niedziela, 29 września 2024

Wycieczka rowerowa

Wybrałyśmy się z Emilią na przejażdżkę rowerową. 

To Emilia mnie wyciągnęła. Nie jeździłam na rowerze od kilku lat, ale tej umiejętności akurat się nie zapomina. 

Ponieważ aktualnie nie posiadam własnego roweru, pojechałam na Krzyśkowym. Kask też musiałam sobie pożyczyć od dzieci, bo mój gdzieś się zapodział. Kilka lat temu sprawiłam sobie na żądanie Emilii piękny biały kask rowerowy, ale nie udało nam się go znaleźć w garażu. 

Przejażdżka była nader udana. Niedaleko domu jest taka jedna ścieżka rowerowa, która doprowadziła nas do pobliskiej ostoi dzikiej przyrody, Meadowlark Praire. Betonową dróżką, wyniesioną ponad łąki zalewowe i moczary, można spacerować albo jechać na rowerze. Pieski tylko na smyczy. 

W tamtą stronę jechałyśmy pod wiatr. Przysiadłyśmy na ławeczce, aby nieco odpocząć a przy okazji zrobiłyśmy kilka zdjęć. 


Z powrotem, mając wiatr w plecy, jechało się szybciej, łatwiej, i przyjemniej. 

Pięknie spędzony czas z córką. Obu nam się podobało, więc jak tylko pogoda będzie dopisywała, to będziemy się wypuszczać na podobne wypady rowerowe.

niedziela, 22 września 2024

Nowa lampa, nowe zasłony

Odmalowałam ostatnio swoją sypialnię. Przy okazji wymieniłam lampę, która została jeszcze po poprzednich właścicielach, a która nigdy mi się nie podobała – straszne paskudztwo! 


Trochę się namęczyłam ze zdemontowaniem, ale poradziłam sobie sama. 

Przy zamontowaniu nowej musiałam poprosić o wsparcie sąsiada. Nowa lampa miała drucik uziemienia, ale w suficie nie było odpowiednika, do którego tenże drucik należałoby podłączyć. Podobno w starych domach tak jest, dawniej nie dbano o uziemienie. Sąsiad doradził jak rozwiązać problem uziemienia. 

Potem okazało się, że śruby od kompletu są za grube do umocowania w suficie. Na szczęście mam w garażu pojemnik z różnymi śrubkami i udało się znaleźć pasujące zamienniki. Lampa została zainstalowana.


Lampa ma możliwość regulowania światła – od typowo neonowego po bardziej naturalne, ma też możliwość przyciemniania no i oczywiście ma wmontowany wiatrak. A do tego jest dość ładna.

Drugą dość sporą zmianą była wymiana zasłon. Stare miały już prawie 19 lat i od zawsze stanowiły rozwiązanie tymczasowe – ot materiał zaobrębiony i zawieszony. Opatrzyły mi się już bardzo dawno temu, ale nie mogłam się zdecydować na kolor nowych. Zdjęłam te stare zasłony przed malowaniem i natychmiast się ich pozbyłam, żeby już ich nie zawiesić ponownie po malowaniu. 

Kiedy opróżniałam szafę, natknęłam się na materiał kupiony na wyprzedaży garażowej. Podobał mi się wówczas, podoba mi się nadal. 


Niezbyt duży kawałek lnu, zdecydowanie nienadający się na odzież. Wystarczyło na zasłony, ale tak na styk. Mocowanie zasłon musiałam dosztukować z innego materiału. 

Przejrzałam półkę z różnościami i wygrzebałam stary obrus, w którym wiewiórki wygryzły kilka dziurek, kiedy obrus został na stole na tarasie. Mimo że mocno sprany, oryginalny wzór w szeroką kratę bardzo mi pomógł w przycinaniu i zszywaniu pasków, z których zrobiłam mocowanie zasłon – nie wiem, jak się fachowo określa to, w co wsuwa się drążki karnisza. 


Udało mi się uszyć zasłony tak, że obie części mają taką samą długość – to dość spore osiągnięcie jak na mnie. Jestem z siebie zadowolona, a nowa oprawa okna bardzo mi się podoba. 




Zasłony zgłaszam do zabawy u Renaty Coś Prostego – we wrześniu tematem przewodnim jest recykling. Stary obrus przerobiony na akcesoria do zasłon plus materiał, którego ktoś inny nie chciał – mam nadzieję, że się wpisze w temat zabawy.



niedziela, 15 września 2024

Swing Hill i pomidory

Trochę zmian u mnie ostatnio i jeszcze więcej stresów — a to wszystko w związku z pracą. Zanim zabiorę się za pisanie na ten temat, muszę nabrać dystansu. 

Dzisiaj, w ramach relaksu, oderwania od jakichkolwiek obowiązków, wybrałyśmy się z Emilią na spacer. Niezbyt długi, w sumie godzinka przebierania nogami, tyle że chociaż wdrapałyśmy się na niewielki pagórek Swing Hill. Pagórek z huśtawką odwiedzamy co jakiś czas, to jedno z ulubionych miejsc moich dzieci w nieco dalszej okolicy. 




Po powrocie czekały na mnie przetwory — pomidory i śliwki węgierki. 
W kwestii przetworów docieram do mety. Jabłka, czarny bez, i aronia — wszystko co zebrane w ogródku — zagospodarowane. Jedynie pomidory i śliwki mam jeszcze w takiej ilości, że zdecydowanie za dużo do zjedzenia na bieżąco. Winogrona, papryka, fasolka szparagowa — jeszcze są, ale już niewiele.

czwartek, 5 września 2024

🍂 Jesienna dekoracja

Początek września przyniósł nam falę upałów. Poranki są dość przyjemne, ale popołudniami jedziemy na klimatyzacji, bo jednak za ciepło. 

Ponieważ nieubłaganie nadciąga jesień, a nadarzyła się okazja tematycznych zakupów, choć jeszcze liście na drzewach zielone, zrobiłam sobie ozdobny jesienny stożek, który ustawiłam przy drzwiach wejściowych. 

Odwróciłam do góry nogami podpórkę do pomidorów (w kształcie stożka), druty, które wbija się do ziemi, zebrałam gumką. Taki stojak oplątałam jesiennymi girlandami, które kupiłam na kweście na rzecz szkoły. 

Myślałam, że wystarczy mi tych girland na dwa takie stożki, ale okazuje się, że jednak powierzchnia do zakrycia spora i wystarczyło tylko na jeden i to nie do końca. Niezakryte dziury zasłoniłam przypinanymi sztucznymi kwiatami słonecznika, a stronę od ściany zostawiłam taką nieco dziurawą, bo i tak nie widać. 

Ozdobę tę wykonałam kilka dni temu, kiedy jeszcze lato było w pełni, bo akurat miałam czas i ochotę. Emilia wytknęła mi tę rozbieżność z porą roku, ale stwierdziłam, że jeszcze dwa tygodnie i natura dostosuje się do mojej dekoracji — dzisiaj wypatrzyłam pierwsze żółte liście na czereśni. 

Jesienny stożek zgłaszam do zabawy u Splocika Małe Dekoracje, mimo że sama dekoracja nie taka znowu mała. 

🍂