają sprawdzać co danego dnia znalazło się w papierowej torebce. Większość zjada mój nastoletni syn, ale słodyczami dzielą się po równo.

W piątek na szkolnym parkingu natknęliśmy się na żółwia. Miał tak ze 40 cm długości i dziarsko maszerował po nagrzanym asfalnie zaprzeczając utartym stereotypom na temat żółwiego tempa. O żółwiu powiedziałam pani wydającej prowiant, która sama pobiegła zwierzaka obejrzeć. Obie zachodziłyśmy w głowę skąd ten żółw wziął się pod szkołą, zdala od jakichkolwiek większych obszarów zieleni. Żółw grzecznie sam wgramolił się do podsawionego kartonu, nie trzeba go było popychać czy podnosić, pani zadzowniła do stosownej instytucji by zgłosiła się po niego, a my wróciliśmy do domu.

Wczoraj dopytałam jak się sprawa z żółwiem zakończyła (w poniedziałek wypadło mi z głowy.) Okazało się, że to nie był gatunek występujący lokalnie a przywieziony z dalsza, najprawdopodobniej trzymany przez kogoś w domu - nielegalnie. Najwyraźniej dał drapaka i dobrze, że go złapaliśmy bo gatunek ten żywi się między innymi naturalnie wystęującymi u nas żółwiami. Wykazuje się także agresją wobec ludzi i mógłby kogoś pokąsać. A tak niewinnie wyglądał! Jak to pozory mogą mylić!

Wczoraj dzieci wypatrzyły w ogródku innego gada, naturalnie występującego w naszych okolicach. Spoczywały obie, jaszczurka i Kicia, w cieniu winogrona, gapiąc się na siebie nawzajem.


To jaszczurka, ale że zoolog ze mnie marny i nie byłam pewna, poszperałam w otchłanii internetu i wyszło mi na to, że okaz, na który natknęliśmy się w ogródku, to  Oregon Alligator Lizard (E. m. scincicauda).

Kiedy podeszliśmy, ja i dzieci, jaszczurka wcale nie zaniepokoiła się naszą bliskością. Dopiero kiedy Emilia spróbowała ją, ku mojemu przerażeniu, pogłaskać, jaszczurka zareagowała.


Wówczas uciekła na drugą stronę winogrona, w maliny. A Kicia - za nią. My też.


Dość szybko namierzyliśmy ją w maliniaku, ale postanowiliśmy już jej więcej nie niepokoić. Kicia ulokowała się w pobliżu.


My przenieśliśmy swe zainteresowanie na właśnie dojrzewające czereśnie.


3 komentarze:

splocik pisze...

No i nadarzyły się ciekawe spotkania pierwszego stopnia. :)))
Żółw to taki kanibal, dobrze, że został złapany i nie zagrozi innym żółwiom.
Pozdrawiam ciepło.

hrabina pisze...

O proszę ile ciekawostek!

Żólw, który uciekł... no nie mogę! Włściciel musiał być niezwykle ospały. A może mu się znudziło posiadanie zwierzaka i go wypuścił... tego nikt już nie dojdzie. Dobrze, że złapany i nie sieje spustoszenia wśród lokalnej fauny.
czereśnie... smak niepowtarzalny... uwielbiam...

Motylek pisze...

Splocik - żółw-kanibal + pierwszorzędne hasło!

Hrabina - A czy jest ktoś kto NIE lubi czereśni?
Za trzymanie tych żółwi podobno jest u nas kara pieniężna!

Motylek