piątek, 27 lutego 2015

Plac zabaw

W drodze z parku do domu zatrzymaliśmy się na niewielkim placu zabaw. Emilia, która w parku była tak zmęczona, że domagała się noszenia, na widok zjeżdżalni natychmiast odzyskała siły i dzieci jeszcze trochę poszalały. W końcu zarządziłam odwrót, ponieważ zerwał się bardzo zimny wiatr, a Emilia nie chciała założyć kurtki ani czapki.

 
 

Spacer w parku oraz szaleństwo na placu zabaw nie naruszyła zbytnio rezerw energii moich dzieci, którym wystarczyło 20 minut w samochodzie, żeby wrócić do pełni sił i szaleć do wieczora.

środa, 25 lutego 2015

Hendricks Park, luty 2015

W niedzielę zabrałam dzieci do Hendricks Park.


Swego czasu często tam bywałam z Krzysiem, który bardzo lubił biegać po alejkach.
I dalej lubi.




Emilia, przez pierwsze pół godziny. dotrzymywała mu kroku, a potem stwierdziła, że chce na rączki. Mogła sobie chcieć... Jest już za ciężka, żeby biegać z nią na rękach pod górkę i z górki - park położony jest na pagórku... Pomarudziła, odpoczęła na ławce i dociągnęła do końca spaceru.



A wybraliśmy się do Hendricks Park, żeby zobaczyć co już kwitnie - bo u nas nadeszła wiosna dość wcześnie w tym roku. Na zdjęciach poniżej można sobie obejrzeć co kwitnie.


 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 


Pod koniec spaceru Krzyś zapytał, czy możemy tam przejeżdżać częściej. Pewnie, że tak! Za jakieś 3-4 tygodnie będzie tam jeszcze bardziej kolorowo!

sobota, 21 lutego 2015

PUR Podkładki

Szukałam czegoś innego na Ravelry, ale przypadkiem, wpadła mi w oko interesująca podkładka pod gorące naczynia w kształcie kwiatka o siedmiu płatkach.
Szybciutko wydrukowałam opis, wyciągnęłam z szafy wszystkie resztki bawełny podobnej grubości i szydełko poszło w ruch. Wyszło mi 6 kolorowych podkładek.


Robiło się je łatwo i szybko. Dodatkowa przyjemność to zabawa kolorami - efekt widać na załączonych zdjęciach.

Opis, mało skomplikowany, po pierwszej sztuce wskoczył do głowy i już nie trzeba było zerkać na wydruk.  Tylko potem nie mogłam znaleźć adresu http, żeby go zalinkować - ale w końcu doszukałam się. (Darmowy opis do pobrania tutaj.) Przy okazji znalazłam opisy wykonania podobnych podkładek, tylko z inną ilością płatków.

Podkładki zrobiłam jeszcze w ubiegłym roku, ale od jakiegoś czasu mam straszne opóźnienie w pokazywaniu ukończonych prac. Jeszcze kilka projektów czeka w kolejce..

Poniżej, poszczególne podkładki - już wszystkie znalazły nowe domy.








czwartek, 19 lutego 2015

Był sobie ząb

Był sobie ząb.
Z wielką dziurą. Tak wielką, że w zasadzie nie było zęba a jedynie plomba.

Zaden dentysta nie dawał szans zębowi - wszyscy twierdzili, że zęba należy jak najszybciej wyrwać bo w każdej chwili może się wdać infekcja.

Ale właścicielka zęba, tchórzliwa wielce, zwlekała z wyrwaniem i odciągała wizytę u chirurga szczękowego latami. Przychodziło jej to tym łatwiej, że ząb nie bolał, infekcji nie było - krótko mówiąc, nic się nie działo.

Aż po ośmiu latach plomba wypadła.

Znak, że trzeba jednak coś z zębem zrobić. Wyrwać chyba - w końcu...

A że była to siódemka, to może połączyć z usunięciem zębów mądrości?
Tyle się słyszy, że należy je wyrwać zaraz jak tylko wyrosną, że same z nimi kłopoty, etc.

Konsultacja u specjalisty, który orzekł, że moje ósemki są zdrowe, funkcjonalne, i że nie ma powodu pozbywać się ich. Ale resztki po tej siódemce - jak najbardziej i to w miarę szybko.

I tak też zrobiłam.

Ale powstało pytanie, co zrobić z luką pomiędzy szóstką a ósemką, luką dość sporą, i jak się okazało, przeszkadzającą w spokojnej konsumpcji.

Implant.

Kosztowny, ale mostek na trzech zębach też. I szkoda tego zdrowego zęba, na którym mostek musiałby się oprzeć.

Więc jednak implant.

Zabieg odbył się we wtorek, a że myśl o tym, że ktoś będzie mi wiercił otwór w szczęce napawała mnie przerażeniem - poprosiłam o pełną narkozę, a nie tylko znieczulenie miejscowe.

Do gabinetu zawiozła mnie koleżanka, która również zajęła się Emilią. Zdziwiłam się wielce, z jaką łatwością Emilia została z ciocią Asią - do tej pory tylko jedna osoba (ciocia Ola) została w pełni zaakceptowana jako osoba, z którą moja córeczka zostanie z radością i bez protestów.

Z relacji cioci Asi wynika, że większość czasu spędziły eksplorując wnętrze budynku, w którym mieści się gabinet, zwłaszcza winda i schody dostarczyły im (oraz postronnym obserwatorom) fantastyczną rozrywkę.

Po zabiegu, mimo moich zapewnień, że sobie poradzę, koleżanka zabrała mi Emilię do siebie na resztę dnia, tak że mogłam spokojnie dochodzić do siebie. Czułam się dobrze tylko zimno mi było.

Wczoraj jeszcze byłam trochę opuchnięta na buzi, ale dzisiaj już jest dobrze.
Za 4 miesiące będę mogła założyć koronkę i luka między zębami zostanie wypełniona.

I znowu będzie ząb. Tyle że porcelanowy.

poniedziałek, 16 lutego 2015

Szczypiorek

Patrząc na to co się dzieje w ogródku, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że wiosna w tym roku zawita do nas wcześniej niż zwykle. Już jest tuż za rogiem i wysyła do nas swoje zielone uśmiechy - szczypiorek już ny tyle duży, że można go ścinać do jajecznicy - taką lubię najbardziej, ze szczypiorkiem.

Zawsze istnieje możliwość, że jeszcze wpadnie do nas na chwilkę zima, ale wygląda na to, że za bardzo spodobało jej się na wschodnim wybrzeżu.

W związku z tym postanowiłam zaryzykować i posiać to i owo: groszek zielony (na niego chyba nigdy nie jest za wcześnie), kalarepę, sałatę i seler.

Przesadziłam też sadzonki czosnku - rozsada sama się wyhodowała z niewykopanych w ubiegłym roku główek. Musiały się zapodziać przy wykopywaniu, i dobrze, bo znowu mogę liczyć na ładny czosnkowy zbiór jesienią.

Chwasty rosną przepięknie, więc i za nie się wzięłam.

A na koniec kilka kolorowych zdjęć tego co kwitnie: kamelia i fioletowe krokusy. Pierwiosnki trochę marne, więc zdjęć nie robiłam. Zaczynają też kwitnąć narcyzy, ale spodobały się Emilii, która pourywała wszystkie główki zanim zdążyłam zrobić zdjęcia - zostawiła tylko nierozwinięte pąki.




sobota, 14 lutego 2015

10 dni bez komputera

Emilia załatwiła mi komputer i trzeba go było oddać do naprawy.

Nabrała z kubeczka wody do ust, kubek odstawiła, przeszła przez pokój i wypluła wodę na klawiaturę laptopa. Szybko starłam, ale trochę wody dostało się do środka i dwa klawisze przestały działać - akurat te dwa potrzebne do wklepania hasła.

Najpierw czekałam, z nadzieją, że jak wyschnie, to się samo naprawi. Płonne nadzieje. Potem był weekend, i dopiero w poniedziałek mogłam zawieźć komputer do naprawy. Okazało się, że trzeba wymienić klawiaturę, a najpierw ją zamówić. Osoba, która zamawia takie rzeczy (szefowa) akurat była chora - kolejna zwłoka. W końcu, po dziesięciu dniach, odzyskałam łączność ze światem.

Tak zupełnie odcięta nie byłam - w pracy też mam komputer z internetem, ale w pracy nie mam czasu na nic poza pracowaniem, więc tylko opublikowałam częściowo przygotowane już wcześniej posty i popłaciłam rachunki.

Najboleśniej brak komputera odczuła sama Emilia bo nie mogła oglądać bajek na uTube.

Krzyś, od jakiegoś czasu bardzo grzeczny i miły, rozbroił mnie propozycją, że odda mi swoje kieszonkowe za luty (10 dolarów), żeby mi troszkę pomóc z kosztami naprawy, które w sumie nie okazały się aż takie wysokie (50 dolarów).

Jak już wcześniej pisałam, Krzyś ostatnio lepiej się zachowuje, więcej czasu spędza z nami aktywnie, bawiąc się na przykład z Emilią, a nie przed ekranem komputera/telewizora.

Tak lepiej smakuje...

A dzieci moje bawią się razem przepięknie, mimo dość sporej różnicy wieku. Nie ważne czy w domu czy w ogródku, w sklepie, poczekalni czy innym miejscu publicznym, nawet bez zabawek potrafią sobie znaleźć jakieś wspólne fascynujące zajęcie. Emilia wpatrzona w Krzysia jak w obrazek, naśladuje każdy jego krok, Krzyś często dumny z tego, czasem poirytowany. Odkąd sam zauważył, że siostra robi to co on, łatwiej mi z nim rozmawiać na temat właściwego zachowania w pewnych sytuacjach. Na przykład dlaczego nie chcę, żeby się bili, nawet jeśli to jest tylko udawanie, albo bitwa na poduszki.

Idziemy rano do szkoły.

Pomoc Krzysia okazuje się nieoceniona zwłaszcza wieczorami, kiedy już dzieci umyte, ale jeszcze nie śpią, a ja też chciałabym wejść pod prysznic. Krzyś ślicznie pilnuje Emilii "czytając" jej książki, czyli albo opowiada jej co jest na obrazkach, albo bawi się z nią w "Proszę mi pokazać..." - zabawa, którą Emilia uwielbia. A ja w tym czasie mogę się umyć, spokojna, że moje młodsze dziecko nie zrobi sobie w tym czasie krzywdy albo czegoś nie zepsuje.

wtorek, 10 lutego 2015

Maluka II

Chyba żadna dziewiarka nie wyjeżdża na wakacje bez robótki. Lecąc do Anglii, ja też zabrałam ze sobą moteczki i druty. Planowałam zrobić chustę Maluka. Założenie było takie: jeśli bratowej spodoba się kolor i wzór, chusta będzie dla niej. Jeśli nie, będzie moja.

Chusta wyszła ładna i została w Anglii.


  • Włóczka: Serendipity Tweed (Brown Sheep), o składzie: 60% bawełnal, 40% wełna, 192m/100 gram. Wyszły  2 motki (200 gram = 384 metry)
  • Schemat: Maluka (autorka Bea Schmidt)
  • Druty: 4 mm




poniedziałek, 9 lutego 2015

Angielskie wakacja: Longleat (Safari - Deer Park)

Deer Park, czyli czyli część Safari z jelonkami, a najatrakcyjniejsze chwile to ich karmienie specjalnie zakupioną karmą (żadnymi kanapkami zwierzątek nie dokarmialiśmy). Piękne zwierzaki dobrze wiedzą, że z samochodu za chwilę wysunie się ręka z karmą - podchodzą bliziutko zapewniając niepowtarzalne emocje nie tylko dzieciom!

Longleat - Safari: Deer Park

Longleat - Safari: Deer Park

Longleat - Safari: Deer Park

Dodaj napisLongleat - Safari: Deer Park

Longleat - Safari: Deer Park

Longleat - Safari: Deer Park

Longleat - Safari: Deer Park

Longleat - Safari: Deer Park

Longleat - Safari: Deer Park

Longleat - Safari: Deer Park

Longleat - Safari: Deer Park