Trasa zaczyna się przy budynku schroniska i to tam zaparkowałam samochód. Dziewczyny kręciły nosami, chciały zostać w schronisku z telefonami komórkowymi. Ponieważ nie zgodziłam się, uprzykrzały wędrówkę jak się dało. Ociągały się, co kilka kroków zatrzymywały się, by odpocząć, wymyślały powody do narzekania. Ale kiedy natknęły się na niestopniały śnieg, cudem odzyskały siły! Po pokonaniu 2/3 trasy pod górę zastrajkowały i oświadczyły, że dalej nie idą.
Strajk na szlaku. Widok na Wizard Island. |
Bardzo zależało mi, żeby wejść na sam szczyt wzniesienia, które zdobyłam 18 lat temu, podczas jednej z pierwszych wycieczek po sprowadzeniu się do Oregonu. Dziewczyny w nosie miały moją podróż sentymentalną i wspomnienia! Ja nie chciałam odpuścić, zwłaszcza że do szczytu było już bardzo blisko, pannice zaparły się jak osiołki.
Krzysiek też chciał zdobyć szczyt więc w końcu zrobiliśmy tak, że on pobiegł na górę sam a my w tym czasie wlokłyśmy się noga za nogą pod górę, wyprzedzane przez wszystkie ślimaki. W drodze powrotnej Krzysiek przejął dziewczyny i razem zeszli na dół. Ja poszłam sama na szczyt, choć nie biegłam jak mój syn.
Widok na Phantom Ship ze szczytu Garfield Peak. |
Z jeziorem za plecami. |
Muszę przyznać, że bardzo miło schodziło mi się w ciszy i spokoju, słuchając szumu wiatru zamiast narzekań.
Pod schroniskiem dziewczyny spotkała przykra niespodzianka – zamiast wyżerki w restauracji dostały kanapki, wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotną. Od zawsze układ jest taki, że do restauracji po takiej wycieczce idziemy jak zostaną zjedzone kanapki i jak Emilia nie uprzykrza innym życia na trasie. Pierwszy warunek mogłabym jeszcze pominąć, bo do domu mieliśmy trzy godziny jazdy samochodem więc kanapki zostałyby zjedzone, ale pannice były tak wredne tego dnia, że nagradzanie ich obiadem w restauracji nie wchodziło w grę. Ciekawe, że nie przyszło im do głowy, że jak będą takie nieuprzejme dla mnie to mogę im się zrewanżować tym samym. Szok! Jak to? Mama niemiła? 11 lat to najwyższy czas by dotarło do przemądrzałych główek przesłanie powiedzenia Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
Pannice obraziły się na amen więc przynajmniej w drodze powrotnej był spokój. Nauczka z tego wyjazdu jest taka, że więcej nie zabieramy koleżanki Emilii na tego typu wyjazd. Nie lubi chodzić, sama przyznała, że wyjazd nie podobał jej się, to niech siedzi w domu. Nie ma sensu uszczęśliwiać innych na siłę.
5 komentarzy:
No i tak to masz, zrob tu komuś dobrze ale to chyba bunt nastolatek , Emilka na swój wiek jest dojrzała a każdemu się zdarza, pozdrawiam.
Świetna wyprawa. :)
Zostań moją Mamą, ja nie będę marudzić. :)))
Tylko jak będziemy chodzić, Ty tam a ja tu?
Emilka chyba za bardzo ulega wpływom koleżanki...
Może z tego wyrośnie, jak przekona się o sile własnego zdania wobec koleżanki.
Pozdrawiam ciepło.
Ależ piękny widok.. Fantastyczna pamiątka sentymentalna..Pięknie wyglądasz..Ja nie wiem czy dałabym radę tak chodzić , jak ty. Ćwiczenia czynią mistrza. Zazdroszczę kondycji.
Fajnie opisałaś tę Wasza cudną wyprawę..piękne widoki:) Pozdrawiam
Wycieczka z pięknymi krajobrazami, warto było zdobywać szczyt. Gratulacje. Takich widoków nie zobaczy się ot tak. A dziewczynki, no cóż tak bywa. Na przyszłość proszę nie zabierać koleżanki, pod wpływem której jest niewątpliwie Emilka.
Prześlij komentarz