wtorek, 20 listopada 2018

Mocno spóźniony wpis Halloween'owy

Pojutrze święto dziękczynienia a ja jeszcze nie napisałam nic o dniu, które w opinii moich dzieci plasuje się w czołówce świąt wszelakich - Halloween.


Jeszcze nie skończyły się wakacje a Emilia już chciała dekorować dom (w środku i na zewnątrz) na Halloween. Twardo postawiłam się i oświadczyłam, że przed końcem września nie ma mowy. I zaczęło się odliczanie.


Pierwszego października ściągnęłam ze stryszku pudło z dekoracjami na Halloween, do tego doszło jeszcze kilka dokupionych na niedawnej wyprzedaży rzeczy, i Emilia poszalała. 


Ponieważ zaopatrzyłam się w przedmioty, które najpierw trzeba samemu pomalować, pospinać, poprzyklejać, dekorowanie domu trochę się rozciągnęło w czasie a Emilia miała dodatkową radochę malując dynie i montując z elementów duszki a potem przyczepiając je do siatki, która ostatecznie zawisła na ścianie.

Na zewnątrz dekoracje wyglądały tak jak rok temu, więc już nie robiłam żadnych zdjęć.

Pogoda sprawiła nam miłą niespodziankę. Zazwyczaj ostatni dzień października jest deszczowy, ponury i zimny a w tym roku było przyjemnie ciepło i sucho.
Nawet nie zabrałam szalika ani rękawiczek kiedy wychodziłam z dziećmi wieczorem z domu!

W godzinę obeszliśmy dwa kwartały, spotykając po drodze sporo znajomych dzieci.



Ładna pogoda sprawiła, że sporo dzieci wędrowało po ulicach w naszej dzielnicy a atmosfera była taka jak w halloweenowych filmach - pierwszy raz doświadczyłam tutaj czegoś takiego i pierwszy raz to wędrowanie z dziećmi od domu do domu w nadziei na uzbieranie całego wiaderka cukierków sprawiło mi przyjemność.

Dodaj napis

Do domu wróciliśmy z dwoma wiaderkami słodyczy.


Dzieci szybciutko powymieniały się - Krzyś zgarnął czekoladki, Emilia lizaki i inne preferowane łakocie (Emilia nie przepada za czekoladkami.) Trochę się pobawiły w układanie w stosiki, według kategorii, według kolorów opakowań, a potem wszystko powędrowało do wiaderek a z czasem do żołądków, nie tylko dzieci.

Właśnie te czekoladki a raczej ich nadmierna konsumpcja, doprowadziły mnie do odkrycia bardzo smutnego faktu - mam uczulenie na czekoladę i o ile nie chcę cierpieć na straszny ból głowy, muszę sobie czekolady odmówić. Jak załapałam możliwe powiązanie między bólem głowy a konkretnie czekoladą, poeksperymentowałam, łudząc się, że to zbieg okoliczności albo, że ból jest reakcją lub symptomem czegoś innego. Niestety, wszystkie eksperymenty cały czas wskazują czekoladę jako winowajcę. I tak oto przyszło mi się pożegnać z moimi ulubionymi łakociami.  
Bye bye Nutello!
Żegnajcie Snickersy i Twixy!

Emilia natychmiast dostrzegła dobrą stronę i pocieszyła mnie:

- Dobrze, że nie możesz jeść czekolady - nie będziesz gruba!

Nie można odmówić dziecku racji w tej kwestii . . .

Zaraz po Halloween zabrałam dzieci do sklepu by wybrali sobie przebranie na rok następny - wszystko było przecenione o 50%. Krzyś wybrał sobie to co widać na zdjęciu obok, Emilia opaskę do włosów z jednym rogiem i ogon, więc może w przyszłym roku będzie jednorożcem. Na razie biega z tym ogonem po domu. Miotła czarownicy stoi w kącie . . .

4 komentarze:

Jula pisze...

Uwielbiam , te radosne oswajanie duchów. Choć w naszej słowiańskiej tradycji , chyba " dziady " , to było zostawienie jadła w drzwiach wejściowych , by uspokoić , strzygi , topielice i inne takie ...
Bo zdenerwowane mogły nieźle narozrabiac.
A to był czas , kiedy otwierały się przejście do zaświatów.
Kk , to zlikwidował u nas i mamy tylko zapalone lampki na grobach , by trafiły z powrotem do zaświatów.
To z tradycji słowiańskich a Kk nadal swoją interpretację. Celtowie a raczej w ich tradycji , zabawa nadaj przednia z duchami i strachami.
U nas to na wesoło dopiero 6 grudnia. 🎅

Motylek pisze...

Jula - ja akurat nie przepadam za tym świętem, ale to głównie z powodu tych wszystkich cukierków. Niech się dzieci przebierają i bawią, ale po co te góry słodyczy?

Motylek

Ataner pisze...

W całej tej zabawie Halloween'wej najfajniejsza jest ta rodość dzieci. Przebieranie, ustrajanie domu i te uzbierane wiadereczka cukierków.
Mam to już za sobą, a przed Tobą jeszcze kilka lat tej fajnej zabawy.

I co? Tak już nigdy czekolady nie zjesz? Komentarz Emilki rozbrajający:)))

Motylek pisze...

Ataner - W Polsce sa zabawy karnawalowe, w stanach - Halloween! Potrzeby dzieci - zaspokojone!
No wychodzi na to, ze juz nie bede jadla czekolady. Chyba ze wraz z posypka z tabletek przeciwbolowych, ale one gorzkie, niesmaczne . . . Poki co nie jem i glowa nie boli.

Motylek