środa, 1 grudnia 2021

Święto Dziękczynienia 2021

W zeszły czwartek obchodziliśmy Święto Dziękczynienia. Pierwszy raz mieliśmy z tej okazji gości u siebie i to na trzy dni! Już w środę przyjechali do nas znajomi z dziećmi, Ci sami, którzy schronili się u nas przed pożarami w ubiegłym roku. Lubimy się z nimi bardzo, a dzieci wprost przepadają za sobą, nie zaskoczyło więc nikogo, że dni razem spędzone minęły nam bardzo przyjemnie i bardzo szybko. Atmosfera bardzo przypominała święta Bożego Narodzenia, tylko jedzenie inne i pogoda zgoła nie zimowa.
Pracami kuchennymi podzieliłyśmy się z koleżanką, a jej mąż zajął się dziećmi, i młodszakami i starszakami, trochę na zewnątrz (pogoda była bardzo wiosenna tego listopadowego dnia), a potem w domu. W końcu zasiedliśmy do uczty. 


Tradycyjnie królował indyk, a do niego słodkie ziemniaki, zwykłe ziemniaki, moc sałatek i surówek, a na deser wybór ciast: ciasto z gruszkami i jabłkami, szarlotka, sernik, i ciasto dyniowe.

Już dawno nie piekłam tylu ciast z jednej okazji – przypomniałam sobie, jaka to frajda! Bo ja bardzo lubię piec. Jeść to, co upiekę też! Tym razem miałam sporą konkurencję i, mimo że wypieków było sporo, szybko zniknęły, więc w piątek rano upiekłam jeszcze jedno ciasto dyniowe. Przydało się, kiedy wróciliśmy ze spaceru. 

Na spacer do Golden Gardens Park zaprosiliśmy jeszcze jedną zaprzyjaźnioną polską rodzinę i nawet udało nam się ich namówić, by po spacerze przyszli do nas na obiad. Mimo że do stołu zasiadło nas trzynaścioro, nie uporaliśmy się z indykiem, którego jeszcze do dzisiaj w całości nie zjedliśmy. A po obiedzie – deser! Resztka sernika i ciasto dyniowe upieczone tego dnia rano.

Wieczorem znajomi pojechali do domu, ja z dziećmi ogarnęliśmy dom, a wieczór spędziliśmy odpoczywając po tym świętowaniu– oglądając nasz obecnie ulubiony serial.

W sobotę zadzwoniła koleżanka, która dzień wcześniej pomagała nam dojadać „resztki”:
- Wczoraj my pomogliśmy Wam, dzisiaj Wy musicie pomóc nam!

Szybko upiekłam ciasto dyniowe – trzecie w ciągu trzech dni i pojechaliśmy. Pomogliśmy z tymi „resztkami”, dopchaliśmy deserami, do domu wróciliśmy późno, ale za to udało mi się namówić znajomych, by wybrali się z nami następnego dnia na pieszą wycieczkę. Ale o tym będzie innym razem.

A dzisiaj znowu będę piekła, ale szarlotkę, bo dzieci szperają po szafkach w poszukiwaniu czegoś słodkiego.

2 komentarze:

Jula pisze...

No te spacery po takim obzarstwie wskazane..;)
Faktycznie tak wieki Indyk , to tylko duzo biesiadnikow da rafe spalaszowac i to tez na raty, jak czytam. :D
Moja mama oiekla na bozenarodzenie ges nadziewana. Teraz jakos , chyba nikt w Polsce i nie pasie gesi i chyba tradycja jefzenia tego otaka zanikla... Jak madz dobry przepis na sernik , to podaj. Jakos mi nie wychodzi. Zawsze zakalec.. :D ))

Motylek pisze...

Jula - tutaj gęsi są potwornie drogie, jakieś 80-100 dolarów za sztukę! W zeszłym roku upiekłam kaczkę na święta- Dzieciom bardzo smakowała, mi też. W tym roku pewnie też będzie kaczka.
Jeśli chodzi o spód sernika, to też zawsze wychodził mi zakalec aż się wzięłam za sposób taki: kruszę w malakserze (albo ręcznie) najzwyklejsze herbatniki i wysypuję nimi dno formy. Taką cieniutką warstwę, żeby tylko był spód pod ser. Ponieważ herbatniki są już upieczone, nieważne ile wilgoci wsiąknie z sera, spód zawsze jest smaczny i bez zakalca.
Motylek