czwartek, 31 października 2019

Halloween 2019


Kolejne Halloween za nami.

Dzieci nie mogły pójść w kostiumach do szkoły, ale ja wybrałam się do pracy w spódnicy, którą uszyłam sobie dwa lata temu. Poza mną jeszcze trzy osoby nie wstydziły się powygłupiać i przyszły do pracy w przebraniach, dyskretnych, acz jednoznacznie odbiegających stylistycznie od codziennej garderoby.

W tym roku czekała na nas w pracy niespodzianka. Wezwano nas do sali konferencyjnej na krótkie szkolenie BHP, a na miejscu okazało się, że z okazji Halloween mamy branch (późne śniadanie/lunch.) Na deser podano ciasteczka w kształcie duszków, dyń i nietoperzy udekorowane stosownie do okazji, była też torba z cukierkami, z której można było czerpać garściami.

Pogoda w miarę nam dopisała. Bezchmurne niebo sprawiło, że było sucho, ale za to zimno.

Przez kilka lat dzieci paradowały w tych samych strojach, więc w tym roku zmieniliśmy kostiumy.

Krzyś wystąpił jako przedstawiciel ciemnych mocy. Nazwy postaci nie pamiętam - kostium kupiliśmy rok temu na wyprzedaży po Halloween i opakowanie nie zachowało się a ja nie jestem biegła jeśli chodzi o złe moce. Na szczęście wystarczyło, że wyglądał strasznie.

Zanim wyszliśmy z domu postraszył trochę młodszą siostrę, której się to strasznie podobało.



Na tej samej wyprzedaży Emilia uparła się, żeby jej też coś kupić. Wprawdzie strasznie jej się podobały przebrania czarownic, ale że jedno już w domu mamy, padło na róg i ogon jednorożca.

Pierwotnie miałam zamiar uszyć jej resztę przebrania, ale im bliżej Halloween, tym bardziej topniał mój zapał, aż w końcu wymyśliłam coś mniej czasochłonnego. Emilia dostała białe spodnie dresowe, od brata pożyczyła sobie białą bluzę, a że bluza za duża, to i dwa swetry się pod nią zmieściły. W roli kopytek wystąpiły zimowe buty.
W sumie wyszło oryginalnie a dziecku było ciepło. Nawet za długie rękawy, początkowo podwinięte, świetnie spisały się zamiast rękawiczek.

Po wyjściu z domu, a było przecież już ciemno, Emilia założyła jeszcze jedną opaskę ze świecącym rogiem i uszkami. Słodko to wyglądało, ale że trudno złapać w obiektyw, więc zdjęcia nie ma.



Z roku na rok wydłuża nam się trasa, w tym roku zaliczyliśmy aż cztery ulice a do domu wróciliśmy z wiaderkami wypełnionymi łakociami po brzegi.


Sąsiedzi zapytali jeszcze czy mogą jutro przynieść cukierki, które im zostaną. Natychmiast wzrosły ich notowanie u moich dzieci!

Potem nastąpiło sortowanie według kolorów opakowań i pamiątkowe zdjęcia.


A teraz usiłuję zagonić dzieci do łóżek bo jutro jest normalny dzień i muszą wstać do szkoły.



sobota, 26 października 2019

Fiolecik

Bawełniany filecik robiłam latem, ale jakoś nie mógł się doczekać sesji zdjęciowej i zaprezentowania na bogu.


Włóczkę Hobby Lobby I Love This Cotton, mięciusieńką i milusieńką, dostałam w marcu na urodziny. Po rozważeniu różnych wzorów, odrzuceniu większości z nich, postawiłam na całkowitą prostotę, i tak powstał fioletowy zwyklak.



Skorzystałam, ponownie, z darmowego wzoru Heidi Kirrmaier Simple Summer Tweed Top Down V-Neck, tyle że z innym dekoltem. Rok temu zrobiłam sobie granatowy sweter według tego samego opisu (KLIK) i jest to jeden z moich naj NAJ najulubieńszych swetrów.


Fioletowy robiłam na drutach 4 mm i zużyłam na niego 465 gr włóczki. Bałam się, że mi zabraknie, więc ostrożnie podeszłam do rozmiaru-mógłby być nieco szerszy i dłuższy, tak o 1-2 cm.


Kolor, wręcz niemożliwy do uchwycenia na zdjęciach, nieco jaśniejszy niż na pierwszym zdjęciu.

Garść informacji:
 

poniedziałek, 21 października 2019

Jesiene rozgrywki

Jesienny sezon piłkarski za półmetkiem.


Krzyś gra z tą samą drużyną co na wiosnę. Idzie im zdecydowanie lepiej - na siedem rozegranych do tej pory meczy przegrali raz, zremisowali raz a wygrali pięć razy.






Do końca sezonu pozostały jeszcze tylko dwa mecze do rozegrania.


Pogoda też w sumie dopisuje. Większość treningów i meczy odbyła się przy znośnej pogodzie, tylko dwa razy trafiło się oberwanie chmury, i to takie porządne:


Ci co biegali to się jakoś trzymali. Ci co stali, drętwieli z zimna. Po meczu dzieciaki nie mogły zgiąć palców u rąk, ale to ja przeziębiłam się, a nie Krzyś, mimo, że to on biegał przez dwie godziny w lodowatym deszczu w krótkich spodenkach.

Kiedy starszy brat gra, Emilia trochę kibicuje (ze sporym naciskiem na trochę), ale przeważnie jeździ na rowerze albo udajemy się na pobliski plac zabaw, i w ten sposób pozbywa się nadmiaru energii.


poniedziałek, 14 października 2019

jesień . . .


. . . bywa piękna . . .


Podziwiam to wielobarwne bogactwo jesieni, nasycić się nie mogę kolorami. Usiłowałam uwiecznić telefonem, ale rozdzielczość kiepska, więc zdjęcia, powiększone na ekranie komputera, rozczarowują okrutnie.


W sobotę wzięłam ze sobą aparat fotograficzny. Pogoda nie dopisała tego dnia. Wprawdzie nie padało, ale niebo zasnuwały cieniutkie chmurki. Zdjęcia znowu nie takie jakby się chciało.



Ale dzisiaj, po porannych mgłach, słonko zagościło na bezchmurnym niebie.


Po lekcji gry na pianinie, o ile nie pada, zatrzymujemy się z Emilią na pobliskim placu zabaw. A przy placu zabaw tyle piękna do uwiecznienia!


Z placu zabaw pojechałyśmy do parku, gdzie Krzyś ma treningi piłki nożnej. Dzisiaj były robione zdjęcia pamiątkowe. I ja kilka zrobiłam, a przy okazji złapałam w obiektyw jeszcze trochę jesiennego złota.














piątek, 11 października 2019

Jeszcze jedna czapka

Kolejna czapka, według tego samego wzoru co poprzednie:


Starałam się zużyć jak najwięcej resztek i reszteczek włóczek o podobnej grubości, a te najmilsze oplatają czoło i uszy. W rezultacie wyszła taka wesoła czapka, niekoniecznie dla dziecka - na moją głowę też pasuje.

Czapkę robiłam na drutach 4 mm, zużyłam 44 gr resztek. Czapkę przeznaczyłam na kiermasz świąteczny organizowany co roku w naszym kościele.

sobota, 5 października 2019

Sezon na duchy

Wraz z rozpoczęciem roku szkolnego, Emilia zaczęła odliczać dni do Halloween oraz dopytywać się kiedy wyciągniemy dekoracje. W poprzednich latach udawało mi się odczekać do pierwszego października, ale w tym roku machnęłam ręką i obiecałam, że udekorujemy dom pierwszego dnia jesieni.

Po powrocie ze szkoły dziecię szybciutko zjadło obiad i już mama nie miała żadnej wymówki. Ściągnęłam więc pudło z dekoracjami ze stryszku i przekazałam Emilii, która spędziła resztę popołudnia rozmieszczając dekoracje na zewnątrz i wewnątrz.

Z umieszczeniem niektórych, zwłaszcza tych podwieszanych pod okapami, bądź wyżej na ścianach, trzeba było jej pomóc. Nie żeby sobie nie poradziła sama, bo  Emilia jest bardzo zaradna, ale raczej żeby sobie przy okazji nie zrobiła krzywdy, spadając z jakiegoś stołka czy drabiny.

W tym roku, obok sztucznych imitacji dyń, mamy kilka prawdziwych, takich niewielkich. Udało mi się przekonać Emilię, żeby nie wycinać dyni - taka wycinana szybciej się psuje, a do Halloween jeszcze sporo czasu. 




Chryzantema dobrze się komponuje kolorystycznie z dekoracjami, choć już nie jest taka ładna jak pod koniec sierpnia, kiedy ją kupiłam.


Lubię ten jesienny wystój domu. Trochę dyń i duszków, ale na szczęście wszystkie sztuczne pająki i kości zostały przed domem.


środa, 2 października 2019

Ostatnie róże

Jesień nadeszła w tym roku szybko, zaraz na początku września.
Zazwyczaj wrzesień przypomina u na spóźne sierpniowe lato, często jeszcze w październiku dzieci biegają w krótkich spodenkach, ale nie w tym roku. Padało sporo, i do tego w każdą wrześniową niedzielę. A po deszczu wyrosły mi w ogródku grzyby:


Na zdjęcie załapały się "jadwiszki" - to już ostatnie kwiaty w ogródku, bo deszcze poniszczyły wszystkie inne. Jeszcze tylko ostatnie róże, na tle pierwszych żółto-brązowych liści:


Warzywnik wysprzątany, jak przestanie padać, trzeba wysprzątać rabatki kwiatowe. I czekać do wiosny . . .