sobota, 14 lutego 2015

10 dni bez komputera

Emilia załatwiła mi komputer i trzeba go było oddać do naprawy.

Nabrała z kubeczka wody do ust, kubek odstawiła, przeszła przez pokój i wypluła wodę na klawiaturę laptopa. Szybko starłam, ale trochę wody dostało się do środka i dwa klawisze przestały działać - akurat te dwa potrzebne do wklepania hasła.

Najpierw czekałam, z nadzieją, że jak wyschnie, to się samo naprawi. Płonne nadzieje. Potem był weekend, i dopiero w poniedziałek mogłam zawieźć komputer do naprawy. Okazało się, że trzeba wymienić klawiaturę, a najpierw ją zamówić. Osoba, która zamawia takie rzeczy (szefowa) akurat była chora - kolejna zwłoka. W końcu, po dziesięciu dniach, odzyskałam łączność ze światem.

Tak zupełnie odcięta nie byłam - w pracy też mam komputer z internetem, ale w pracy nie mam czasu na nic poza pracowaniem, więc tylko opublikowałam częściowo przygotowane już wcześniej posty i popłaciłam rachunki.

Najboleśniej brak komputera odczuła sama Emilia bo nie mogła oglądać bajek na uTube.

Krzyś, od jakiegoś czasu bardzo grzeczny i miły, rozbroił mnie propozycją, że odda mi swoje kieszonkowe za luty (10 dolarów), żeby mi troszkę pomóc z kosztami naprawy, które w sumie nie okazały się aż takie wysokie (50 dolarów).

Jak już wcześniej pisałam, Krzyś ostatnio lepiej się zachowuje, więcej czasu spędza z nami aktywnie, bawiąc się na przykład z Emilią, a nie przed ekranem komputera/telewizora.

Tak lepiej smakuje...

A dzieci moje bawią się razem przepięknie, mimo dość sporej różnicy wieku. Nie ważne czy w domu czy w ogródku, w sklepie, poczekalni czy innym miejscu publicznym, nawet bez zabawek potrafią sobie znaleźć jakieś wspólne fascynujące zajęcie. Emilia wpatrzona w Krzysia jak w obrazek, naśladuje każdy jego krok, Krzyś często dumny z tego, czasem poirytowany. Odkąd sam zauważył, że siostra robi to co on, łatwiej mi z nim rozmawiać na temat właściwego zachowania w pewnych sytuacjach. Na przykład dlaczego nie chcę, żeby się bili, nawet jeśli to jest tylko udawanie, albo bitwa na poduszki.

Idziemy rano do szkoły.

Pomoc Krzysia okazuje się nieoceniona zwłaszcza wieczorami, kiedy już dzieci umyte, ale jeszcze nie śpią, a ja też chciałabym wejść pod prysznic. Krzyś ślicznie pilnuje Emilii "czytając" jej książki, czyli albo opowiada jej co jest na obrazkach, albo bawi się z nią w "Proszę mi pokazać..." - zabawa, którą Emilia uwielbia. A ja w tym czasie mogę się umyć, spokojna, że moje młodsze dziecko nie zrobi sobie w tym czasie krzywdy albo czegoś nie zepsuje.

2 komentarze:

Poziomka2 pisze...

Kiedyś tak mi się zdarzyło w domu, szybko obruciliśmy laptop do góry nogami i w takiej pozycji nieco ciepłym powietrzem suszarki podsuszyliśmy i dało efekt.Innym razem po rosole ( mój Partner był tak inteligentny wysiadł przycisk 1,2 i z tym też wykrzyknik i małpka :-) , i także skończyło się wymianą klawiatury, 80 zetka - i trzeba było wyskoczyć z kasy.
A syn Ci dorasta i dobrze, akceptuje siostrzyczkę. Natomiast pelerynka i "gumaczki" są przecudne :-)

Motylek pisze...

Poziomko - nie wpadłam na to, żeby odwrócić do góry nogami! Mnie to kosztowało $50 ($25 klawiatura + 25$ robocizna) - mogło być gorzej...

Motylek