W sierpniu zaczęłam uczyć Smyka czytać po polsku. Doszłam do wniosku, że skoro po angielsku już sobie dobrze radzi, to trzeba mu nieco podnieść poprzeczkę i zmusić szare komórki do wysiłku.
Korzystam z dwóch książek:
Wiem, że są nowsze, zapewne lepsze, z pewnością bardziej kolorowe podręczniki, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
Po początkowym buncie, Smyk pogodził się z codziennym czytaniem i po polsku i po angielsku. Po dwóch miesiącach, rezultaty zaczynają być słyszalne: tutaj można obejrzeć i posłuchać jak Smyk czyta.
Ponieważ początkowo żadną miarą nie udawało mi się namówić dziecka do ponownego przeczytania tego samego tekstu, wprowadziłam rotację podręczników tak, że we wcześniejszym wydaniu "Liter" jesteśmy dalej, w późniejszym, kilka stron do tyłu. Tym sposobem Smyk, mimo wszystko, czyta ten sam tekst więcej niż jeden raz. W każdej książce mamy zakładkę i na szczęście oba wydania nieco różnią się szatą graficzną, więc Hultajstwo nie protestuje za bardzo.
Jak wiadmomo, systematyczne ćwiczenia przekładają się na postępy, a w miarę postępów, zauważanych przez samego zainteresowanego, Smyk czyta z większym enuzjazmem - ostatnio udało mi się go namówić do przeczytnia tego samego tekstu dwa razy! Dodam, że występ przed kamerą to też wyczyn nie lada!
Przejście z angielskiego na polski jest dla Bąbla dość trudne, bo nie dość, że samogłoski inaczej się czyta, to jeszcze i kilka spółgłosek, choćby takie "w".
Korzystam z dwóch książek:
- "LITERY nauka czytania" Ewa i Feliks Przyłubscy 1974 (mam też późniejsze wydanie tego samego podręcznika z 1988 roku)
- "Mam 6 lat" Ewa i Feliks Przyłubscy , Krystyna Szypowska, 1988
Wiem, że są nowsze, zapewne lepsze, z pewnością bardziej kolorowe podręczniki, ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.
Po początkowym buncie, Smyk pogodził się z codziennym czytaniem i po polsku i po angielsku. Po dwóch miesiącach, rezultaty zaczynają być słyszalne: tutaj można obejrzeć i posłuchać jak Smyk czyta.
Ponieważ początkowo żadną miarą nie udawało mi się namówić dziecka do ponownego przeczytania tego samego tekstu, wprowadziłam rotację podręczników tak, że we wcześniejszym wydaniu "Liter" jesteśmy dalej, w późniejszym, kilka stron do tyłu. Tym sposobem Smyk, mimo wszystko, czyta ten sam tekst więcej niż jeden raz. W każdej książce mamy zakładkę i na szczęście oba wydania nieco różnią się szatą graficzną, więc Hultajstwo nie protestuje za bardzo.
Jak wiadmomo, systematyczne ćwiczenia przekładają się na postępy, a w miarę postępów, zauważanych przez samego zainteresowanego, Smyk czyta z większym enuzjazmem - ostatnio udało mi się go namówić do przeczytnia tego samego tekstu dwa razy! Dodam, że występ przed kamerą to też wyczyn nie lada!
Przejście z angielskiego na polski jest dla Bąbla dość trudne, bo nie dość, że samogłoski inaczej się czyta, to jeszcze i kilka spółgłosek, choćby takie "w".