sobota, 16 października 2021

⚽ Wycieczka

Sezon piłkarski za nami. Chodzi mi o ten szkolny mojego syna, który trwał od drugiej połowy czerwca, i okazał się sezonem dość udanym. W miniony czwartek chłopaki rozegrali ostatni mecz, a w przyszłym tygodniu mają jeszcze pizza party na zakończenie sezonu i odwieszamy korki do następnego sezonu.


Dwa tygodnie temu, w ramach scalania drużyny, trener zorganizował wyjazd nad ocean na jednodniową wycieczkę. Nasz okręg szkolny cierpi na niedobór kierowców i nie na każdy wyjazd drużynowy udawało się załatwić szkolny autobus. Na ten wyjazd transport musieli zorganizować rodzice. Wycieczka była w sobotę, prognoza pogody obiecywała przepiękny dzień, więc pojechaliśmy rodzinnie. Wyjechaliśmy karawaną sześciu czy siedmiu samochodów spod szkoły, pod którą była zbiórka.

Jesse Honeyman Memorial State Park

Do parku stanowego Jesse Honeyman dojechaliśmy koło południa. Kiedy chłopcy grali na plaży nad jeziorem, my z Emilią wdrapałyśmy się na wydmę, by podziwiać widoki i sprawdzić co jest po drugiej stronie. 


Kiedy chłopcy przenieśli się na pomost, Emilia bawiła się w wodzie — wyjątkowo ciepłej jak na październik. Strój kąpielowy mieliśmy ze sobą, ale nie chciała się przebrać. 


Dobrze, że miałam ubrania na przebranie, bo, jak zwykle, skończyło się na tym, że wszystko, co miała na sobie, było mokre. Kiedy już miała dość zabawy w wodzie i przebrała się, poszłyśmy na krótki spacer wokół jeziora. 




Nie zaszłyśmy za daleko, ponieważ trafiłyśmy na krzaki Huckelberry obsypane owocami — słodziutkimi i aromatycznymi jak marzenie. Nie mogłyśmy przepuścić takiej okazji na łasuchowanie!

Na obiad pojechaliśmy do lokalnej pizzerii. Trener już wcześniej złożył zamówienie przez telefon, więc kiedy dotarliśmy na miejsce, pizza była gotowa. 

Krzyś na plaży Heceta Beach

Kolejnym punktem programu była plaża, a konkretnie gra w piłkę na plaży. Chwilę poprzyglądałyśmy się, zrobiłam chłopakom trochę zdjęć, a potem poszłyśmy z Emilią na spacer.

Na plaży wiał porywisty wiatr i było dość chłodno. Chłopcy biegali, więc zimna nie czuli, my z Emilią miałyśmy na szczęście kurtki, czapki i szaliki.

Emilia na plaży Heceta Beach

Z plaży pojechaliśmy do lodziarni. Do wyboru były właśnie lody albo ognisko. Jednogłośnie wybór padła na lody. 

W lodziarni ktoś zaproponował wizytę w pobliskim centrum rozrywki. Zamykali niebawem, ale chłopcy zdążyli przejechać się gokartami, niektórzy nawet więcej niż raz. 


Krzysiek też chciał zaliczyć drugi kurs, ale poprosiłam go, żeby z Emilią zaliczył inną atrakcję. Emilia jeszcze za mała jest na gokarty, nikt inny nie był zainteresowany Bumper Boats, a cała zabawa w tym, że się zderza z inną jednostką. Na szczęście Krzysio okazał się dobrym bratem i poświęcił się dla siostry. 

Bumper Boats

Na sam koniec drużyna ustawiła się do wspólnego zdjęcia, a potem, pełni wrażeń i bardzo zadowoleni, wszyscy pojechali do domu.

2 komentarze:

Jula pisze...

Super. Mysle ,ze pyszna zabawa byla tak dla mlodziezy jak i rodziców..;)

Motylek pisze...

Jula - jak najbardziej!
Motylek