Pierwszy misio powstał z cieńszej włóczki, mniej miłej w dotyku, w zasadzie to szorstkiej, ale i tak bardzo podoba się Emilii, która natychmiast go przechwyciła.
Wydawałoby się, że jedenastoletnia panna już nie będzie zainteresowana miśkiem, zwłaszcza że niezbyt miły w dotyku a tu taka niespodzianka!
Ze starych skarpetek i frotek do włosów porobiła dla miśka ubranka, w szufladzie urządziła dla niego pokoik. Co jakiś czas przychodzi pochwalić się nowymi kreacjami.
Drugiego miśka zrobiłam z nieco grubszej i milszej w dotyku włóczki (przeznaczonej na wyroby dla niemowlaków). Kolor – taki jaki akurat miałam. (Seledynowy, pierwsze zdjęcie lepiej oddaje kolor.)
Tego misia przysposobił Krzysio – to jeszcze większe zaskoczenie. Nie bawi się nim, ale ustawił sobie na półce w swoim pokoju. Chyba nie muszę podkreślać, jak bardzo jest mi miło.
Miśki mają specjalne oczka i noski – kupiłam sobie cały zestaw. Mocowane są tak, że małe dzieci nie mogą oderwać oczka i połknąć lub wsadzić sobie do dziurki nosa. Oczka i noski są specjalnie zaprojektowane właśnie do tego typu zabawek. Nawet nie wiedziałam, że coś takiego jest!
5 komentarzy:
Słodziaki zrobiłaś i fajnie ze dzieci go przygarnęły.Pozdrawiam serdecznie.
Urocze misiaczki i jakoś nie dziwi mnie, że dzieci je przygarnęły, bo sama chętnie takiego przytuliłabym. :)))
Pozdrawiam ciepło.
Bardzo ładne misie. Prawdziwe maskotki, ale mają wyższość nad kupnymi, bo wykonane własnoręcznie.
ale słodkie!! takie maskotki wymagają nieco pracy i uwagi, ale na pewno wywołały niejeden uśmiech:)
Dziękuję za udział w zabawie i pozdrawiam serdecznie
Ale fajne misiaki. Uwielbiam takie maskotki. Pozdrawiam
Prześlij komentarz