sobota, 19 kwietnia 2025

Olilia

W kwietniowej odsłonie zabawy Coś prostego miało być wielkanocnie, ale ponieważ nie mam do pokazania niczego stricte wielkanocnego, wymyśliłam, że zaprezentuję coś w sztandarowym wielkanocnym kolorze, żółtym, a mianowicie sweterek dla dwuletniej dziewczynki. Zrobiłam go do szuflady jeszcze w zeszłym roku ale jak dotąd nie udało mi się zrobić zdjęć. Ależ się dzisiaj go naszukałam! No i nie znalazłam, nie wiem w której szufladzie czy szafie go schowałam!

W końcu dałam za wygraną i sięgnęłam po chustę skończoną tak z miesiąc temu. Czekała na sesję od dnia kiedy pochowałam nitki. Kolorystycznie obrazuje piękne błękitne wiosenne niebo i śliczne żółte kurczaczki.


Dawno temu kupiłam na jakiejś garażowej wyprzedaży kilka motków w kolorze żółtym i niebieskim. Właśnie z tej żółtej zrobiłam ten sweterek, którego nie mogłam dzisiaj znaleźć. 

Od dawna rozmyślałam co by zrobić z tych kilku motków. Rozważałam kocyk dla bobaska ale tych mam w szufladzie już kilka, więc postanowiłam zrobić sobie chustę. Zimą w mojej nowej pracy bywa chłodno - ogrzewanie jest i działa, ale nie tak samo efektywnie we wszystkich pomieszczeniach. Chusty, szale, apaszki przydają się bardzo.


Skorzystałam z projektu Hanny Maciejewskiej Olilia ale nieco go zmodyfikowałam bo robiłam z dużo grubszej włóczki. 

Dziergałam aż skończyła się włóczka w kolorze niebieskim. Zostało tej żółtej i może kiedyś zrobię z niej jakiegoś wielkanocnego kurczaka. Chwilowo jednak druty leżą odłogiem już od kilku tygodni. Wiosenne porządki w ogródku i koszenie trawnika dzierżą obecnie palmę pierwszeństwa.

Chustę zgłaszam do zabawy Coś prostego u Renaty.



Chustę zgłaszam także do zabawy u SplocikaRękodzieło i przysłowia albo... 3.



W kwietniu Splocik zaproponowała:

  • przysłowie: Ćwiczenie rozum sprawuje, przechadzka siły szanuje.
  • cytat: "Humor jest najwspanialszą przyprawą w czasie uczty życia. Śmiej się ze swoich błędów, ale czerp z nich naukę, kpij ze swoich trosk, ale zdobywaj z nich siłę. Obracaj swoje trudności w żart, ale przemagaj je". - Lucy Maud Montgomery

Cała ta sprawa z poszukiwaniem sweterka i w końcu decyzja aby pokazać inny udzierg chyba kwalifikuje się do cytatu. Muszę zacząć robić zdjęcia zaraz po skończeniu dziergania, albo odkładać je w jedno miejsce. Albo i jedno i drugie!


niedziela, 13 kwietnia 2025

Scurvy Ridge to Blue Horizon

Wybrałyśmy się dzisiaj z Emilią na wycieczkę. Niby nad ocean, ale nie do końca. Wypatrzyłam na mapie niedługi szlak przez nadmorski las, grzbietem wzniesienia Scurvy Ridge (Szkorbutowy Grzbiet) w pasie przybrzeżnym. (Ciekawa jestem skąd się wzięła nazwa.) 


Z opisu wynikało, że nie jest to popularna trasa i rzeczywiście, podczas dwugodzinnego spaceru nie spotkałyśmy żywej duszy - tylko szum drzew, fal, i śpiew ptaków. Dopiero po powrocie do samochodu spotkałyśmy pana, który przyjechał posprzątać toaletę.

Wąska, ale dobrze utrzyma ścieżynka prowadzi przez malowniczy las. Co jakiś czas, w oddali, pomiędzy drzewami, widać ocean i plażę Heceta. 



Na trasie są dwie ławeczki, jedna zaraz na początku, i na niej przysiadłyśmy pod koniec wycieczki, wiedząc, że do samochodu mamy góra 10 minut marszu. Druga ławeczka jest w najbardziej oddalonym punkcie, i tam zrobiłyśmy sobie nieco dłuższą przerwę na przekąskę i złapanie oddechu.

Właśnie teraz wypada czas kwitnienia Trillium:


Trasę pokonałyśmy dość szybko bo Emilia narzuciła takie tempo, że niemal biegłam by dorównać jej kroku. Upociłam się okrutnie - niezłe kardio! Lepsze niż w klubie fitness!


Plan był taki, żeby potem podjechać na plażę i tam urządzić sobie piknik. Kupiłyśmy wypasione kanapki i zajechałyśmy na parking. Wychodzimy z samochodu a tu wiatr, że głowy nam chce pourywać! Nie bardzo miałam ochotę jeść w samochodzie, więc znalazłyśmy mniej więcej zaciszny kącik pod jedną z wydm, ale nie na samej plaży tylko przy ścieżce, z widokiem na falochron a nie na otwarty ocean. 


Przechodzące osoby narzekały na siekący po twarzy piasek. Piknik z widokiem na fale i spacer na plaży zostały odłożone do czasu kiedy pogoda będzie bardziej sprzyjać.

środa, 9 kwietnia 2025

niedziela, 30 marca 2025

Krople rosy dla Splocika


Na poprzednie urodziny, w roku 2024, dostałam od koleżanki włóczkę w kolorze turkusowym. Stwierdziłam, że kolor akurat na letni sweterek, a ona, że myślała, że zrobię sobie z niej chustę.

Rok minął a koleżanka nie wiedziała, co z podarowanej włóczki zrobiłam. 

Bardzo długo sama nie wiedziałam, rozdarta pomiędzy chustą i letnim sweterkiem. I to wahanie, niepewność, nieprzewidywalność kwalifikuje to co w końcu powstało, do marcowej zabawa u SplocikaRękodzieło i przysłowia albo... 3.




W marcu Splocik zaproponowała:
  • przysłowie: 
Jeden obraz wart więcej niż tysiąc słów.
  • cytat: 
"Z kobietą nie ma żartów - w miłości czy w gniewie
Co myśli, nikt nie zgadnie; co zrobi, nikt nie wie". - Aleksander Fredro

Zdecydowałam się tak na miesiąc przed kolejnymi urodzinami, a kiedy byłam już pewna, zmobilizowałam czas i siły aby dzierganie zakończyć przed spotkaniem z okazji kolejnych urodzin, aby na tymże spotkaniu pokazać koleżance co zrobiłam z podarowanej mi rok wcześniej włóczki.

Zdecydowałam się na chustę Dew Drops (Krople Rosy) projektu Bex Hopikins.




Na drutach oczek było tak dużo a potem okazało się, że chusta wcale taka ogromna nie wyszła, choć przyznam ,że rozmiar jest bardzo odpowiedni - można sobie zarzucić na ramiona, można zamotać wokół szyi.

Kiedyś, dawno dawno temu (w 2011 roku), zrobiłam sobie chustę według tego wzoru, ale pewnego dnia zaplątała się z nieodpowiednim temperaturowo praniem i sfilcowała - i po chuście. Rok później, w 2012, zrobiłam Krople Rosy dla kuzynki. 


Chusta przyciąga uwagę i kolorem i wzorem, pięknie prezentuje się w zestawieniu z garderobą w odcieniach szarości. Jestem z niej bardzo dumna i dobrze mi się ją nosi. A włóczki jeszcze zostało i to tyle, że ten letni sweterek ma szanse jednak powstać.

W tym roku na urodziny też dostałam włóczkę - i od tej samej koleżanki i od syna. A co powstanie? Kto wie?

środa, 26 marca 2025

Coś pysznego: risotto

Dzisiaj w temacie kulinarnym, choć kuchnia to nie moja mocna strona. Nie przepadam za gotowaniem, ale jeść każdy musi, więc od czasu do czasu coś tam trzeba upichcić. Tym bardziej, że zabieram do pracy obiad do odgrzania. Niektórzy jadą do pobliskich jadłodajni lub sklepów, ale dla mnie te porcje są za duże a poza tym trochę za drogo to wychodzi. 

Jedną z potraw smacznych i łatwych do przyrządzenia w ilości hurtowej jest risotto. Przygotowuję je tak, jak robiła to moja mama i nawet nie wiem, czy taka jest prawidłowa receptura, ale mało mnie to obchodzi. Wprowadziłam kilka zmian - na przykład kupuję całego kurczaka z rożna i dodaję różne sezonowe dodatki, ewentualnie to co zalega w lodówce i trzeba zużyć.

Na oleju podsmażam cebulkę. Jak mam boczek, to dodaję odrobinę. Czasem załapie się resztka szynki. Ostatnio dodałam posiekaną słodką paprykę, choć bardziej mi smakuje z ostrą. Do tego dodaję pokrojonego na drobne kawałki kurczaka i przyprawy - przeważnie wszystkie jakie mam w szafce (poza tymi słodkimi, jak cynamon). Następnie posiekana pietruszka (lub liście kolendry) a latem mięta z ogródka. Na koniec dodaję ugotowany ryż. Czasem zamiast ryżu jest kasza.


Risotto zgłaszam do zabawy u Renaty Coś prostego (w marcu: coś pysznego). 





sobota, 22 marca 2025

Koncert i zawody

W drugim półroczu Emilia dołączyła do szkolnego chóru. Kilka razy do roku chór daje koncert dla rodziców, więc na początku marca wybrałam się do dobrze znanej auli w liceum do którego chodził Krzysio - gimnazjum ma umowę z liceum i wszystkie koncerty właśnie tam się odbywają.

Ładnie śpiewali. 

Po koncercie zażartowałam, że może Emilia dołączy do chóru kościelnego skoro tak ładnie śpiewa, ale nie dała się złapać na tę przynętę.



Kilka miesięcy temu Emilia zmieniła zdanie w kwestii udziału w zawodach pływackich - stwierdziła, że teraz już chce w nich brać udział. W listopadzie poszło jej bardzo dobrze - popłynęła tylko w dwóch kategoriach, ale w obu zajęła pierwsze miejsce w swojej kategorii wiekowej (100 jardów na plecach i 100 jardów kraulem.)

W lutym zrezygnowałyśmy z wyjazdu na zawody ponieważ po grypie Emilia była słaba jak mucha, ale tydzień temu kipiała energią i na dwudniowych zawodach wypadła bardzo dobrze. Pierwszego dnia nagrałam jak popłynęła w trzech kategoriach, ale to drugiego dnia zdobyła pierwsze miejsce (50 jardów na plecach) w swojej kategorii wiekowej. Niestety tego dnia mierzyłam czas zawodnikom i nie nagrałam córki płynącej po pierwsze miejsce. 

W czterech na pięć kategorii Emilia uzyskała najlepszy życiowy wynik (PR).


50 yd na plecach, 1 miejsce, PR
100 yd na plecach, 2 miejsce
50 yd kraulem, 2 miejsce, PR
100 yd żabką, 9 miejsce, PR
50 yd żabką, 14 miejsce, PR

*                    *                   *

Krzysio znalazł się na liście dziekana za osiągnięcia naukowe w pierwszym semestrze, Emilia na podobnej liście dyrektora gimnazjum - mama z obojga bardzo zadowolona.

piątek, 14 marca 2025

Urodzinowe motylki

Tuż po urodzinach dotarła do mnie przepiękna kartka od Splocika.


Niebieskie motylki są cudowne! To chyba najładniejsza kartka jaką dostałam w życiu! Aż zaniemówiłam z zachwytu!


Tuż po moich urodzinach zakwitły też hiacynty - szalenie mi się podobają. Po zebraniu ich wszystkich na jednej rabatce mogę się nimi cieszyć z zacisza kuchni.





niedziela, 9 marca 2025

52

Wczoraj skończyłam 52 lata - oficjalnie przeżyłam i mamę i tatę. 

Od piątku trwają obchody, więc nie bardzo mam czas, ale napiszę, że to chyba najmilsze urodziny w moim półwiecznym życiu. Cudownie jest mieć przy sobie fajnych ludzi - rzeczywista odległość mierzalna w kilometrach nie ma tutaj żadnego znaczenia.

Biegnę na kolejny urodzinowy lunch!

niedziela, 2 marca 2025

Czy to tylko krótka wizyta, czy wiosna zostanie z nami na dłużej?

W połowie lutego spadł śnieg a tydzień później zrobiło się ciepło i przyszła do nas wiosna. Wystarczało kilka cieplejszych dni i z ziemi wyskoczyły krokusy. 





Moje żonkile jeszcze nie kwitną, ale w parku już widziałam wcześniejsze odmiany. Wczoraj rano zrobiłam obchód włości i obfotografowałam co kwitnie.





Wypatrzyłam też pierwszy samotny kwiatuszek na forsycji, ale za kilka dni powinno być ich więcej.


Wczoraj było tak cudownie wiosennie, słonecznie i ciepło, że rozwiesiłam pranie w ogródku - pierwszy raz w tam roku. Wyschło!

Potem wybrałyśmy się z Emilią na wiosenną wycieczkę na pobliską górkę. 


Niestety dzisiaj już nie tak ładnie. Poszłyśmy na spacer i złapał nas wiosenny deszcz. Zmokłyśmy, ale przyniosłyśmy do domu naręcze bazi.

niedziela, 23 lutego 2025

Kocyk i kwiatki

Aby sprostać lutowemu zadaniu na blogu Renaty w ramach zabawy Coś prostego (flora), wygrzebałam kocyk, który zrobiłam jeszcze w zeszłam roku. Byłam przekonana, że go nie skończyłam i lutowe zadanie zmotywowało mnie, żeby dokończyć rozgrzebany projekt. Okazało się, że jednak go skończyłam tylko o tym zapomniałam (demencja?).


Założenie było takie,  że zrobię sobie koc, kapę, z kwiatowych kwadratów, wykorzystując wszystkie resztki. Tak przy piątym kwadracie straciłam zapał, a wkrótce zniechęciłam się całkowicie - projekty z elementów to zdecydowanie nie moja broszka. Miałam jednak kilka kwadratów więc postanowiłam coś z nich zrobić. Dorobiłam jeszcze kilka, połączyłam je, i potraktowałam jako środek kocyka, a reszta  wokół to już typowy szydełkowy projekt.



Wyszedł mi kocyk w rozmiarze tak do wózka dla niemowlaka. Teraz czeka na jakąś dziewczynkę, czyli leżakuje w szafie.

Kwiatowy kocyk zgłaszam do zabawy Coś prostego u Renaty - lutowy motyw to flora.


Kocyk zgłaszam także do zabawy  u Splocika, Rękodzieło i przysłowia albo... 3.




W lutym Splocik zaproponowała:
  • przysłowie: 
Człowiekowi w życiu nie potrzeba więcej: serce do kochania, rozum do myślenia i do pracy ręce.
  • cytat: 
"Jeśli chcesz być w życiu kreatywny, musisz przestać bać się pomyłek". - Joseph Chilton Pearce

Wydaje mi się, że projekt ten wpisuje się w oba, i przysłowie, i cytat, ale lepiej, wyraziściej, obrazuje przysłowie. Nie ukrywam, że kilka pomyłek popełniłam - jedna z nich, to mieszanie włóczek o różnych grubościach w jednym projekcie. Ale z drugiej strony zrobiłam coś, czego od zawsze unikałam, uważając, że nie dam rady - zszyłam kwadraty i nawet dobrze i estetycznie mi wyszło. (Posiłkowałam się filmikiem znalezionym w sieci.) Przestałam się bać prac z elementów ale równocześnie utwierdziłam się, że po prostu nie lubię pracować nad tego typu projektami. Nie znaczy to, że mi się nie podobaj! Podobają mi się bardzo! Wolę je jednak podziwiać niż wykonywać.




czwartek, 13 lutego 2025

Przebiśniegi

Kilka ostatnich tygodni było u nas dość chłodnych, co nie zdarza się tutaj często. Media zaczęły bić na alarm bo rachunki za prąd i gaz poszybowały w górę. Sąsiad, jak co roku o tej porze podzielił się ze mną kolejną teorią spiskową bo jakoś od lat nie jest w stanie powiązać zimowego mrozu z wyższym rachunkiem za prąd (ogrzewanie na prąd) tak jak latem nie widzi związku pomiędzy klimatyzacją puszczoną non-stop a wyższą opłatą za energię elektryczną. 

Jednak dopiero dzisiaj w nocy zawitała do nas prawdziwa zima, czyli spadł śnieg. Niewiele, może z pięć centymetrów, ale tuż przed szóstą rano dostałam wiadomość, że szkoły dzisiaj zamknięte. 

Emilia najpierw się ucieszyła, ale po chwili mina jej zrzedła - cały zeszły tydzień siedziała chora w domu i kolejny dzień bez koleżanek wcale jej nie ucieszył. Na szczęście rodzice koleżanki dzisiaj nie pracowali i przyjechali po Emilię przed południem. 

Dziewczynki ulepiły bałwana, wybiegały się na śniegu a kiedy zmarzły, przychodziły bawić się w domu. A kiedy się zagrzały, znowu biegły szaleć na śniegu. 


Śnieg utrzymał się cały dzień, choć nie był to biały puch a raczej mokra breja. 

W drodze z pracy odebrałam Emilię - trochę marudziła, że tak szybko. Jak się pracuje w urzędzie to nie ma zmiłuj się, urząd musi być otwarty, ktoś musiał się w pracy pojawić. Z trzech, które wykonujemy tę samą pracę, stawiłam się tylko ja. Jechałam do pracy z duszą na ramieniu ale udało mi się dotrzeć na miejsce zanim marznący deszcz pokrył śnieg warstwą lodu. Do domu wróciłam jeszcze za dnia i udało mi się obfotografować przebiśniegi na tle śniegu - gratka nie lada!

Mam nadzieję, że na tym zima się u nas skończy!

Przebiśniegi bez śniegu - w miniony weekend.

PS

Oczywiście, że złapałam grypę od Emilii. A potem infekcja przeszła na zatoki i uszy i od tygodnia zażywam antybiotyk. Powoli zaczyna działać...