poniedziałek, 28 listopada 2016

Pejzaż zimowy i chatka z piernika

W szkole Krzyśka co jakiś czas organizowane są wyprzedaże "garażowe", tyle że nie w garażu a w sali gimnastycznej. Jeden z emerytowanych nauczycieli się tym zajmuje a dary dostaje między innymi z dość dużej  sieciówki Jo-Ann Fabric and Craft Store, sklepu, w którym można kupić najróżniejsze materiały robótkowe, od włóczek, poprzez materiały, po koraliki a nawet foremki do ciast i ciasteczek. O lukrach nie wspominając. I farbowanych piórkach, a nawet całych boa - Emilia zawsze usiłuje mnie namówić na zakup takiego boa w kolorze markerowego różu.

Wracając do wyprzedaży na sali gimnastycznej - zasada jest taka, że wypełnia się karton dobrami i zostawia w podziękowaniu "co łaska". Uzyskane fundusze przeznaczone są na zakup książek, które potem dostają uczniowie jako nagrody - Krzysiek, na przykład, dostał w ubiegłym roku za udział w konkursie OBOB.

Moje dzieci uwielbiają te wyprzedaże bo pozwalam im wybrać sobie po kilka rzeczy, których normalnie nie kupiłabym, więc mają radochę.
Tym razem przywlekliśmy do domu dwa worki sztucznego śniegu, kilka kompletów małych choinek do dekorowania makiet np. z kolejkami i wiele innych całkowicie niepotrzebnych rzeczy (ja zaopatrzyłam się m. in. w piękne wstążki do prezentów), a wszystkie je łączył temat - świąteczny.

Pozwoliłam się dzieciom pobawić sztucznym śniegiem - na tarasie.
Wysypałam zawartość worków do miski, a dzieci twórczo wyżyły się komponując zimowy pejzażyk.


Wielce prawdopodobne, że to jedyny śnieg, jaki zobaczą w tym sezonie koło domu.

Niewiele czasu minęło, i dzieci dostały od cioci Krysi domek z piernika do własnoręcznego dekorowania. Domek w zestawie jest już upieczony i poskładany, a nawet przyczepiony do kartonika, tylko trzeba go polukrować i obkleić cukierkami, które też są w zestawie.

Dzieci zabrały się do pracy z powagą i bardzo zgodnie.


Wprawdzie zapowiedziałam, że ja się w ten projekt nie angażuję, ale długo w swym postanowieniu nie wytrzymałam i wkrótce dołączyłam do dzieci. Zabawę mieliśmy przednią. A efekt - słodki:



Emilia natychmiast chciała przystąpić do konsumpcji, ale udało mi się ją przekonać, że może kilka dni odczekamy i nacieszymy się widokiem.

Odczekaliśmy tydzień a potem dzieci miały radochę chatkę rozwalając, trochę zjadły, reszta czeka na miłosierne podniebienie.

I tak jakoś niespodzianie zrobiło się zimowo-świątecznie. Salon opasały światełka choinkowe, na stoliku na tarasie pojawił się sztuczny śnieg, nawet górskie szczyty zaczyna przykrywać puchowa narzuta. To chyba niebawem zaprezentuję świątechne wyroby dziewiarskie. 

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Pokaz koniecznie co tam nowego udziergalas. Ostatnio poszukiwalam czegos do dekoracji stolu na Swieto Dziekczynienia i oczywiscie nie znalazlam juz nic - ani jesiennych lisci, ani malych dyn, same bombki i choinki. Wniosek z tego, ze ostatnia gapa jestem, bo kto to szuka ozdob w tym samym tygodniu, w ktory przypada swieto. Dobrze, ze u Ciebie nastroj juz swiateczno-zimowy nastal. Moze i ja sie nastroje wczesniej.
P

Joanna pisze...

Poziomko - świąteczne udziergi będą w następnym wpisie. Dekoracje na święto dziękczynienia kupowałam pod koniec wakacji. Teraz królują choinki i dekoracje choinkowe a zaraz po nowym roku pojawią się letnie sukienki i kąpielówki!

Motylek

splocik pisze...

Fajna ta chatka i jaka smakowita :)))
Nawet nie zauważyłaś, że skubnęłam kawałeczek, bo zrobiłam to z tej niewidocznej strony. :)))
Święta coraz bliżej, nastrój świąteczny narasta i prace piętrzą się...
Trzeba robótkowo przyspieszyć, by zdążyć na czas, bo za chwilę on przyspieszy, jak to bywa z czasem przed świętami.
Pozdrawiam ciepło.

hrabina pisze...

zimowo, świątecznie... taki to czas. U nas już wiele domów irlandzkich świeci choinkowo.
Te chatki piernikowe to podobnie jak u nas: radość dekorowania, trochę jedzenia, a potem reszta leży.

Joanna pisze...

Splociku - skubnij jeszcze troszkę proszę - piernik słodziutki i sporo go jeszcze zostało.

Hrabina - my jesteśmy właśnie na etapie rozwalonej chatki a jej resztki wypełniają miskę. Dzieciom już przeszła ochota na piernika, więc za kilka dni resztę pewnie wyrzucę do śmieci.

Motylek