Trasa, mimo że biegła dołem, wcale taka łatwa nie była — raz pod górkę, a raz z górki, więc mięśnie nóg popracowały, a wysiłek wycisnął z nas sporo potu.
Trasa okazała się też dłuższa, niż wydawało mi się, że będzie — przeszliśmy w sumie 11 kilometrów. Wędrowaliśmy nieco mniej uczęszczanymi szlakami (z jednym krótkim wyjątkiem) i dzięki temu nie napotkaliśmy wielu innych wędrowców.
Emilia miała okazję przetestować nowe buty do wędrowania, które spisały się na medal — nie obtarły pięt ani palców, okazały się wygodne, i rzeczywiście wodoszczelne, choć musiałam przypomnieć dziecku, że wodoszczelne buty to jednak nie gumowce, i górą, bądź przez dziurki na sznurówki, woda i tak może się wlać do środka.
Emilia tak się cieszyła z nowych butów, że nie przepuściła żadnej kałuży, nie bawiła się za bardzo w przeskakiwanie nad strumykami, bo przecież miała nieprzemakalne buty! Pod koniec jeszcze przerobiliśmy lekcję oczyszczania butów z błota — idąc przez mokrą od rosy lub deszczu trawę.
Nie wzięłam aparatu, bo przecież tyle razy już byliśmy w tych okolicach więc czy jest jeszcze coś, czego nie uwieczniłam na zdjęciach? Ano znalazło się trochę i żałowałam, że miałam tylko telefon, bo zdjęcia nim robione nie są zbyt dobrej jakości. Mam nadzieję, że trochę jednak widać tej już dość późnej jesieni.
4 komentarze:
Pięknie tam. Żal, że nie mogę tak wędrować.
poszszsze, Motylku masz starsze dziecko od siebie. Toć to syn to facet wielki.przytulam i zaczynam się cofać tekstowo.Macham wieczorowo.Dośka
Wspaniake te wasze wedrowki. Tak dla wiedzy, relaksu jak ivdla zdrowia.
Kondycji zazdroszcze. Mlodzi dotlenieni potem w domu chyba sa już wyciszeni. ;)
Trikada - pięknie... Szkoda, że nie możesz...
Gryzmolinda - starsze ode mnie to może nie, ale wyższe, cięższe i zdecydowanie zdolniejsze!
Jula - Wszystko się zgadza poza tym ostatnim - nie wiem na jaki dystans musiałabym ich przegonić, żeby odzyskanie energii zajęło im nieco więcej niż pół godziny od powrotu do domu!
Motylek
Prześlij komentarz