Już za dwa tygodnie Emilia skończy półtora roku! Duża dziewczynka a swoją samodzielność i niezależność prezentuje na każdym kroku.
W przedszkolu przestała już płakać, ale nadal nie bardzo chce jeść. Mimo to wydaje mi się, że lubi przedszkole, dzieci, zabawki, panie. W czwartki przychodzi do przedszkola pani z biblioteki i czyta dzieciom książki a równocześnie urządza małe przedstawienie z pacynkami w roli głównej. Ostatnio, zamiast pacynek, przyniosła ukulele i wszystkie dzieci miały okazję pobrzdąkać sobie. Emilia też.
Ponieważ dziecko podrosło już trochę, pożegnaliśmy się z pierwszym fotelikiem samochodowym i przesadziliśmy dziecko do większego. Najpierw była próba generalna w domu, żeby sprawdzić czy dziecku nowy fotelik przypadnie do gustu. Mimo chłopackich kolorów (fotelik jest po starszym bracie) zwłaszcza nowe zapinanie spodobało się Emilii straszliwie - sobotnie popołudnie spędziliśmy zapinając i odpinając pasy, do znudzenia.
Wczoraj zauważyłam też, że Małej przebiły się przez dziąsło dwie prawe trójki - i górna i dolna. Ciekawa jestem czy na wychodzące zęby można zwalić to, że przez miniony tydzień dziecko budziło mnie w nocy co pół godziny, doprowadzając na skraj wyczerpania. Wczoraj padłam popołudniu razem z Małą, i nawet kawa już nie pomagała. Dzisiaj w nocy było w końcu lepiej, więc załapałam parę godzin nieprzerwanego snu, to i ochota na wizytę w świecie wirtualnym się pojawiła.
Na koniec, słów kilka o usiłowaniach Kruszynki w kierunku porozumiewania się werbalnego. Coraz ładniej wychodzi jej imię brata. Nazywa Krzysia "Syś" lub "Dyś", na co Krzyś odpowiada jej żartobliwie, że nie jest dish (po angielsku: danie, naczynie, potrawa). Mała usiłuje też śpiewać piosenkę-alfabet ABC (wychodzi jej to jak "ej ej ej"), zacierając przy tym rączki. Wzięło się to z przedszkola, w którym dzieci myją ręce śpiewając tę właśnie piosenkę - długość piosenki przekłada się na długość mycia rąk.
Emilia lubi skakać, a skacząc woła "dap dap" lub "dam dam", co ma być angielskim jump (skakać), tyle że ta druga wersja brzmi ja dumb czyli "głupi". Za to wyraz nice (ang. miły, ładny) wychodzi jej perfekcyjnie. Miś to "maś" albo "myś", a przykładając telefon do ucha Emilka woła "gilo".
I jeszcze zauważyłam, że nie potrafi powiedzieć swojego imienia w choćby najbardziej zniekształconej formie. Wskazując na siebie mówi po prostu "mama". Tak więc identyfikując członków rodziny brzmi to tak: mama, tata, Syś, mama.
W przedszkolu przestała już płakać, ale nadal nie bardzo chce jeść. Mimo to wydaje mi się, że lubi przedszkole, dzieci, zabawki, panie. W czwartki przychodzi do przedszkola pani z biblioteki i czyta dzieciom książki a równocześnie urządza małe przedstawienie z pacynkami w roli głównej. Ostatnio, zamiast pacynek, przyniosła ukulele i wszystkie dzieci miały okazję pobrzdąkać sobie. Emilia też.
Ponieważ dziecko podrosło już trochę, pożegnaliśmy się z pierwszym fotelikiem samochodowym i przesadziliśmy dziecko do większego. Najpierw była próba generalna w domu, żeby sprawdzić czy dziecku nowy fotelik przypadnie do gustu. Mimo chłopackich kolorów (fotelik jest po starszym bracie) zwłaszcza nowe zapinanie spodobało się Emilii straszliwie - sobotnie popołudnie spędziliśmy zapinając i odpinając pasy, do znudzenia.
Wczoraj zauważyłam też, że Małej przebiły się przez dziąsło dwie prawe trójki - i górna i dolna. Ciekawa jestem czy na wychodzące zęby można zwalić to, że przez miniony tydzień dziecko budziło mnie w nocy co pół godziny, doprowadzając na skraj wyczerpania. Wczoraj padłam popołudniu razem z Małą, i nawet kawa już nie pomagała. Dzisiaj w nocy było w końcu lepiej, więc załapałam parę godzin nieprzerwanego snu, to i ochota na wizytę w świecie wirtualnym się pojawiła.
Na koniec, słów kilka o usiłowaniach Kruszynki w kierunku porozumiewania się werbalnego. Coraz ładniej wychodzi jej imię brata. Nazywa Krzysia "Syś" lub "Dyś", na co Krzyś odpowiada jej żartobliwie, że nie jest dish (po angielsku: danie, naczynie, potrawa). Mała usiłuje też śpiewać piosenkę-alfabet ABC (wychodzi jej to jak "ej ej ej"), zacierając przy tym rączki. Wzięło się to z przedszkola, w którym dzieci myją ręce śpiewając tę właśnie piosenkę - długość piosenki przekłada się na długość mycia rąk.
Emilia lubi skakać, a skacząc woła "dap dap" lub "dam dam", co ma być angielskim jump (skakać), tyle że ta druga wersja brzmi ja dumb czyli "głupi". Za to wyraz nice (ang. miły, ładny) wychodzi jej perfekcyjnie. Miś to "maś" albo "myś", a przykładając telefon do ucha Emilka woła "gilo".
I jeszcze zauważyłam, że nie potrafi powiedzieć swojego imienia w choćby najbardziej zniekształconej formie. Wskazując na siebie mówi po prostu "mama". Tak więc identyfikując członków rodziny brzmi to tak: mama, tata, Syś, mama.
2 komentarze:
rozbrajające sa te pierwsze próby mowy i to miksowanie języków, które juz niedługo zacznie się objawiać w większym stopniu. Uwielbiam to u dzieci
Anka
Hrabina - Ja też to bardzo lubię! A najbardziej jak dziecko wymyśli całkiem swoje określenie nie mające nic wspólnego ani z jednym ani z drugim językiem.
Motylek
Prześlij komentarz