Pierwszy tydzień szkoły za nami, tydzień pełen emocji i nieprzewidzianych zdarzeń. Emocji dostarczyło nam liceum, do którego Krzyś chodzi w tym roku na zajęcia z geometrii. Z jakiegoś, do tej pory nie znanego mi powodu, liceum nie skontaktowało się ze mną przed rozpoczęciem roku szkolnego, mimo że powinno było. Dzwoniłam do macierzystej szkoły dziecka, gimnazjum, dopytując się o szczegóły odnośnie tych lekcji i za każdym razem zapewniano mnie, że ktoś z liceum skontaktuje się ze mną. Ale jakoś nikt tego nie robił, i nadal nie znaliśmy żadnych szczegółów - od numeru sali lekcyjnej i nazwiska nauczyciela, po godzinę zajęć.
W końcu pouczono mnie, że dziecko ma się stawić następnego dnia w sekretariacie liceum o ósmej rano. Stawił się punktualnie, dostał plan szkoły z wyrysowaną trasą do sali numer 8. W sali numer 8 nie było żadnych uczniów, ale był jakiś nauczyciel, który poinformował moje dziecko, że nie ma go na liście swoich uczniów, i że w ogóle to on nie uczy geometrii i odesłał go do macierzystej szkoły. I tym to sposobem Krzysiek opuścił pierwsze zajęcia.
Dyrektor gimnazjum wprawdzie zapewnił moje mocno zdenerwowane dziecko, że nic się nie stało, ale też nic nie zrobił. (Latem odeszła ze szkoły stara dyrektorka, dyrektorem został dotychczasowy zastępca.) Dopiero wieczorem, na treningu piłki nożnej, porozmawiałam z mamą kolegi Krzyśka, który też chodzi na geometrię i dowiedziałam się, że ona i owszem, dostała maila od administracji liceum, zapraszającego na spotkanie informacyjno-organizacyjne. Z wiadomości tej poznałam nazwisko nauczycielki geometrii oraz jej adres e-mailowy oraz nazwisko (i e-mail) osoby koordynującej program z ramienia liceum.
Sporo wysiłku kosztowała mnie edycja wiadomości do obu tych osób - wkurzona byłam nieziemsko, ale nie chciałam wykopywać topora wojennego bo przecież moje dziecko będzie uczęszczało do tej szkoły nie tylko na geometrię w tym roku, ale i przez kolejne cztery lata.
Następnego dnia rano, już o 7.30, dostałam odpowiedź od pani z geometrii. Bardzo rzeczową, wyczerpującą, zawierającą wszystkie informacje przekazane uczniom podczas zajęć, które Krzysiek opuścił. Przysłała też notatki z tych zajęć oraz zadanie domowe, a także zaprosiła nas na spotkanie jeszcze tego samego dnia popołudniu. Gimnazjum kończy zajęcia 10 minut przed liceum, obie szkoły są tuż obok siebie, więc spotkałam się z synem pod jego szkołą i przeszliśmy do liceum na spotkanie z panią O.
Pani sprawiła na nas bardzo miłe wrażenie i mam nadzieję, że rok szkolny je potwierdzi i umocni. Dzisiaj Krzysiek zaliczył swoją pierwszą lekcję geometrii - zachwycony. Stwierdził, że to było 1,5 godziny relaksu, i że bardzo łatwe to wszystko. Dobrze, że chociaż na początku materiał wydaje mu się łatwy. Zaraz po powrocie do domu zabrał się za zadanie domowe wprawiając mnie w stan osłupienia. Oby tak dalej!
Dostałam także odpowiedź od administratora liceum, bardzo uprzejmą, zawierającą przeprosiny za zaistniałą sytuację, jednak bez wyjaśnienia przyczyn zaistniałej sytuacji.
4 komentarze:
To faktycznie zgrzyt i nerwy były. Zakodowane w głowie będą. Mam nadzieję , że zły początek to dobry koniec. Czyli , że w liceum Krzyś będzie kontynuował naukę w miłej atmosferze . Buziaki dla Was na odstresowanie !..😘😆
Ale poplątanie z pomieszaniem.Dobrze że się wyjasniło ale nerwów zeżarło.
i to potwierdza, że wszystko dobre, co się dobrze kończy.
Szkoda tylko niepotrzebnych nerwów i dodatkowych działań, by wyjaśnić sytuację.
Minie kilka dni i wszystko pójdzie w zapomnienie.
Pozdrawiam ciepło.
Nie cierpie takich sytuacji, a ostatnio podobnie mielismy z nowa szkola Nadii :)
Prześlij komentarz