piątek, 30 grudnia 2011

Staystyka czytelnicza 2011 (42-54/2011)

W ostatnim kwartale 2011 roku udało mi się przeczytać:

1. Trygve Gulbranssen: Dziedzictwo na Bjorndal
2. Krzysztof Kotowski: Marika
3. Anna Mieszkowska: Dzieci Ireny Sendlerowej
4. Stieg Larsson: The girl who played with fire
5. Louisa Young: My Dear I wanted to Tell You
6. Stieg Larsson: The girl who kicked the hornet’s nest
7. Maurice Leblanc: Zbrodnia w zamku, Tajemnica królowej
8. Markus Zusak: The Book Thief
9. Robert Silverberg: Człowiek w labiryncie
10. Eliza Orzeszkowa: Cham
11.  Izabela Czartoryska: Dyliżansem przez Śląsk – Dziennik podróży do Cieplic w roku 1816
12.  Krystyna Czuba: Są takie kobiety
13.  Becca Fitzpatrick: Silence

Wynik niezbyt imponujący, ale Nowe Życie zwaliło mnie z nóg tak, że przez ponad miesiąc nie  byłam w stanie utrzymać książki w ręce. Opieranie  jej na brzuchu też nie pomagało, bo wzmagało nudności. Poza tym oczy same mi się zamykały około ósmej wieczorem - przeważnie chodziłam spać przed Smykiem. Teraz jest już nieco lepiej, więc znowu czytam trochę więcej, choć o zarwanych nocach nad książką już nie ma mowy.

Kiedy tak leżałam nękana skutkami ubocznymi stanu błogosławionego (mąż zastanawia się co za perfidny złośliwiec ukuł taki termin), wysłuchałam jednego audiobuka: "Hiszpańskie oczy" Marii Nurowskiej. Więcej nie dałam rady - nawet słuchanie mnie męczyło.

A jak już tak narzekam i narzekam, to jeszcze dodam, że niestety pod choinką nie znalazłam żadnej książki dla siebie (Smyk dostał trzy) a szkoda. Prezenty, które otrzymałam są wspaniałe (zwłaszcza moje ulubione perfumy), ale jednak brak książki smutno zauważalny.

Mam nadzieję, że ten ostatni wieczór (bądź noc) roku spędzicie miło, tak jak lubicie - w spokoju lub na szalonej zabawie. A nowy rok niech przyniesie Wam wiele dobrego i dużo radości.

Wszystkiego najlepszego!

środa, 28 grudnia 2011

O oczekiwaniu, nauce cierpliwości i radości obdarowywania innych

Pewnego dnia, jeszcze przed świętami, Smyk przyniósł ze szkoły karteczkę, z prośbą o podanie liczby i imion osób, które dziecko chciałoby odbarować w te nadchodzące święta.

Ponieważ dzieci w wieku Smyka chcąc komukolwiek coś podarować muszą polegać na rodzicach (zarówno jeśli chodzi o wybranie się do sklepu jak i stronę finansową), szkoła chciałaby pomóc dzieciom w samodzielnym zdobyciu prezentów.

Przyznam, że przekonana byłam, że dzieci zrobią coś własnoręcznie z materiałów zapewnionych przez szkołę.

Zapytałam Smyka komu chciałby podarować prezent na święta. Usłyszałam, że "Wszystkim na całym świecie". Rewelacja! Udało nam się nieco zawęzić tych wszystkich do małego świata Hultajstwa, czyli do mamy, taty, Patryka i Damiana (koledzy).

Dwa dni później Smyk wręczył mi plastikowy worek z prezentami: cukierkami dla taty, zapachowymi saszetkami i balsamem do ciała dla mamy, zestwem klocków i ksążeczką dla Damiana i Patryka.

Problem w tym, że Smyk był przekonany, że klocki i książeczka są dla niego.

Nie obeszło się początkowo bez łez, ale udało mi się wyjaśnić dziecku ideę obdarowywania się wzajemnie z okazji świąt - nowość dla sześciolatka żyjącego w przekonaniu, że wszystkie prezenty pod choinką są od Mikołaja. Bardzo pomocna okazała się szeroko reklamowana w naszej lokalnej telewizji doroczna akcja charytatywna "Toys for Tots". W końcu dziecko załapało i bez żalu, a wręcz przeciwnie, z radością podarowało klocki Damianowi, książkę - Patrykowi.

Sytuacja pomogła mi rozwiązać inny problem. W poprzednich latach chowałam prezenty gwiazdkowe otrzymane od znajomycje przed Smykiem i wszystkie pojawiały się pod choinką jako te od Mikołaja. W tym roku nie udało mi się to. Ale dziecko już wiedziało, że nie wszystkie prezenty pochodzą od Mikołaja, pozostała  jedynie kwestia doczekania z odpakowaniem prezentów do świąt. Kategorycznie zabroniłam odpakowania któregokolwiek prezentu przed świętami. Po początkowym oburzeniu, Smyk pogodził się z moją decyzją, poukładał prezenty wokół choinki i tylko od czasu do czasu zerkał do jednej z torebek przeprowadzając nieinwazyjną inspekcję zawartości.
Muszę pochwalić Smyka - doczekał bez oszukiwania!

Prezenty od znajomych odpakowaliśmy po wieczerzy wigilijnej, dając możliwość Mikołajowi obdarowania nas swoimi prezentami, które pojawiły się pod choinką w nocy. Smyk znalazł je tam rano, ale najpierw przyszedł zapytać rodziców (smacznie śpiących) czy może je odpakować. Kiedy otrzymał twierdzącą odpowiedź, przyniósł wszystkie trzy do sypialni.

niedziela, 25 grudnia 2011

Czas nadziei

A nadzieja znów wstąpi w nas...




poniedziałek, 19 grudnia 2011

Kolęda dla nieobecnych

A nadzieja znów wstąpi w nas.
Nieobecnych pojawią się cienie.
Uwierzymy kolejny raz,
W jeszcze jedno Boże Narodzenie.
I choć przygasł świąteczny gwar,
Bo zabrakło znów czyjegoś głosu,
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj,
Wbrew tak zwanej ironii losu.

Daj nam wiarę, że to ma sens.
Że nie trzeba żałować przyjaciół.
Że gdziekolwiek są - dobrze im jest,
Bo są z nami choć w innej postaci.
I przekonaj, że tak ma być,
Że po głosach tych wciąż drży powietrze.
Że odeszli po to by żyć,
I tym razem będą żyć wiecznie.

Przyjdź na świat, by wyrównać rachunki strat,
Żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole.
Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas,
I zapomnieć, że są puste miejsca przy stole.
Muzyka: Zbigniew Preisner
Słowa: Szymon Mucha




Pełnych wzruszeń świąt Bożego Narodzenia
życzy
Motylek

czwartek, 15 grudnia 2011

Prezenty

A wiecie, że Mikołaj wcale nie ma brody?
Przynajmniej nie ten, który mnie właśnie obdarował takim oto cudownym prezentem świątecznym:




Zaraz. zaraz... Już wiem! To nie Mikołaj! To Aniołek! I wszystko jasne!!!
Tylko anielskie ręce mogły stworzyć coś tak cudownego!

W swej ziemskiej postaci Aniołek ten nazywa się Splocik i znany jest z wielu podobnych własnoręcznie dzierganych czy haftowanych cudeniek. (Tutaj blog Moje oczka.) Bo wszak nie misia dostałam - miś to własność Hultajstwa.

Otulacz-szal-chusta - misternie dziergana, poniżej zbliżenie:



Czyż nie cudności? A do tego czapeczka ozdobiona kwiatkiem:




Wraz z prezentem przyszła śliczna, haftowana haftem matematycznym kartka (trochę ją widać na pierwszym zdjęciu) - jedna z tych prezentowanych na drugim blogu Splocika, Splecione nitki i słowa.

Splociku - dziękuję!

środa, 14 grudnia 2011

Stuprocentowa obecność

Od początku roku szkolnego Smyk nie opuścił ani jednago dnia w szkole.
Ja cieszę się, że dziecko mi nie choruje, pani dyrektor cieszy się, że ma jednego ucznia mniej do pilnowania, żeby pojawiało się w szkole. Tej radości dała wyraz obdarowując każde dziecko, takie jak Smyk, certifikatem za stuprocentową obecność w szkole w pierwszej ćwiartce roku szkolnego:




Celowo używam "ćwiartce" a nie "kwartale", bo okres ten obejmuje raptem dwa miesiące.
Mała rzecz a cieszy!

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Choinka

Ortodoksyjni Rodacy pewnie wyslali by już nas na szafot, albo przynajmniej odsądzili od czci i wiary - no bo kto to widział choinkę w całej krasie na dwa tygodnie przed swiętami! Wszak to zdrada tradycji!!! To się nie godzi! Choinkę stroi się w Wigilię i ani dnia wcześniej!
 


Zdjęcie zrobione bez lampy błyskowej - widać światełka


A my to mamy w nosie i od wczoraj cieszymy się pachnącą, przywiezioną prosto z plantacji choinką. A swoja radością dzielę się z Wami, choć zdaję sobie sprawę, że to nie moja choinka, ale ta, która stanie w waszym domu będzie tą NAJ.


Zdjęcie zrobione z lampą błyskową - światełek nie widać


Niestety w tym roku nie udało mi się zrobić żadnych nowych ozdób.
Na szczęście mamy ich więcej niż wystarczająco z lat poprzednich, więc było co wieszać i zajęło to trochę czasu.
Idą święta!

czwartek, 8 grudnia 2011

OBCZYZNA " POLSZCZYZNA"

OBCZYZNA „POLSZCZYZNA”

Mądrze gada czy też plecie,
Ma swój język Polak przecie.
Tośmy już Rejowi dłużni…,
Że od gęsi nas odróżnił.
Rzeczpospolitej w tym siła
By w języku swoim tkwiła.
Dziś kruszeje ta potęga,
Dziś w angielskim Polak… gęga,
Pierwszy przykład tezy tej,
Zamiast „dobrze” jest… „okej”!
A szlakami idąc tymi,
To nie „twarz” masz, ale… „imidż”.
Co jest w stanie nas roztkliwić?
Nie „życiorys” czyjś lecz… „sivi”,
Gdzie byś chciał być w życiu chłopie?
Nie na „czubku”, a na „topie”.
Tak Polaku, gadaj wszędy,
Będziesz „modny” znaczy… „trendy”
I w tym trendzie ciągle trwaj,
Nie mów „żegnaj” – mów… „baj-baj”!
Gdy ci nietakt wyjdzie spory
Nie „przepraszaj”, powiedz… „sory”!
A gdy elit chcesz być bliżej,
To nie „Jezus” mów lecz… „Dzizes”.
Kiedy szczęścia zrąb ulepisz,
Powiedz wszystkim, że jest… „hepi”,
A co ciągnie cię na „ksiuty”?
Nie uroda lecz ich… „bjuty”.
Dobry Boże, trap się, trap
Dziś nie „knajpa” lecz już… „pab”!
No, przykładów dosyć, zatem
Trzeba skończyć postulatem,
Bo gdy język rani uszy,
To jest o co „kopie kruszyć”.
Więc współcześni poloniści
Walczcie o to, niech się ziści,
Żeby wbrew tendencjom modnym
Polski znów był siebie godny!
Post Scriptum
Angielskiemu nie ubędzie,
Kiedy polski – polskim będzie!...

Autor nieznany - wieszyk przywędrował pocztą elektroniczną.
Dzięki uprzejmości Splocika, tutaj gaść informacji.

wtorek, 6 grudnia 2011

Cztery kwiatki

Jakiś czas temu bawiłam się papierem i stworzyłam taką oto bardzo prostą karteczkę:



Cudo to nie jest, na dodatek kwadraciki trochę krzywo przyklejone, ale w moich oczach - pełna uroku. Jeszcze nie wiem do kogo zawędruje.

niedziela, 4 grudnia 2011

Dekoracje świąteczne

Jeszcze na początku listopada tata zabrał Smyka do sklepu. Kiedy zapytałam czy długo tam byli, usłyszałam, że trzy godziny.

- Ile???
- Trzy godziny. Mają już choinki...

I wszystko się wyjaśniło. Bo obejrzenie ekspozycji choinek w tym sklepie, wraz z wszystkimi ruchomymi makietami miasteczek i wsi z obowiązkowymi poruszającymi się kolejkami może pochłonąć sporo więcej czasu niż marne trzy godziny.

Od czasu wizyty w tamtym sklepie, Smyk nudził o ozdabianiu jego pokoju, aż w pewną pochmurną niedzielę zabraliśmy się do roboty. Na korkowej tablicy w Smykowym pokoju pojawiły się:






A potem jeszcze zaczęliśmy kleić łańcuch choinkowy, ale jakoś zabrakło entuzjazmu do ukończenia - mamy około metra. Może kiedy pojawi się w domu choinka to dokończymy. Mamy już poprzycinane kolorowe paski papieru.

Ponieważ pokój został odświętnie udekorowany, Smyk nie mógł się oprzeć pokusie, żeby tej informacji nie obwieścić światu. Tak oto powstała tabliczka przyklejona do drzwi taśmą klejącą:




Tabliczką tą, Hultajstwo powiadamia chętnych do odwiedzenia jego pokoju, że to "mój udekorowany pokój" - jakby jakaś  gapa sama nie zauważyła.

piątek, 2 grudnia 2011

Uprzejmość czy fałszowanie danych?

Udałam się niedawno do lokalnego wydziału komunikacji, tutaj nazywanego DMV, w celu wymienienia prawa jazdy na nowe. Stare wprawdzie ważne jeszcze było do marca, ale akurat miałam czas to zrobić, więc postanowiłam odfajkować, żeby było z głowy.

Do DMV zabrałam ze sobą robótkę, bo słyszałam, że się długo czeka - to było zanim przecięłam sobie palec. Rozsiadłam się z szydełkiem w dłoni ale niewiele słupków przerobiłam, kiedy przyszła moja kolej. Położyłam woreczek z robótką  na biurku i wyciągam wymagane dokumenty (w ostatnich latach przepisy zostały zaostrzone i  teraz trzeba udowodnić legalny status czy się jest obywatelem czy rezydentem). A pani zamiast zabrać się za sprawdzanie dokumentów, pyta co robię, wymownie zerkając na robótkę. I okazało się, że pani też jest robótkująca, więc chwilę porozmawiałyśmy na temat robótek, a pani wogóle nie przeszkadzało, że wszyscy inni pracownicy i petenci słyszą naszą rozmowę.

W końcu przeszłyśmy do celu mojej wizyty w DMV. Aktualizujemy dane, w tym, niestety, wagę ciała. Okazało się, że w ciągu minionych siedmiu lat przytyłam 16 funtów (ponad 7 kg). Skwitowałam ten przykry fakt stwierdzeniem, że życie to jednak bywa okrutne. Pani pocieszyła mnie, że mojej obecnej wagi nie widziała u siebie od trzydziestu lat  - dla mnie to żadne pocieszenie... A na koniec okazało się, że chcąc być miłą, wpisała mi do komputera o 6 funtów (3 kg) mniej niż podałam. Zapewne chciała być dla mnie miła - wszak dzielimy te same zainteresowania!

Niższa waga na prawie jazdy to jedyny pożytek z zabrania robótki do wydziału komunikacji, ponieważ nie dane mi było za dużo posunąć się z robotą - moja wizyta w DMV trwała w sumie 25 minut i przyznam, że dawno już nie załatwiłam żadnej formalności tak szybko.