niedziela, 26 kwietnia 2020

Sześć tygodni

Siedzimy w domu już od sześciu tygodni. Od sześciu tygodni dzieci nie chodzą do szkoły a ja pracuję zdalnie, z domu. Pracowałam już tak podczas wakacji w minionych latach ale wówczas co kilka dni chodziłam na parę godzin do biura. Teraz tylko odbieram bądń zostawiam materiały w foyer - po uprzednim uzgodnieniu dnia i godziny. Dalej do budynku nie wolno nam wchodzić.

Dzisiaj takie małe podsumowanie jak te minione sześć tygodni wyglądały jeśli chodzi o dzieci. Piszę o tym dopiero teraz, ponieważ sporo czasu zabrało mi aby zebrać się w sobie emocjonalnie by temat poruszyć.

Tydzeń pierwszy
Nieco sparaliżowani obawami i strachem przed pandemią w zasadzie niewiele robiliśmy. Dzieci nie miały żadnych zajęć szkolnych i pozaszkolnych, ale pilnowałam, żeby ćwiczyły na instrumentach. Emilia codziennie też czytała, wprawdzie niewiele, ale te zalecane 20 minut, oboje nie zostali zwolnieni z obowiązków domowych. Emilia rozwiązywała po dwie strony zadań z matematyki z zeszytu ćwiczeń przyniesionego ze szkoły ostatniego dnia szkoły. Krzysiek dostał od Shihana plik materiałów i testów do zaliczenia - przygotowuje się do egzaminu na fioletowy pas. W pierwszym tygodniu zaliczył chyba dwa. Pogoda dopisała w tym pierwszym tygodniu ale i tak oboje sporo czasu spędzali przed ekranami urządzeń elektronicznych.

Emilia z latawcem w pierszym tygodniu izolacji

Tydzień drugi.
W kalendarzu szkolnym na ten tydzień wypadały ferie wiosenne, tradycyjnie więc, jak co roku, pogoda posuła się. Z czystym sumieniem nawet nie myślałam o żadnych zajęciach akademickich dla dzieci - jak ferie to ferie! Krzysiek zaliczył jednak kolejny test z karate.
Zaniemogliśmy w tym tygodniu - wiadomo jakie myśli chodziły mi po głowie, ale nie spanikowałam i dobrze bo to było tylko wiosenne zaziębienie, które nam przeszło dość szybko. W połowie tygodnia Krzysiek stwierdził, że takie granie cały dzień na PS4 jest nudne. Zabrał się za czytanie, a że biblioteka zamknięta, zostaje nam mój Kindle, który sobie sprezentowałam pod koniec lutego w związku z nadchodzącymi urodzinami. Krzysiek wybrał sobie "The Maze Runner" ("Więzień Labiryntu", James Dashner) i cała seria bardzo mu się spodobała.
Jak Emilia zauważyła że brat czyta na Kindle to z miejsca zażądała by i jej coś wypożyczyć. Od tego czasu ćwiczymy strategiczne planowanie kto kiedy czyta na Kindle by uniknąć niepotrzebnych awantur i pdkradania urządzenia.
W drugim tygodniu skontaktowała się z nami pani od pianina i ruszyły lekcje przez internet.
W drugim mtygodniu skończyłam pierwszy udzierg pandemiczny - sweterek dla Emilii.


Tydzień trzeci.
W kwestii szkoły nadal nic się nie działo. Dzieci czytały na Kindle, Emilia zaliczała kolejne strony zadań z matematyki i ćwiczyła na pianinie, Krzysiek trochę na saksofonie. Zaczęli  wydzwaniać nauczyciele z obu szkół wypytując o zaplecze techniczne w związku z przejściem na nauczanie domowe. Zadzwoniły do mnie też dwie osoby z parafii sprawdzając czy u nas wszystko w porządku - przyznam, że było mi bardzo miło! Koordynatorka z religii przysłała materiały, których nie udało się zrealizować i trzeba przerobić z Emilią w domu - 2 maja Emilia miała przystąpić do pierwszej komunii świętej. Ta sama osoba nagrała i opublikowała na You Tube filmy, jeden dla dzieci młodszych, drugi dla nastolatków.
Z karate zaczęły pojawiać się linki z nagraniami świczeń, które można wykonywać w domu ale Krzysiek nie wykazał nimi żadnego zainteresowania. Zaliczył natomiast kolejny test.

Tydzień czwarty.
Pocztą dotarły materiały dydaktyczne dla dzieci. Z materiałem na pięć dni oboje rozprawili się w ciągu czterech godzin, po dwie godziny w dwa dni. Zaczęłam się martwić o możliwe cofnięcie się w rozwoju ale doszłam do wniosku, że niewiele mogę zrobić bo nie mam siły aby walczyć z dziećmi i pracować - wiadomo, że dzieci byłyzachwycone tym, że nie muszą odrabiać żadnych zadań. Szkoły im brakujwe i to bardzo, ale to dlatego, że brakuje im kolegów.
W czwartym tygodniu Emilia zaczęła grać ze swoją najlepszą koleżanką przez komunikator na moim telefonie. Mam numer do jej mamy, więc ustalamy między sobą dogodny czas, kiedy to obie dziewczynki rozmawiają przez aplikację na telefonach mam grając w tę samą grę na tabletach. Do połowy marca każdego bezdeszczowego dnia po szkole bawiły się na przyszkolnym placu zabaw. Teraz mogą się razem bawić tylko tak. Krzysiek gra w podobny sposób z kolegami ze szkoły i drużyny piłkarskiej. Ponieważ ma mikrofon, nie potrzebuje już telefonu.
Pod koniec czwartego tygodnia odebrałam ze szkoły Chromebook dla Emilii, która nie posiada własnego komputera. Szkolny sprzęt wyposażony jest w programy i aplikacje, które są dziecku potrzebne, w tym te, z których korzystała przed zamknięciem szkół. W piątkowy wieczór odpaliłyśmy sprzęt, Emilia sama wpisała wszystkie loginy i hasła bo zna je z zajęć w szkole, i cały weekend spędziła rozwiązując zadania z matematyki, języka angielskiego oraz ćwicząc pisanie na klawiaturze.
W czwartym tygodniu skończyłam drugi udzierg pandemiczny - sweter dla siebie.

Krzysiek "w szkole" w czwartym tygodniu izolacji


Tydzień piąty.
Zanim nam wypożyczono Chromebooka, zainstalowano na nim zoom - nauczycielka Emilii organizuje dwa lub trzy razy w tygodniu spotkania klasowe. Pierwsze były dość chaotyczne sle teraz jestem pod wrażeniem jak sprawnie pani prowadzi te zajęcia. W piątym tygodniu Emilia nadal z zachwytem sama pracowała na swoim szkolnym Chromebooku i to była jej jedyna nauka bo ze szkoły nadal podsyłali jedynie linki z zajęciami dodatkowymi lub uzupełaniającymi, które Emilii za bardzo nie interesowały. Za to gimnazjum ruszyło z Google Classroom. Nie obyło się bez potknięć ze strony uczniów i nauczycieli, ale komunikacja z nauczycielami jest na medal i wszystko udaje się szybciutko wyprostować, naprawić bądź nadrobić. Z dnia na dzień wszystko funkcjonuje coraz lepiej. Krzyśkowi podoba się, że może zabrać się za naukę o dowolnej porze i nie musi zrywać się z łóżka przed siódmą rano. Musiałam mu jednak wytłumaczyć, że rozwiązywanie zadań we własnym tempie nie oznacza siedzenia po nocy. Nauki ma tak na wypełnienie dnia, ale bez przesady. Nadal pozostaje sporo czasu na granie i czytanie. Oraz na karate ponieważ od piątego tygodnia ruszyły zajęcia z karate z wykorzystaniem aplikacji zoom. Prywatne dojo dziecię moje ma w garażu. Początkowo nie był zachwycony, ale brakowało mu aktywności fizycznej i już się chyba przezwyciężył. Został mu jeszcze jeden test do zaliczenia. Potem już tylko praktyczny ale niektóre elementy trzeba zaliczać w parach, więc nie wiadomo kiedy ten egzamin się odbędzie.
Z religii, w piątym tygodniu izolacji, nagrania na You Tube zostały zastąpione spotkaniami na zoom i to wydaje mi się lepszym rozwązaniem - zawsze to jakaś forma interakcji a nie biernego gapienia się w ekran i słuchania (lub nie) nagrania.

Tydzień szósty.
W końcu i Emilia dostała plan zajęć na cały tydzień. Na każdy dzień dokładnie co ma robić. Plan zamieszczony jest na stronie szkolnej, pokazałam dziecku jak do niego dotrzeć, a że Emilia to dość samodzielne dziecko, sama sobie otwiera stronę i wykonuje zadania, jedno po drugim. Czasem muszę jej pomóc, na przykład ustawić stoper na minutę - jedno z zadań to przeczytać listę wyrazów w ciągu minuty (lub szybciej.) W czwartek Emilia przyszła z płaczem że nie umie narysować lwa. To znalazłyśmy instrukcję obrazkową i narysowała tego lwa. Potem był problem z patyczkami po lodach potrzebnymi do wykonania pacynek. Wysłałam dziecko do ogródka. Dzięki zapędom budowlynym kruków na trawniku leży sporo niewielkich gałązek, które świetnie zastąpiły patyczki do lodów.
W szóstym tygodniu ustabilizowała nam się na dobre rutyna szkolna obojga dzieci. Dodakowo oboje czytają na Kindle, wirtualnie spotykają się z kolegami grając (niestety) w gry na PS4 i tablecie. Niemal codziennie zaliczamy krótką przejażdżkę rowerową. Emilia co tydzień ma lekcję gry na pianinie i robi postępy, Krzysiek 5-6 razy w tygodniu ma karate ale na saksofonie gra dużo mniej. O ile nie pada, spędzamy codziennie trochę czasu w ogródku. Dzieci się bawią a ja zajmuję się roślinami. W tym roku Krzysiek przejął koszenie trawników.
Kończę trzeci udzierg pandemiczny - skarpetki.


5 komentarzy:

Jula pisze...

Super organizacja i super spędzony czas. Nie zmarnowany. Jestem pełna podziwu dla Was. I zabawa i praca , świetnie połączone . Buziaki !...🌞🌷🌸🌻🌹🌾😷💋👍👌

splocik pisze...

Jak jest dobra organizacja ze wszystkich stron, to rozkład dnia daje super efekty.
Widać, że u Ciebie wszystko dobrze zgrało się. Brawo! :)
Pozdrawiam ciepło.

hrabina pisze...

To powiem ci, ze jesteś lepiej zorganizowana niż ja. Ja po prostu wyrzuciłam na luz....
moje dzieci też nie interesują się linkami, które dostają dodatkowo, włączą je i wyłączają. Lekcji online tu u nas nie ma. Tylko moja najstarsza w Polsce ma zajęcia interaktywne online od 9 do 15 lub 16. Ale to zupełnie inny poziom nauczania i inna szkoła, więc nie ma co porównywać.

Podziwiam Cię za to zorganizowanie. Dzieciaki u mnie robią wszystkie zadane rzeczy - raz lepiej, raz gorzej. Średnia zaczęła czytać mangę na tablecie, ale wole zeby czytała już cokolwiek niż nic.
Też czasem myśle, że nasze dzieci cofna się w rozwoju, ale co zrobić...? Moze tak źle nie będzie.

Trzymajcie się ciepło!

Motylek pisze...

Jula, Splocik, Hrabina - no aż tak super zorganizowana to nie jestem. PO prostu wiem, że jak się dzieciom narzuci określone ramy to lepiej funkcjonują. To raczej odruch samoobrony - aby nie zwariować . . .

Hrabina - ja też wiele rzeczy sobie odpuściłam, w końcu nei jestem jakaś super hero tylko zwykły mały żuczek.Jeśli chodzi o edukację dzieci, modlę się o to by podobne epizody nie zaczęły się powtarzać w kolejnych latach. Raz nie ucierpią, ale jak tak zacznie im przepadać 1/3 roku szkolnego co roku to będzie tragedia.

Motylek

hrabina pisze...

Nowłąsnie takich epizodów się boję. U nas też juz do koca roku nie otwieraja szkół. Szok!!! 4 miesiące wakacji. prawie wakacji, bo to co teraz to nie można nazwać szkołą.