poniedziałek, 28 lutego 2022

sobota, 26 lutego 2022

Emilkowe pływanie

Emilia trenuje pływanie od lipca ubiegłego roku. Bardzo lubi trenerki a wśród pływaczek w swoim wieku znalazła kilka dobrych koleżanek. Znajomości te rekompensują jej wszelkie przykrości okołoszkolnego życia towarzyskiego. Niestety dane jej było przeżyć wielkie rozczarowanie, kiedy to pewnego dnia jedna z jej rzekomo dobrych koleżanek wręczyła jej kartkę z wiadomością, że już nie są przyjaciółkami. A ta niby najlepsza przyjaciółka stanęła po stronie tamtej dziewczynki. Było to przykre, bolesne, i trudne doświadczenie dla mojego dziecka, ale chyba każdy z nas kiedyś coś podobnego przeżył. Rozmowami, także z ukochaną panią nauczycielką, udało się nieco tę przykrość załagodzić, "rozcieńczyć", ale niesmak pozostał. Po kilku dniach obie byłe koleżanki stwierdziły, że tylko żartowały, ale relacje pozostały letnie. Bawią się na przerwach, ale już Emilia nie chce się z nimi spotykać poza szkołą. Co jakiś czas wychowawczyni zarządza zmianę miejsc w klasie i ostatnio trafiła się Emilii przesłodka dziewczynka — dobrze im się razem pracuje w parach i bawi na przerwach. 

W lutym, kiedy przez nasze miasto przewalało się kowidowe tsunami, z braku personelu zamknięto kilka pływalni. Ostały się dwa obiekty obsługiwane przez jeszcze zdrowy personel zebrany ze wszystkich placówek — jedna nieduża kryta pływalnie oraz letni obiekt odkryty, normalnie zamykany z końcem listopada. Ponieważ akurat była to końcówka licealnego sezonu pływackiego, wszystkie drużyny, szkolne i pozaszkolne, trenowały na tychże dwóch obiektach. 


Nam się trafiły treningi na odkrytym basenie po drugiej stronie miasta. Treningi dzieci nieco się zazębiały, ale zawsze któreś musiało czekać przed albo po. Zazwyczaj wyruszaliśmy wszyscy, Krzysiek zaczynał wcześniej, a tę godzinę do rozpoczęcia treningu Emilii spędzałyśmy na pobliskim placu zabaw. Pewnego dnia mgła była tak gęsta, że wygłuszała wszelkie odgłosy z oddalonego raptem o kilkanaście metrów basenu — tylko chlor czuć było w powietrzu!


Krzysiek kończył wcześniej a godzinę czekania na siostrę spędzał w dżakuzi z kolegami z drużyny. 

A ja, kiedy obie pociechy były już w wodzie, opatulałam się kocem i dodatkowym szalikiem, odpalałam audiobuka, i robiłam na drutach. 
Ponieważ obiekt jest letni, recepcja nie ma ogrzewania. Pierwszego dnia strasznie zmarzłam, ale potem już wiedziałam jak się przygotować: dwie pary spodni, ciepła czapka, szale, mitenki, koc. Na szczęście sytuacja trwała tylko dwa tygodnie i po tym czasie treningi wróciły na nasz basen — oddalony o 3 minuty jazdy (albo pół godziny na nogach).

niedziela, 20 lutego 2022

Przykrość

Jak co dzień poszłam odebrać Emilię ze szkoły. Nie było mnie w domu 18 minut. W tym czasie ktoś zniszczył stojak z koszem do koszykówki ustawiony na skraju posesji. 


Samochód musiał uderzyć w słup z ogromną siłą, bo cała konstrukcja, wraz z obciążającym go piaskiem (i tym wypełniającym podstawę i tym dodatkowo ułożonym na podstawie) została wyrzucona w górę i wylądowała na podjeździe. Worek piasku poleciał jeszcze dalej, a jedna z części wylądowała na trawniku sąsiadów. 


Wandala nie zatrzymał 15-centymetrowy krawężnik — po staranowaniu słupa z koszem samochód przejechał się po miejscu, gdzie kiedyś stał wykatapultowany sprzęt, pozostawiając po sobie odbicie bieżnika.

Zgłosiłam na policję, wypełniłam raport, załączyłam zdjęcia, i raczej na tym się skończy. Sąsiad zdążył jedynie zauważyć, że to był zielony Subaru Wagon, ale numeru rejestracyjnego nie zdołał odczytać.


Dzieci rozżalone — Krzysiek dostał ten sprzęt ode mnie pod choinkę zaledwie trzy lata temu. Przetrwał wszystkie wichury, a teraz nadaje się na śmietnik. 
Nie wiem, czy był to bezmyślny akt wandalizmu, czy też kierowca był odurzony. Jedyna pozytywna myśl, że ucierpiał przedmiot, a nie człowiek. Włos jeży się na głowie, jak pomyślę, że ten samochód mógł tak potraktować jakieś dziecko bawiące się przed domem albo któregoś z moich sąsiadów.

środa, 16 lutego 2022

C&K 2022:Turkusy i koc

Zadanie lutowe w ramach zabawy C&K u Renaty to komin, szyjogrzej, bądź golf — ale nie szal. Odpowiadają mi kominy takie niezbyt luźne, żeby mi nie wiało po szyi — lubię mieć szyję mocno opatuloną. Wprawdzie mam kominów kilka, ale przecież mogę mieć jeszcze jeden. Ponieważ zapasów włóczkowych mam sporo, nie kupowałam nowych motków, a zdecydowałam się zużyć część zachomikowanej włóczki. Stanęło na turkusach: skarpetkowa Fabel pozostała po tym swetrze i tych skarpetkach oraz fantazyjna Trendsetter Yarns Voila, którą kiedyś dostałam w spadku po zmarłej żonie kolegi z pracy (pisałam o tym tutaj).


Nie przepadam za robieniem próbek, a że wydawało mi się, że pamiętam z ilu oczek robiłam jeden z kominów w przeszłości, zaryzykowałam i narzuciłam na druty 100 oczek — na początek Fabela. Trzy okrążenia oczkami lewymi, a potem powtarzałam raport: 
włóczka włochata — oczka prawe
włóczka włochata — oczka lewe
włóczka skarpetkowa — oczka prawe
I tak leciałam tymi trzeba okrążeniami aż skończył się motek włóczki włochatej (Voila). Skarpetkową przerobiłam jedno okrążenie oczkami prawymi, a potem trzy okrążenia oczkami lewymi i zakończyłam. 




  • druty 4 mm
  • 26 gram włóczki Garnstudio Drops Fabel, 75% wełna, 25% nylon (205 m/50 gr)
  • 52 gramy włóczki Trendsetter Yarns Voila, 100% nylon (165 m/50 gr)
Obu włóczek zostało mi jeszcze sporo, zapewne na dwa takie kominy, ale podobno w marcu dziergamy mitenki to będą do kompletu. Do komina robi podchody Emilcia, więc mogę mieć do niego konkurencję. Nie sądziłam, że tak szybko przyjdzie mi się dzielić ubraniami z córką!

*          *          *
Koc to zadanie całoroczne. Co miesiąc prezentujemy postępy prac. Mój koc urósł od stycznia o jeden pasek, czyli o około 100 gram włóczki. 



Mam jeszcze cztery stugramowe motki i zakładam, że do czerwca lub lipca powinnam skończyć. Ponieważ jeden z motków (brązowy) był więcej niż napoczęty, przedzielam nim szerokie pasy beżowe i niebieskie — chcę zużyć całą włóczkę tego samego rodzaju, żeby już mi jej resztki nie zalegały po kątach.

Kiedy robiłam zdjęcie w styczniu, złożyłam udzierg we czworo. Tym razem prezentuję jak należy, w całej swej połowicznej okazałości. Poniżej zdjęcie sprzed miesiąca dla porównania.


I komin i koc zgłaszam do zabawy C&K 2022 u Renaty.



niedziela, 13 lutego 2022

Poranek

Zimowe poranki często otulone są mgłą gęstą jak mleko. Pewnego dnia szłyśmy sobie z Emilią do szkoły przez tę mgłę, nie widząc końca naszej ulicy, ale kiedy już dochodziłyśmy do szkoły, słońce zaczęło przebijać się przez mgłę. 
Mroźny to był poranek — drobinki wilgoci zamrożone w kryształki lodu unosiły się w powietrzu, załamując światło promieni słońca. Wyglądało to, jakby w powietrzu unosiły się miliony diamencików, drobinek brokatu, okruchów tęczy. Szłyśmy zanurzone w tej magicznej mgle i napatrzeć się nie mogłyśmy. Kiedy Emilia zniknęła za drzwiami szkoły, spróbowałam uwiecznić to niecodzienne zjawisko. 


Film nie oddaje jednak pełni piękna tamtej chwili.

środa, 9 lutego 2022

Koniec pierwszego semestru i początek drugiego

W zeszłym tygodniu skończył się pierwszy semestr. We wtorek i środę Krzysiek miał egzaminy a czwartek i piątek miał wolne od nauki. Jestem bardzo zadowolona z jego ocen na koniec pierwszego semestru, zwłaszcza z matematyki (IB Precalculus).


Precalculus to kursu matematyki, który ma przygotować do studiowania analizy matematycznej, taki wstęp do rachunku różniczkowego i całkowego. (Tak mi się przynajmniej wydaje.) (Marzenka podpowiada w komentarzach, że to trygonometria.)

Po pierwszym miesiącu zajęć dziecko przyszło do mnie niemal płacząc, że jego grupa przerabia materiał z matematyki tak powoli, że już po pierwszym miesiącu nauki wiadomo, że nie dostaną całego kredytu na koniec roku. Narzekał, że sporo osób ma straszne zaległości i nauczyciel musi im po wielokroć tłumaczyć materiał przerabiany w poprzednim roku. Na szczęście udało się Krzyśkowi przenieść do innej grupy, bardziej zaawansowanej i z rozszerzonym materiałem — na kurs w ramach matury międzynarodowej. Nastąpiło to w połowie października i Krzysiek miał sporo materiału do nadrobienia. Nowy nauczyciel nie do końca był przekonany, że przejście na ten kurs jest dobrym pomysłem. Obawiał się, że Krzysiek sobie nie poradzi. 

Rzeczywiście, na początku Krzysio był nieco zagubiony. Końcówka sezonu piłkarskiego zabierała mu moc czasu, zaraz potem zaczęły się treningi na basenie a poza ogarnięciem bieżącego materiału, musiał nadrobić zaległości i oddać wszystkie zadania domowe zadane, kiedy był jeszcze w innej grupie. Pierwszy test napisał na 60%, kolejny na 88%, a następny na 93% - najlepiej w całej grupie. Wówczas wrócił do tego pierwszego testu i poprawił go na 88%. 
I w ten sposób przeszedł od pass (= zal.) do A-. Trochę ubolewa, że to tylko A- a nie A+, ale ma przecież drugi semestr, by tę ocenę poprawić.

Kiedy Krzysiek przeniósł się na ten kurs, było ich w grupie 30. Wczoraj* okazało się, że w drugim semestrze jest ich już 18 - 6 osób całkowicie zrezygnowało a 6 innych przeniosło się na mniej wymagające kursy. Ponieważ z grupy odeszły osoby, które nie radziły sobie tak dobrze, pozostała osiemnastka ogarnęła materiał wczorajszej lekcji dużo szybciej. Krzysiek był zachwycony tym,  jak gładko przebiegła lekcja — nie tylko przerobili cały materiał, ale jeszcze zaczęli odrabiać zadanie domowe, bo zostało im trochę czasu do dzwonka.

Z nowym semestrem pozmieniali się też nauczyciele z kilku przedmiotów. Najpierw Krzysiek strasznie psioczył z tego powodu, ale kiedy okazało się, że nie tylko jego spotkały takie zmiany i nadal jest w grupie ze swoimi kolegami, przestało mu to przeszkadzać. 

* U nas nie ma zimowych ferii międzysemestralnych, i w poniedziałek zaczął się drugi semestr.


niedziela, 6 lutego 2022

Przedwiośnie?

Powoli przechodzimy z zimy do wiosny. Nie oznacza to cieplejszych dni a tym bardziej nocy. Przełom stycznia i lutego przyniósł nam przymrozki — w naszych warunkach temperatura tuż poniżej zera to już sroga zima! Paliliśmy więc w kominku, aby było nam cieplutko i przytulnie.


Przyroda jednak daje znać, że zmiana pory roku tuż tuż. Najpierw zaczęła kwitnąć sarkokoka. Zdarzało się, że słodkim zapachem swoich maleńkich białych kwiatuszków cieszyła nas już pod koniec grudnia, ale w tym roku nastąpiło to dopiero w drugiej połowie stycznia.


Powoli pną się w górę ciemierniki, te białe szybciej niż te ciemne, trochę zmarnowane deszczami.


Najbardziej zaawansowane są w tej chwili narcyzy, ale na bardziej nasłonecznionych stanowiskach i tulipany już sporo nad ziemią. Tam, gdzie dociera mniej słońca wszystkie kwiaty o połowę niższe.



Krokusy też powoli wychylają główki. U sąsiadów, kilka domów dalej, już kwitną. My na nasze jeszcze musimy nieco poczekać, ale za to możemy się cieszyć kolorami kamelii — Emilia wypatrzyła pierwsze kwiaty, jeszcze w pąkach, ale kolor już widać.


No i oczywiście przebiśniegi. Powyższe zdjęcia robiłam kilka dni temu, ale że to jedno z przebiśniegami nie było zbyt udane, udałam się przed chwilą do ogródka, by uwiecznić przebiśniegi. Dzisiaj wyglądają tak: