W piątek, na tydzień przed Bożym Narodzeniem, wybraliśmy się całą rodziną do przedszkola, a raczej do kościoła Baptystów, przy którym jest przedszkole. Zabrałam ze sobą i kamerę i apart aby uwiecznić pierwszy występ na scenie młodszej latorośli. Emilia, wraz z innymi dziećmi, została pod opieką pań przedszkolanek, my zajęliśmy miejsca w pierwszym rzędzie - sprzęt w gotowości.
17.45 - dzieci zostały wprowadzone na scenę i zajęły swoje miejsca.
Niech nie dziwi widok piżamek - przedstawienie pod tytułem "Christmas in Our Jamies" ("Boże Narodzenie w Piżamkach") wymagało właśnie takich kostiumów.
Nie minęło 20 sekund a zauważyłam, że Emilia ma mocno niewyraźną minę i przeciera rękawem "spocone" oczka.
Zrobiłam jeszcze jedno zdjęcia, po czym odłożyłam aparat i ściągnęłam ze sceny zaryczaną Emilię,- a pozostałe przedszkolaki nieprzerwanie radośnie śpiewały. (Panie przedszkolanki w informacji do rodziców uprzedzały, że takie sytuacje się zdarzają, i żeby pozwolić dziecku przyjść do rodziców a nie torturować kontynuacją pobytu na scenie.)
Pierwszy publiczny występ Emilii na scenie nie trwał zatem nawet minuty, ale samo przedstawienie, oglądane z perspektywy kolan mamusi, podobało się córeczce niezmiernie.
Kilka dni późniejEmilia stwierdziła, że rozpłakała się na scenie bo jej nóżki były zmęczone.
3 komentarze:
Te zdjęcia, szczególnie ostatnie, tak mocno chwytają za serce, choć przecież nie znam osobiście Emilii, to taki smutek poczułam.
Znam z doświadczenia takie momenty, kiedy ta dziecięca radość oczekiwania zamienia się w jednej sekundzie w coś innego, co przerasta małego człowieka. Dobrze, że mama była blisko :)
Wielka szkoda, że się nie udało, ale pierwsze wyjście na scenę ma już za sobą, więc następne będą już lepsze.
Pozdrawiam ciepło.
Hrabina - ach te nasze Maluszki...
Splocik - następne - za rok, Mała będzie o rok starsza i odważniejsza...
Motylek
Prześlij komentarz