wtorek, 18 kwietnia 2017

Niezbyt udane święta

W sobotę w nocy, tuż przed północą, Emilia zaczęła wymiotować i z głowy miałam i tę noc i całą niedzielę wielkanocną. W ciągu dnia Emilia dużo spała i ból brzucha nieco zmalał, przestała też wymiotować, ale do znajomych, by świętować w polskim gronie, pojechała jedynie męska część rodziny. Mi zostały wątpliwe atrakcje w stylu zmiana dopiero co zmienionej pościeli i pranie.

Ale kiedy Emilia spała to udało mi się dokończyć słuchanie książki Marka Krajewskiego "Róże Cmentarne" i jeszcze trochę poczytać "Labirynt von Brauna" Rafała Dębskiego - cały czas masując brzuszek Emilii, bo podobno to najbardziej pomagało.

Pozostając w domu ominęło mnie wielkie żarcie - trochę żal bo koleżanka zrobiła pyszne polędwiczki w sosie ze śliwkami, ale z drugiej strony dzisiaj rano nie miałam kaca moralnego wchodząc na wagę. Chłopcy zabrali ze sobą babeczki z bitą śmietaną, które upiekłam na Wielkanoc a przywieźli mi za to trochę mięska.


Babeczki podobno cieszyły się powodzeniem i wszystkie (24) zostały zjedzone.
Miałam je udekorować bitą śmietaną tak, jak ta na samym dole z lewej strony, ale byłam zbyt zestresowana narzekaniami Emilii na bolący brzuszek i jakoś tak mi to nie szło, że w końcu tylko rozsmarowałam bitą śmietanę i wygładziłam nożem.

Emilia już się czuje dobrze, je i nie narzeka na ból brzucha. Za to reszta rodziny zaczęła cierpieć na ból gardła i katar.

3 komentarze:

Karolina pisze...

Ojoj :( To życzę dużo zdrówka i uśmiechu na twarzy :) Choroba to najgorsze co może być na święta.

hrabina pisze...

Szczerze współczuję takich świąt, ale już tak czasem bywa - sama wiem najlepiej :) babeczki były piękne!

Motylek pisze...

Karolina - na szczęście choróbska już sobie poszły!

Hrabina - dobrze, że to tylko CZASAMI...

Motylek