Porwałam się z motyką na słońce. Sama, z własnej, i absolutnie nie przymuszonej woli, postanowiłam odnowić taras. Doszłam do wniosku, że jeśli tego nie zrobię w tym roku, nie przetrzyma kolejnej zimy a zastąpienie go nowym to zbyt duży wydatek, i teraz, i w przyszłym roku.
Zdecydowanie źle oszacowałam czas, jaki będzie mi konieczny na to przedsięwzięcie. Myślałam, że zmieszczę się w 3-4 dniach, a jak się okazało, na restaurację tarasu o powierzchni 34 metrów kwadratowych potrzebowałam tych dni aż 9.
Najpierw trzeba było zedrzeć starą farbę. Kiedy się za to zabrałam, w pełni dotarło do mnie w jak tragicznym stanie są deski tarasu.
 |
taras przed renowacją |
Zdzierałam starą farbę dwa dni, ręce bolały, ramiona bolały, spod złuszczonej farby co i raz wyskakiwały spróchniałe fragmenty. Wydłubywałam to próchno, potem wydmuchałam wszystkie resztki - sąsiad pożyczył mi kompresor, więc to akurat poszło w miarę szybko.
Potem dziury łatałam specjalnie do tego przeznaczonym preparatem, którego zabrakło mi dość szybko - 3 razy jechałam do sklepu by go dokupić. Potem to łatanie musiało porządnie wyschnąć, jeszcze tylko wygładzenie, i w końcu można się było zabrać za samo malowanie.
 |
taras po renowacji |
Kupując farbę, nabyłam też zalecany do niej rodzaj wałka ale jak zaczęłam malować to okazało się, że zamiast rozprowadzać farbę, zostawia tylko placki farby - jeszcze się nie spotkałam z czymś takim. Zazwyczaj wałek ślicznie rozprowadza farbę, bez mazów i nierówności, a tu taka przykra niespodzianka!
 |
taras przed renowacją |
W końcu malowałam pędzlem i małym wałkiem z zupełnie innym rodzajem gąbki. Położenie jednej warstwy zajęło mi około ośmiu godzin i musiałam to podzielić na dwa dni bo przecież nie byłam zwolniona z innych obowiązków domowo-służbowych. Od tego ciągłego przykucania dostałam takich potwornych zakwasów jakich jeszcze nie miałam po najbardziej wymagającym treningu. Potem malowałam już jedynie w pozycji siedzącej - producent farby zaleca położenie dwóch warstw, do zaleceń tych zastosowałam się skrupulatnie.
 |
taras po renowacji |
Kolejny dzień zwłoki wymusił pilny projekt w pracy, który musiałam skończyć w określonym terminie, a że podczas wakacji dzieci pracuję głównie z domu, wszystko co niezbędne musiało poczekać.
Nareszcie dokonało się ostatnie pociągnięcie pędzlem, pojemnik z farbą został zamknięty, pędzel spoczął w słoiku z wodą. Przynajmniej jeśli chodzi o ilość potrzebnej farby to obliczeń dokonałam poprawnych i farby jeszcze trochę zostało - ale mam już dla niej przeznaczenie, tylko muszę nieco dojść do siebie po renowacji tarasu.
Z ogólnego efektu jestem bardzo zadowolona. Wizualnie taras prezentuje się pierwsza klasa mam tylko nadzieję, że jakość mojego wykonania też okaże się tak fantastyczna. Czas pokaże.