Zimowy poranek, bezśnieżny wprawdzie, ale za to dość mroźny jak na nasze warunki (-4 st C). Poranna krzątanina, godzina mniej więcej 7.20, wchodzę do kuchni i uwagę moją zwraca dość nietypowe światło za oknem.
Odsuwam firankę i oto co widzę:
Cudnie kolorowa na jeszcze szarym niebie - tęcza, rozpięta nad dachami domów sąsiadów.
Ale jakim cudem? Przecież nie pada deszcz? Przecież słońce dopiero wschodzi barwiąc niebo po drugiej stronie domu:
Cała rodzina zbiegła się, by podziwiać ten cudowny widok - nawet Emilia wygrzebała się spod puchowej kołdry.
20 minut później zaczął padać drobny grad, 40 minut później - deszcz. Tajemnica rozpłynęła się wraz z kroplami deszczu, wspomnienie zimowej tęczy o poranku - pozostało.
2 komentarze:
Jakie miłe zaskoczenie:) szarość poranka rozświetlona tęczą
Hrabina - i jakim optymizmem napawa na resztę dnia!
Motylek
Prześlij komentarz