Zawsze istnieje możliwość, że jeszcze wpadnie do nas na chwilkę zima, ale wygląda na to, że za bardzo spodobało jej się na wschodnim wybrzeżu.
W związku z tym postanowiłam zaryzykować i posiać to i owo: groszek zielony (na niego chyba nigdy nie jest za wcześnie), kalarepę, sałatę i seler.
Przesadziłam też sadzonki czosnku - rozsada sama się wyhodowała z niewykopanych w ubiegłym roku główek. Musiały się zapodziać przy wykopywaniu, i dobrze, bo znowu mogę liczyć na ładny czosnkowy zbiór jesienią.
Chwasty rosną przepięknie, więc i za nie się wzięłam.
A na koniec kilka kolorowych zdjęć tego co kwitnie: kamelia i fioletowe krokusy. Pierwiosnki trochę marne, więc zdjęć nie robiłam. Zaczynają też kwitnąć narcyzy, ale spodobały się Emilii, która pourywała wszystkie główki zanim zdążyłam zrobić zdjęcia - zostawiła tylko nierozwinięte pąki.
2 komentarze:
Ja też nie mogę doczekać wiosny ,tylko że u mnie ona będzie gdzieś za miesiąc.Przeczytałam Twojego bloga "z życia...." dobrze ,że znalazłaś sposób na rozładowanie swojego napięcia , pisząc o tym, mąż chyba nie zmieni się.Pozdrawiam Krystyna
Krystyno - Wiosna przyszla do nas w tym roku WYJATKOWO wczesnie - ku mojej ogromnej radosci. Widac natura chce mi wynagrodzic inne zyciowe niedociagniecia...
Po 20 latach bycia razem, a 15 latach jako malzenstwo, zaczyna do mnie docierac, ze maz sie nie zmieni, ale jeszcze jakies resztki nadziei na cud kolacza sie w zakatkach serca...
Motylek
Prześlij komentarz