poniedziałek, 28 grudnia 2015

Boże Narodzenie w górach

W Boże Narodzenie wybraliśmy się w góry - na śnieg. Celowo nie piszę, że na sanki, bo tradycyjnych sanek nie posiadamy. Mamy za to tak zwane tuby. Podobno najbezpieczniejszy sprzęt do zjeżdzania z górki - mało wywrotny.

U nas śniegu nie ma i nie zapowiada się aby miał spaść - to dość typowe dla tej pory roku w dolinie Willamette. Pada, i owszem, a nawet leje - deszcz.

Półtorej godziny w samochodzie, kilkanaście stopni w dół na termometrze i z jesiennej pluchy przenieśliśmy się w najcudowniejszą zimę.

Salt Creek Falls Snow Park

Rzuciliśmy się na ten śnieg bez pamięci, bo z bliska nie widzieliśmy go od dwóch lat.


 

Śnieg był świeżutki, czyściutki i puszysty. Niestety z powodu tej swojej puszystości, lądował w sporych ilościach na twarzach kiedy tylko tuby zjechały z ledwie przetartej ścieżki w bok na nieubity śnieg. Okazało się,że Emilii to zasypywanie buzi śniegiem bardzo nie odpowiada. Zastrajkowała, zażądała zabrania jej do samochodu i domagała się natychmiastowego powrotu do domu.

Ponieważ Krzysiek bawił się na górce fantastycznie, odwlekałam spełnienie żądania Emilii jak tylko się dało. A dało namówić się Ją na pisanie wyrazów na śniegu, robienie orłów oraz chodzenie po śladach pozostawionych przez innych amatorów ruchu na świeżym powietrzu.

Ale i ta zabawa w końcu znudziła się dziecku i nie dało się bardziej odciągnąć powrotu do domu.

Choć krótko, ale i tak było świetnie.

W drodze na śnieg - za oknem samochodu

A dwa dni później Emilia stwierdziła, że jej się podobało i że chce znowu pojechać na śnieg.

Dobrze, bo podobny wyjazd został już zaplanowany i mam nadzieję, że nic nam go nie pokrzyżuje. (A właśnie dostałam z przedszkola wiadomość, że mają zgłoszone 3 zdiagnozowane przypadki choroby dłoni, stóp i jamy ustnej wśród przedszkolaków - uprasza się zatem Szanownych Czytelników o trzymanie kciuków aby Emilia się nie zaraziła.)

4 komentarze:

O depresji i nie tylko... pisze...

Ale sliiiiczna zima! Taka o jakiej marze! Piekne zdjecia!
Na sankach nie zjezdzalam odkad zlamalam noge uderzajac
wyprostowana noga w plot, gdy zjechalam na sankach z wysokiej gorki.
Mialam wtedy piec lat i juz nie dalam sie ponownie wsadzic na sanki.
Czasami jeszcze teraz mi sie sni, jak uderzam sankami i noga prosto w plot :)

Ja dzisiaj mam za oknem wymarzona zamiec sniezna, ale niestety na betonie
nie bedzie to tak pieknie wygladalo jutro rano jak na Twoich zdjeciach.

Serdeczne pozdrowionka!

hrabina pisze...

Przepiękne zdjęcia! a zabawa musiała być fantastyczna! Ach, aż zatęskniłam za takimi widokami i odrobiną mrozu. U nas zimowa plucha i huragany, ale wiosenne kwiaty już powoli budzą się do życia :)

Anonimowy pisze...

U mnie zaczyna się zimą, bo już jest minusowa temperatura. W nocy nawet do -5st.C. W dzień bliżej 0 i słoneczko. Bardzo zdrowa pogoda. Trzymam kciuki , żeby Emilia się nie zarazila. No i dla Was , pysznej ,kolejnej zabawy na śniegu. Sama bym tak radośnie pobawila się śniegiem. Może jeszcze będzie.
Pa! :D
Jula

summer21 pisze...

wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2016!