niedziela, 22 stycznia 2017

Wygrałam!

Od początku października do połowy stycznia bawiliśmy się w pracy w odchudzanie. Oczywiście tylko ci co chcieli wzięli udział w drugiej edycji "Biggest Loser", nikt nikogo nie zmuszał do podjęcia wysiłku zgubienia kilku niepotrzebnych kilogramów, a raczej funtów.

Wylosowano nowe pseudonimy i z nowym zapałem, pełni wiary, że chcieć to móc, zaczęliśmy nierówną walkę ze swoimi słabościami. Współzawodnictwo było tym razem bardziej wyrównane, bo udziału nie wzięła koleżanka, która ostatnio zwyciężyła - ma ona niesamowite samozaparcie i jak się zaweźmie to nikt przy niej nie ma szans.

Czas na odchudzanie był to trudny. W Ameryce od początku października wszyscy gromadzą słodkości by być zawczasu przygotowanym na małych gości w wieczór Halloween. Wiele osób (jak osoba pisząca te słowa) ulega pokusie i podjada te słodkości co skutkuje koniecznością uzupełnienia zapasów, bo przecież absolutnie nie może się zdarzyć, by 31 października zabrakło w domu cukierków!

1 listopada okazuje się, że wcale tak wiele dzieci nie zastukało do naszych drzwi i zostajemy z kilkoma kilogramami lizaków, czekoladek, wafelków, batoników i innych łakoci nieustannie przyzywających nas z najgłębszych zakamarków spiżarni. Nie można się oprzeć...

Potem są urodziny Krzysia - a tort wyszedł taaakiii dooobryyy... No i wsunęłam chyba połowę...

A pod koniec listopada zaczyna się Wielkie Obżarstwo zapoczątkowane Świętem Dziękczynienia, które trwa do połowy stycznia, kiedy zjedzone zostają ostatki po sylwestrowe. W pracy mamy takie jedno miejsce gdzie się wykłada ciasta, ciasteczka, orzeszki, karmelki, czekoladki i inne pyszności i pod koniec roku nie ma dnia, by czegoś pysznego tam nie było.

Oj ciężkie czasy nastały dla usiłujących się odchudzać! Chęci były ogromne, wola okazała się słabiutka... Ja złamałam się tak tydzień przed Bożym Narodzeniem i pofolgowałam sobie, oj pofolgowałam - ale ja tak bardzo lubię czekoladę!

Ale i tak dość długo prowadziłam, aż do czasu kiedy rozłożyło mnie jakieś grypsko i okazało się, że leki przeciwbólowe i na obniżenie gorączki przyjmowane w dużych ilościach sprawiają, że mój organizm zatrzymuje wodę. I mimo, że prawie nic nie jadłam bo apetyt straciłam całkowicie a poza tym za bardzo bolało mnie gardło, okazało się, że niemal z dnia na dzień przybyło mi na wadze prawie 4 kilogramy i spadłam w rankingu na prawie ostatnie miejsce.

Straciłam nadzieję na choćby trzecie miejsce a wtedy mój organizm znowu mnie zaskoczył - zaczęłam tracić na wadze i choć najniższą wagę osiągnęłam cztery dni po ostatnim ważeniu, wynik uzyskany w dniu zakończeniu zabawy zagwarantował mi pierwsze miejsce. I 120 dolarów wygranej.

A dopiero teraz zaczyna się największe wyzwanie: zachować tę wagę i nie przytyć.

A walentynkowe bombonierki już w sprzedaży...

4 komentarze:

Jula pisze...

Moje gratulacje. ☺
Ja ostatnio trochę przykryłam. Chciałabym schudnąć, ale,..
No właśnie mało ruchu, jadłam wszystko w niedużych ilościach.
Myślę ,że w moim przypadku to słabsza przemiana związana z wiekiem. Choć bywają różnej tuszy staruszki. 😆 😉

Anonimowy pisze...

Gratulacje!!! Faktycznie zima ciezko schudnac przy tych wszystkich swiatecznych pysznosciach. Ale najtrudniesze juz za Toba, wiec byle do wiosny.
Mnie na razie cieszy ze strzalka wagi przestala nareszcie zasuwac do gory. Teraz potrzebuje tylko duuuuzo motywacji. Szkoda, ze nie mam takiej grupy wspolnego odchudzania.
P

hrabina pisze...

gratuluję i życze przede wszystkim zachowania tej wagi!!!!

Motylek pisze...

Jula - ja od jakiegoś czasu też obserwuję u siebie zwolnioną przemianę materii, a apetyt jak kiedyś... niestety...

Poziomko - Jak u mnie wskaźnk przestaje iść w górę to odbieram to jako sukces!

Hrabina - dziękuję i oby się spełniło!

Motylek