wtorek, 26 kwietnia 2016

Energia

Emilię aż roznosi od nadmiaru energii. Wiosenną pogodę oraz wiążące się z cieplejszymi dniami częstsze i dłuższe wizyty na placu zabaw powitała z ogromnym entuzjazmem. Nadal uwielbia wszelkiego rodzaju zjeżdżalnie (im wyższe tym lepiej) ale ostatnio sporo czasu spędza także na huśtawkach.

na zjeżdżalni, kwiecień 2016

W tym przypadku także obowiązuje zasada: im wyżej, tym lepiej. Sama jeszcze nie potrafi się rozhuśtać, więc bujanie napędza siła mięśni mamy.

A kiedy nie jedziemy na plac zabaw, dziecko bawi się w ogródku.
Tej wiosny Emilia opanowała wchodzenie na niższe drzewa. Na dereń przed domem podsadza ją brat, na śliwkę za domem potrafi wdrapać się sama.

na śliwie, kwiecień 2016

Gorzej ze schodzeniem - zazwyczaj ktoś ją musi ściągnąć, bo sama jeszcze nie potrafi.

Ledwie metr wyżej, a jakże poszerzony horyzont! Ogródek sąsiadów widoczny jak na dłoni, z małą sąsiadką możne porozmawiać z zachowaniem kontaktu wzrokowego - to całkiem nie to samo co zerkanie przez szczeliny pomiędzy sztachetami płotu!

Dość często, wychodząc do ogródka, zastaję taki obrazek: Emilia na śliwie, Krzyś na czereśni, syn sąsiadów na jakimś niewidocznym przez płot postumęcie, i tylko sąsiadeczki jedynie nie widać a  słychać.

na czereśni, kwiecień 2016

Rozgadana ta moja Kruszynka - buzia jej się nie zamyka, nawet podczas snu. Ostatnio obudziła mnie w środku nocy krzycząc:

- Ale to moja kredka!

Zdziwiło mnie to, że wołała po polsku, bo od jakiegoś czasu przestawiła się na angielski i ciągle muszę jej przypominać, że ma w domu mówić po polsku.
A kiedy już zastosuje się do mojego żądania, często wychodzą jej niezłe kwiatki:

- Pomokłeś mnie! (Pochlapałeś mnie wodą!)
- Już wyciałam się. (Już się powycierałam.)

Na szczęście nie zawsze aż tak strasznie kaleczy język rodziców.

Odkryłam ostatnio, że Emilia nauczyła się w przedszkolu literować - to, że poznają literki, było wiadome od września. Czekałyśmy pewnego dnia na skrzyżowaniu na zielone światło, a za oknem - bilbord z reklamą. Wszystkie wielkie litery zostały trafnie odszyfrowane. Z małymi dziecko ma jeszcze kłopot - w przedszkolu trzylatki poznawały jedynie wielkie litery. Ponieważ zabawa w literki bardzo się Małej spodobała, rozpisałam jej na tarasie cały alfabet, wielkie litery z małymi, chwilkę poćwiczyłyśmy, i powoli i małe drukowane literki przestają stanowić dla Emilii tajemnicę. 
Okazuje się, że w niektórych miejscach jest bardzo mało napisów. Na przykład w dodżo, zaledwie kilka: EXIT (wyjście), FIRE EXTINGUISHER (gaśnica), DEFIBRILATOR (defibrylator),  KICK-A-THON. Emilię bardzo rozczarowała ta ograniczona ilość literek.

1 komentarz:

Antonina pisze...

Rozwiane włosy, szczęście na buzi. Mała dziewczynka korzysta ze swobody i wiosny. Śliczna jest.