sobota, 7 października 2017

Październikowe pływanie

W październiku, po dwumiesięcznej przerwie, Emilia ponownie zaczęła uczęszczać na lekcje pływania. Tym razem udało mi się upolować miejsce na najbliższym, oddalonym o kilometr, basenie, więc nie musimy jechać przez pół miasta w godzinach szczytu tracąc na dojazd 45 minut. Jesteśmy na basenie w ciągu pięciu minut. Emilia jest zachwycona także z tego powodu, że chodzi na ten sam basen co Krzysiek chodził latem - ma to dla niej ogromne znaczenie.


Zajęcia prowadzi pan (na zdjęciu w dolnym prawym rogu), dzieci przepływają już kilka metrów bez podtrzymywania przez instruktora, a skoki pod koniec lekcji odbywają się w najgłębszej części basenu i ze słupka - wcześniej dzieci skakały w najpłytszej części basenu i tylko z brzegu.

Jakby tych powodów do Emilkowego szczęścia było mało, w październiku Krzyś nie chodzi na karate ani dżudo więc po basenie nie musimy gnać na złamanie karku by go odebrać z dodżo. Mamy czas na dłuuugi prysznic po lekcji.

Za pierwszym razem Emilia namydliła się trzy razy, włącznie z włosami, za drugim, już tylko dwa, ale i tak dobrze, że miałam druty i siedziałam nieopodal i dziergałam bo inaczej chyba bym oszalała czekając aż się dziecko nacieszy tym gorącym prysznicem.

Brak komentarzy: