wtorek, 23 listopada 2021

Kolejny zwyklak

Z włóczki, która odleżała w szafie ponad dekadę, zrobiłam sobie taki zwykły, bardzo prosty sweterek. 

Najpierw chciałam zrobić inny, ale okazało się, że nie za dobrze wyszedł z tej włóczki. Sprułam i zrobiłam taki jak widać na zdjęciach, według sprawdzonego wzoru Simple Summer Top Down V-Neck  Heidi Kirrmaier. Druty 3.75 mm, 310 gram włóczki Baby z Troitsk Yarn (80% akryl, 20% wełna; 135 metrów/50 gram). Mimo sporej zawartości akrylu włóczka trochę podgryza, choć po wypraniu jakby nieco mniej. Sweter robiony w całości na okrągło i bez zszywania.


Niedzielne przedpołudnie było dość chłodne, ale akurat słonko przedarło się na chwilę przez mgłę, więc poprosiłam Emilię, żeby mi zrobiła kila zdjęć. 

Kolor włóczki jest taki jak na zdjęciu - bardzo blady błękitny lub arktyczna biel wpadająca w lodowy odcień niebieskiego.



sobota, 20 listopada 2021

Wokół Mt. Pisgah

Minęło już kilka miesięcy od ostatniej wycieczki na Mt. Pisgah, więc w minioną niedzielę wybraliśmy się na spacer zboczami tego wzniesienia. Zrobiliśmy dość sporą pętlę wokół szczytu, ale na samą górę nie wchodziliśmy. 


Trasa, mimo że biegła dołem, wcale taka łatwa nie była — raz pod górkę, a raz z górki, więc mięśnie nóg popracowały, a wysiłek wycisnął z nas sporo potu. 


Trasa okazała się też dłuższa, niż wydawało mi się, że będzie — przeszliśmy w sumie 11 kilometrów. Wędrowaliśmy nieco mniej uczęszczanymi szlakami (z jednym krótkim wyjątkiem) i dzięki temu nie napotkaliśmy wielu innych wędrowców. 


Emilia miała okazję przetestować nowe buty do wędrowania, które spisały się na medal — nie obtarły pięt ani palców, okazały się wygodne, i rzeczywiście wodoszczelne, choć musiałam przypomnieć dziecku, że wodoszczelne buty to jednak nie gumowce, i górą, bądź przez dziurki na sznurówki, woda i tak może się wlać do środka. 


Emilia tak się cieszyła z nowych butów, że nie przepuściła żadnej kałuży, nie bawiła się za bardzo w przeskakiwanie nad strumykami, bo przecież miała nieprzemakalne buty! Pod koniec jeszcze przerobiliśmy lekcję oczyszczania butów z błota — idąc przez mokrą od rosy lub deszczu trawę. 


Nie wzięłam aparatu, bo przecież tyle razy już byliśmy w tych okolicach więc czy jest jeszcze coś, czego nie uwieczniłam na zdjęciach? Ano znalazło się trochę i żałowałam, że miałam tylko telefon, bo zdjęcia nim robione nie są zbyt dobrej jakości. Mam nadzieję, że trochę jednak widać tej już dość późnej jesieni.



środa, 17 listopada 2021

16 lat


Dzisiaj mój syn skończył 16 lat.

Mimo, że urodziny wypadły w środku tygodnia, udało się tak wszystko zorganizować, by uczcić ten dzień, i sprawić by był dniem szczególnym.


sobota, 13 listopada 2021

Kartki świąteczne

Lokalna organizacja charytatywna organizuje podarki świąteczne dla potrzebujących. Do tych podarków mają zostać dołączone ręcznie wykonane kartki świąteczne. O wykonanie tych kartek poproszono parafian wszystkich parafii w naszym mieście. Uczniowie prywatnego katolickiego liceum też mają pomóc, ponieważ kartek potrzeba aż 900. Ponieważ akurat naszło mnie natchnienie, postanowiłam zrobić kilka kartek. Wszystkie są na jedno kopyto, a różnią się jedynie kolorami. Tak dobrze mi się je robiło, że w ciągu dwóch dni powstało ich 23 sztuki — większość po dwie lub trzy takie same, bo po tyle miałam kartoników w każdym kolorze, z wyjątkiem kilku ostatnich.












Emilii spodobało się, co robiłam i postanowiła dołączyć się do zabawy, ale w połowie drugiej kartki znudziło jej się.


Dokończyła za nią - dwie takie same kartki dla ulubionych pań nauczycielek w szkole.

środa, 10 listopada 2021

Nareszcie!

Dzisiaj wieczorem Emilia otrzymała pierwszą dawkę szczepionki przeciwko koronawirusowi. Nareszcie!

Natychmiast po zatwierdzeniu szczepionki dla dzieci od pięciu do jedenastu lat przez władze federalne, podobną decyzję podjęły władze stanowe. Ponieważ właśnie takiej decyzji wszyscy się spodziewali, władze lokalne z uprzedzeniem podjęły kroki, by jak najszybciej zacząć szczepić dzieci. Jedną z klinik zorganizował nasz lokalny okręg szkolny w stołówce szkolnej liceum, do którego chodzi Krzyś. W maju i czerwcu w ten sam sposób przeprowadzono szczepienia gimnazjalistów i licealistów. Teraz dodatkowo kafeteria została udekorowana pod młodsze dzieci, które także otrzymywały naklejki, gumki, lizaki, i inne nagrody za odwagę, oraz by odwrócić uwagę od igły. Nie każde dziecko jest tak odważne jak Emilia! Personel składał się z pracowników wszystkich lokalnych szkół podstawowych i kiedy tylko Emilia zauważyła sekretarkę ze swojej szkoły (która każde dziecko zna z imienia i nazwiska, w większości przypadków zna także imiona rodzeństwa, o imionach rodziców nie wspomnę nawet) zaraz zrobiło jej się dużo raźniej. Akcja świetnie zorganizowana i bardzo dobrze przeprowadzona!

Informację o możliwości zorganizowanej akcji szczepienia dostałam mailem wysłanym przez władze dystryktu szkolne, ale w ciągu kilku dni podobnego maila wysłała moja przychodnia, z całą listą dokładnych dat i lokalizacji, kiedy podobne akcje są przeprowadzane w naszym mieście i miejscowościach ościennych.

niedziela, 7 listopada 2021

Hancho

Wspominałam już kiedyś o Hancho — znalazłam wpis z czerwca 2019 roku z tym oto filmikiem.

Hancho nadal nas odwiedza od czasu do czasu. Czasem te wizyty przeciągają się do kilku miesięcy. Tak było dwa lata temu. Całą zimę przesiedział na wycieraczce pod drzwiami na taras. Wymościłam mu karton w rogu tarasu, żeby biedaczysko tak nie marzł, a przed domem, gdzie też często drzemał na betonie, przygotowałam mu osłonięte od wiatru legowisko. Mimo że Hancho nigdy nie wyglądał na bezpańskiego kota, zawsze dopisywał mu apetyt — i nadal dopisuje! Zjada wszystkie resztki i to, czym wzgardzi Kicia (zarówno kocie, jak i ludzkie jedzenie), a także to, czego koty raczej nie jadają, jak choćby popcorn. Pewnego d"nia "złapałam go" na konsumpcji starego popcornu wyrzuconego na kompost. Z wiosną Hancho wyprowadził się, zniknął z dnia na dzień i nawet martwiłam się, że coś mu się stało, ale w końcu mignął mi w oddali, kilka domów dalej. Nic mu nie było.

Zeszłej zimy nie pokazał się wcale, ale pojawił się dwa tygodnie temu. Pewnego wieczoru, kiedy już było ciemno, Emilia narobiła zamieszania, wrzeszcząc wniebogłosy — przez szybę drzwi tarasowych zobaczyła wpatrujące się w nią oczy. W taki oto sposób Hancho zaanonsował otwarcie sezonu na naszej parceli. Nie zmienił się przez te dwa lata. Nadal dość dobrze wygląda, futerko ma czyste i puszyste i chyba nawet nieco przytył. Nadal też nie daje się pogłaskać, chyba że akurat "atakuje miskę z jedzeniem. Każdego ranka, kiedy jeszcze po ciemku zmierzam do kuchni, by nastawić ekspres do kawy, widzę zarys jego sylwetki przy drzwiach tarasowych — Hancho już czeka!
 

Kiedy otwieram drzwi, by dać mu jeść, nieufnie odskakuje poza zasięg mojej ręki, ale kiedy tylko postawię miskę z jedzeniem, zaraz do niej podchodzi, a wtedy można go głaskać, i dopóki nie wyliże miski do dna, nie zwraca na nic uwagi.



Hancho tęsknie spogląda za Kicią, ale Kicia zdefiniowała dość wyraźnie swoje uczucia wobec Hancho — nie lubi go. Syczy na niego, omija szerokim łukiem. Doszło do tego, że zmieniła nawet swój ulubiony szlak komunikacyjny przez drzwi na taras i teraz wychodzi przez drzwi frontowe. Z powrotem do domu ma trochę trudniej, bo drzwi nie są przeszklone, więc nie widzę jej czekającej na wpuszczenie do domu. W związku z tym, co jakiś czas otwieram drzwi i sprawdzam, czy Kicia siedzi na wycieraczce i czeka, czy nie. Zamiast wylegiwać się na deskach tarasu (albo na stole na tarasie), upatrzyła sobie karton z ociepleniem do zabezpieczenia na zimę rur z wodą do podlewania trawnika przed domem. Ściągnęłam karton na wiosnę, ale nie schowałam do garażu, a teraz przesiaduje w nim Kicia. Z ulicy widać tylko jej uszy, ale karton jest pod oknem kuchennym, więc z kuchni doskonale ją widzę.





Ciekawa jestem czy Hancho zostanie z nami na całą zimę. Kilka dni temu opowiedziałam sąsiadce, jak to przestraszył Emilię i okazuje się, że Hancho wgapia też do wnętrza domu sąsiadów przez ich przeszklone drzwi — wystraszył sąsiada tak samo, jak Emilię, tylko sąsiad chyba nie narobił takiego wrzasku.

środa, 3 listopada 2021

William L. Finley Wildlife Refuge

Głównym celem założonego w 1964 roku Narodowego Rezerwatu Przyrody im. Williama L. Finleya jest zapewnienie miejsca, w którym mogą przezimować gęsi kanadyjskie z podgatunku Dusky (branta canadensis occidentalis). 
W przeciwieństwie do innych podgatunków gęsi kanadyjskiej, Dusky mają ograniczone zasięgi letnie i zimowe. Gniazdują na Alasce, w delcie rzeki Copper River, a zimują prawie wyłącznie na terenach podmokłych w dolinie rzeki Willamette, których znaczna część została osuszona i zamieniona na pola uprawne i pastwiska przez osadników jeszcze w XIX wieku. Dzięki szeroko zakrojonym projektom odbudowy siedlisk na 5325 akrach (2155 hektarów) rezerwatu oraz na 341 akrach (138 hektarów) przynależącego do rezerwatu Snag Boat Bend (położonego na wschód od rezerwatu), przejazd przez teren William L. Finley Wildlife Refuge jest jak powrót do naturalnej historii doliny Willamette. (A my mieszkamy na końcu tejże doliny.) Po wschodniej stronie rezerwatu można wędrować przez jedną z ostatnich nienaruszonych mokrych prerii doliny, na której znajdują się zagrożone gatunki wielu roślin oraz cały wachlarz ptactwa. Niżej położone sekcje rezerwatu obejmują rozległe tereny podmokłe i system stawów, które zamieszkują żółwie błotne i żaby czerwononogie. To właśnie te tereny podmokłe zapewniają siedliska zimowania zarówno dla gęsi kanadyjskich, jak i wielu innych wędrownych ptaków wodnych.

Rezerwat obejmuje także wyżynne sawanny białego dębu (quercus garryana) i mieszane lasy liściaste. To właśnie przez tę część rezerwatu wędrowaliśmy w minioną niedzielę. Zaparkowaliśmy przy punkcie wyjścia szlaku Woodpecker Trail (Szlak dzięcioła)


Niektóre drzewa są ogromne, jak choćby to na zdjęciu — widać jakie malutkie są przy nim moje dzieci, a jeszcze nie stały pod samym drzewem. 


Trafiliśmy na porę najpiękniejszych kolorów jesieni. Po przemierzeniu połowy pętli Woodpecker Trail, przeszliśmy szlakiem łącznikowym Intertie Trail do szlaku Mill Hill Trail, który oplatając wzgórze Mill Hill, prowadzi przez różne rodzaje lasów,  głównie dęby, klony, lub daglezje. Zmianę gatunku otaczających nas drzew zaznaczały liście pod nogami. Najpiękniejsze są te klonowe, o złotej barwie, ale najładniej szeleszczą liście dębu. Sporo ich jeszcze było na drzewach, ale już moc pod nogami. 






Nad strumykami przerzucono mostki, a przez bardziej podmokłe tereny prowadzą drewniane kładki — wysłane o tej porze roku dywanem z liści. 

Po zamknięciu pętli szlaku Mill Hill Trail, szlakiem łącznikowym wróciliśmy do Woodpecker Trail i przeszliśmy pozostałą część tego szlaku — do parkingu i samochodu. 


System szlaków na terenie rezerwatu liczy 19 kilometrów, ale my przeszliśmy tylko połowę - nasza trasa zaznaczona jest na mapie powyżej na czerwono. Parking, na którym zostawiliśmy samochód, także oznaczyłam na czerwono.


Do rezerwatu wjechaliśmy od południowego zachodu, a wyjechaliśmy po stronie północno wschodniej — trasa przejazdu samochodem zaznaczona jest na brązowo. Jeszcze na chwilę zatrzymaliśmy się, by podziwiać widoki i zrobić zdjęcia — to miejsce oznaczone jest na żółto.
 


Myślałam, że uda nam się jeszcze zwiedzić dom Fiechterów z 1855 roku (uważany za najstarszy budynek w hrabstwie Benton, który zapewnia wgląd w życie europejskich osadników i wyznacza ślad szlaku Applegate, który biegnie również przez teren rezerwatu), ale byliśmy już bardzo zmęczeni i zostawiliśmy sobie to na następny raz. Ładnie w tym rezerwacie, jeszcze się wybierzemy.