sobota, 23 września 2017

Kocie łowy

Idzie jesień - widać to po ilości myszy przynoszonych do domu przez Kicię.
Zazwyczaj nie pozwalamy jej wnosić tego co upolowała do środka, ale czasem nie zauważę, jak choćby przedwczoraj, że trzyma w pysku mysz, i uda jej się wnieść zdobycz do salonu. Żeby było zabawniej, mysz jeszcze żyła, i nie wiem czy była sparaliżowana ze strachu, czy Kicia zadbała o to, by mysz nie była w stanie uciec. Kiedy zobaczyłam ruszającą się mysz, przestraszyłam się, że ucieknie między zabawki Emilii, gdzieś za szafę czy inny mebel - no i narobiłam niezłego rabanu. (Jakoś nie uśmiechało mi się czekanie aż mysz zostanie ponownie złapana przez kota albo w pułapkę, a zanim by się to stało, ileż szkód mogłaby narobić! ) Kicia na mnie spojrzała, rezolutnie chwyciła mysz w zęby i ewakuowała się na zewnątrz - drzwi balkonowe były nadal otwarte.

Kicia łapie myszy dość często, ale ich nie je, jedynie chwali się nimi przed nami - zazwyczaj wyrzucam je do kosza, chyba, że Kicia wyniesie mysz w sobie jedynie znane miejsce. (Przeważnie pozostawia je pod jabłonką bądź na wycieraczce. Raz zdarzyło jej się zostawić maleńką myszkę w moim bucie.) Natomiast z ptaszkami ma się sprawa inaczej. Bo ptaszki też stają się łupem Kici, ale te trofea znikają w żołądku zainteresowanej. Żal mi ptaszków, ale kot to jak by nie było zwierzę dzikie i nie ma co walczyć z instynktem. No i jak mam jej wytłumaczyć, że może łapać obrzydliwe myszy a smakowitych ptaszków - nie?

Latem złapała sobie takiego małego szaraczka, przyniosła w swoje ulubione miejsce spożycia (pod jabłonką) i tak długo miauczała, aż oderwałam się od lektury i przyszłam sprawdzić co się dzieje. Nie wystarczyło, że zobaczyłam, musiałam pogłaskać i pochwalić Kicię i dopiero wówczas przestała miauczeć i zabrała się za jedzenie.


Zjadła ptaka niemal całego, wraz z piórami - został tylko łebek!

Teraz, kiedy Kicia zjada zauważalnie mniej jedzenia z puszki już się nie martwię, że coś jej dolega. Już wiem, że tego dnia zapewne sama zadbała o wyżywienie.

1 komentarz:

hrabina pisze...

no i masz rację, że z naturą nie walczysz... tak już jest i będzie czy nam się podoba czy nie. sama tez pamiętam nasze koty, któe zawsze przynosiły myszy do domu :)